Amerykański lotniskowiec atomowy USS Carl Vinson rzucił kotwicę przed wietnamskim portem Da Nang. To wyjątkowo ważna i symboliczna wizyta. Ostatni raz amerykański lotniskowiec był tak blisko wietnamskiego wybrzeża w 1975 roku, kiedy Amerykanie wycofywali się z Wietnamu. Dodatkowo to na plaży w Da Nang lądowali pierwsi amerykańscy żołnierze, rozpoczynając interwencję USA w Wietnamie.
Wizyta amerykańskiego lotniskowca, towarzyszących mu krążownika i niszczyciela jest ważnym elementem odbudowy relacji USA i Wietnamu, które jeszcze 43 lata temu były na stopie wojennej. Dzisiaj teoretycznie komunistyczne państwo i kapitalistyczne mocarstwo starają się pojednać, co idzie im bardzo sprawnie. Głównie za sprawą Chin.
Symboliczna wizyta
Ambasador USA w Wietnamie Daniel Kritenbrink podkreślił w oświadczeniu, że wizyta "jest ogromnie ważnym kamieniem milowym w naszych relacjach dwustronnych i demonstruje poparcie Stanów Zjednoczonych dla rozwijającego się pomyślnie i niezależnego Wietnamu". - Ciężką pracą, okazując sobie nawzajem szacunek i kontynuując zajmowanie się przeszłością, pracujemy nad lepszą przyszłością i z byłych wrogów zmieniliśmy się w bliskich partnerów - napisał ambasador. Mniejsze amerykańskie okręty już zawijały do wietnamskich portów w ostatnich latach, wraz z ocieplaniem się relacji obu państw. USS Carl Vinson jest jednak tak duży, że nie zmieści się w porcie Da Nang. Stoi na kotwicy około kilometra od brzegu.
Koncerty i odwiedziny
Podczas pięciodniowej wizyty zespołu USS Carl Vinson orkiestra US Navy da koncerty, a załoga lotniskowca odwiedzi między innymi ośrodek leczenia osób, które podczas wojny wietnamskiej byli narażeni na działanie stosowanego przez USA środka chemicznego Agent Orange. Skutki użycia tej silnie toksycznej substancji Wietnamczycy odczuwają do dziś. Powoduje ona deformacje płodów nawet w trzecim pokoleniu, niedorozwój oraz różnego rodzaju upośledzenia i nowotwory.
Chińczycy skłaniają do pojednania
Na ociepleniu wzajemnych relacji zależy zarówno Amerykanom, jak i Wietnamczykom.
Tymi, którzy popychają USA i Wietnam w objęcia, są Chińczycy. Amerykanie starają się zapobiec wzrostowi chińskiej potęgi i budują sieć sojuszy w Azji. Ich celem jest otoczenie Chin kordonem państw zaprzyjaźnionych z USA. To zadanie ułatwia Amerykanom fakt, że wiele z owych państw jest również zaniepokojonych wzrostem chińskiej potęgi. Choć Wietnam teoretycznie jest państwem komunistycznym, tak samo jak Chiny są teoretycznie państwem komunistycznym, to zbieżność oficjalnych ideologii nie czyni z obu państw sojuszników. Problem w tym, że prowadząc wojnę z Wietnamem Południowym Wietnam Północny zawiązał sojusz z ZSRR, co dla Pekinu było krokiem wrogim. Towarzysze chińscy byli bowiem nastawieni wrogo do towarzyszy radzieckich. Efektem było załamanie relacji Chin i Wietnamu Północnego. W 1979 roku już zjednoczony Wietnam został zaatakowany przez Chiny i rozegrała się krótka, choć krwawa i nierozstrzygnięta, wojna graniczna. Wrogość wobec Chin utrzymuje się w Wietnamie mimo upływu lat. Podsyca ją konflikt na Morzu Południowochińskim. Chiny i Wietnam toczą spór o kilka wysepek i atoli, które w większości zostały zagarnięte przez Chińczyków. Dodatkowo w 2014 roku chińska firma próbowała umieścić platformę wiertniczą na wodach, które Wietnamczycy uznają za swoje. Efektem była fala zamieszek w Wietnamie i ataków na Chińczyków i ich firmy. Intensywne chińskie zbrojenia nie nastrajają optymistycznie rządzących w Hanoi, dlatego pojednanie z USA postępuje konsekwentnie. Choć oba państwa toczyły wojnę mniej niż przed pół wiekiem, dzisiaj pamięć o niej nie jest już tak żywa jak jeszcze kilka lat temu.
Autor: mk/AG / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl