Jest ich 200, mają jeden cel: wytropić i schwytać dowódców IS

Amerykańskie siły specjalne pomagały już prawdopodobnie w przygotowaniach do odbicia Ramadiamericanspecialops.com

Oddział 200 żołnierzy służb specjalnych amerykańskiej armii wylądował w Iraku. Celem żołnierzy jest wytropienie, schwytanie lub zlikwidowanie najważniejszych dowódców tzw. Państwa Islamskiego (IS).

Grupa przeprowadzająca operacje specjalne wylądowała w Iraku w środę. Część z 200 żołnierzy odpowiedzialna za kontakty z iracką armią i kurdyjskimi peszmergami nawiązała już z nimi łączność i rozpoczęła przygotowania do misji - potwierdził sekretarz obrony USA Ash Carter.

Cel: zniszczyć dowództwo IS w Iraku

Carter poinformował o tym żołnierzy 101. dywizji powietrznodesantowej US Army w ich bazie Fort Campbell w stanie Kentucky. 1,8 tys. członków tej formacji w kolejnych miesiącach poleci do Iraku, głównie po to, by trenować iracką armię i peszmergów do walki z IS.

- Specjalne siły ekspedycyjne, których utworzenie zapowiedziałem w grudniu są już na miejscu i rozpoczęły pracę z Irakijczykami. Ruszą w pogoń za walczącymi w szeregach IS i ich dowódcami - powiedział szef Pentagonu.

Jak podkreśla agencja Reutera, pojawienie się takiej grupy żołnierzy US Army w Iraku oznacza, że prezydent Barack Obama zdecydował się na krok, który w ostatnich latach podejmował niechętnie. Obecność Amerykanów blisko pola walki będzie oznaczała bezpośrednie narażenie ich na niebezpieczeństwo.

200 żołnierzy będzie działo samodzielnie. Grupa ekspedycyjna będzie - w porozumieniu z irackimi oddziałami specjalnymi - wyznaczała cele i, w razie potrzeby, atakowała.

Obecnie w Syrii znajduje się też inna grupa 50 członków amerykańskich oddziałów specjalnych, którzy na lądzie koordynują walkę rebeliantów z reżimem Baszara el-Asada i dżihadystami. Zostali oni tam wysłani w ostatnich tygodniach 2015 roku.

Komandosi od dawna w akcji?

W pierwszych dniach stycznia przedstawiciel władz w Bagdadzie Salim ad-Dżaburi poinformował agencję Reutera, że w grudniu i na przełomie roku na północy Iraku doszło do serii operacji zagranicznych sił specjalnych wymierzonych w IS.

Dżaburi, który jest przewodniczącym irackiego parlamentu powiedział, że do kilku ataków doszło na tyłach sił IS w pobliżu miasta Hawidża znajdującego się ok. 130 km na północ od Bagdadu. Informacje te potwierdziły irackie media i telewizja al-Hadath, podkreślając, że od końca grudnia pewna grupa amerykańskich komandosów uczestniczyła w co najmniej kilku misjach w okolicy tego miasta.

Operacja specjalna w Hawidży "została przeprowadzona po raz drugi i po raz trzeci. Przyniosło to owoce. Wyeliminowano terrorystów i uwolniono niewinnych; traktujemy to jako pozytywny rozwój wydarzeń" - tłumaczył 8 stycznia szef parlamentu. Zdaniem Dżaburiego nie należy w tym przypadku mówić o typowych operacjach lądowych, jednak powodują one duże straty w szeregach IS.

Doniesieniom tym zaprzeczają Stany Zjednoczone i armia iracka. Rzecznik dowodzonej przez USA koalicji przeciwko IS, płk Steve Warren zapewnił wtedy agencję Reutera, że siły specjalne USA nie uczestniczyły w akcjach lądowych w Iraku od października 2015 roku. Wtedy to grupa amerykańskich komandosów uwolniła z rąk dżihadystów 69 Irakijczyków. W operacji zginął jeden Amerykanin.

Reuters pisze, że w tym roku ma rozpocząć się ofensywa, której celem będzie odbicie z rąk IS Mosulu na północy Iraku. Odbicie miasta zostało uznane za cel numer 1 władz w Bagdadzie, po tym jak w grudniu siły irackie odbiły z rąk bojowników IS Ramadi. Mosul uznawany jest za jeden z bastionów IS ze względu m.in. na wielkość i jego strategiczne położenie w pobliżu autostrady do Bagdadu i pól naftowych Kirkuku.

Autor: adso//gak / Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: americanspecialops.com

Tagi:
Raporty: