Ambasador USA w Libii i trzech jego współpracowników zostało zabitych w ataku w Bengazi. Amerykanie mieli zginąć, gdy uciekali z budynku konsulatu zaatakowanego przez agresywny tłum. Władze zapewniają, że ambasadora zabili "pogrobowcy reżimu Muammara Kaddafiego". Barack Obama i NATO zdecydowanie potępili atak. Z kolei libijskie władze przeprosiły "Stany Zjednoczone, naród i cały świat".
Początkowo informowano o jednej ofierze ataku na konsulat. Libijskie służby zapewniały, że reszta pracowników placówki dyplomatycznej została ewakuowana i jest bezpieczna.
Nieudana ucieczka
Jednak przed południem agencja Reuters zacytowała przedstawiciela władz libijskich, który podał informację o śmierci łącznie czterech osób, w tym ambasadora. Amerykanie mieli zginąć w "ataku rakietowym".
Jak uzupełnił później przedstawiciel libijskich władz, czwórka zginęła w samochodzie, którym starała się uciec od agresywnego tłumu w bezpieczne miejsce. Ich pojazd miał zostać ostrzelany z broni maszynowej i granatników przeciwpancernych.
CNN powołała się na jednego z najemników broniących ambasady, który potwierdził, że Amerykanie zginęli w samochodzie trafionym przez granat przeciwpancerny. Libijczycy twierdzą, że do Bengazi leci już samolot wojskowy USA, który ma zabrać ciała zabitych.
Jednak panarabska telewizja Al-Dżazira podała, że ambasador USA poniósł śmierć z powodu zatrucia się dymem podczas wtorkowego ataku na amerykański konsulat.
Waszyngton poruszony
W specjalnym komunikacie "oburzający" atak na konsulat ostro potępił prezydent USA. Obama zapewnił, że zaordynował wzmocnienie ochrony placówek dyplomatycznych Stanów Zjednoczonych na całym świecie, zwłaszcza w Trypolisie.
- USA zdecydowanie odrzucają uwłaczanie i poniżanie wyznań, ale musimy jednoznacznie odrzucić tego rodzaju bezsensowną przemoc, która odebrała życie czterem przedstawicielom naszego kraju - stwierdził prezydent.
Ambasador z pasją
Sekretarz stanu USA Hillary Clinton z kolei potępiła atak jako czyn "bestialski i brutalny". Wyraziła "głęboki smutek" z powodu tych ofiar. Clinton podkreśliła, że Amerykanie, którzy zginęli w Bengazi, byli "zaangażowani w udzielanie pomocy narodowi libijskiemu w osiągnięciu lepszej przyszłości". Podkreśliła, że pasją ambasadora Stevensa była "służba, dyplomacja i naród libijski". Stevens "ryzykował życiem, żeby pomóc narodowi libijskiemu w budowaniu podstaw nowego, wolnego kraju" - powiedziała sekretarz stanu USA
NATO potępia
- Taka przemoc nie może być nigdy usprawiedliwiana - napisał z kolei w oświadczeniu sekretarz generalny NATO, który złożył kondolencje rodzinom i bliskim ofiar. Rasmussen z uznaniem odniósł się do słów przedstawiciela libijskich władz, który potępił atak w Bengazi, wyraził ubolewanie w związku z nim i obiecał współdziałanie. - To ważne, że nowa Libia zmierza w stronę pokojowej, bezpiecznej i demokratycznej przyszłości - podkreślił szef NATO.
Libia przeprasza
Za atak przeprosił przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Libii Mohammed Megarjef. - Przepraszamy Stany Zjednoczone, naród i cały świat za to, co się stało - powiedział Megarjef na konferencji prasowej, transmitowanej na żywo przez telewizję Al-Dżazira.
Winni zwolennicy Kaddafiego?
Libijski wiceminister spraw wewnętrznych zapewnił natomiast, że za atakiem na Amerykanów stoją zwolennicy obalonego w ubiegłym roku Muammara Kaddafiego. Jego zdaniem wskazuje na to wykorzystanie granatników.
Wydaje się to mało wiarygodnym argumentem, ponieważ po wojnie domowej tego rodzaju uzbrojenie ma wielka liczba byłych rebeliantów . - To pogrobowcy reżimu - pomimo tego stwierdził wiceminister.
Poważny incydent
Do walk przed konsulatem Stanów Zjednoczonych w Bengazi doszło w nocy z wtorku na środę. Tłum uzbrojonych i agresywnych mężczyzn otoczył budynek w reakcji na podawaną przez islamskie media informację o nakręconym w Stanach Zjednoczonych filmie, obrażającym proroka Mahometa.
Tłum próbował się wedrzeć do budynku, co wywołało starcia z rządowymi służbami bezpieczeństwa. Według przedstawiciela tych sił Abdela-Monena al-Hurra w stronę konsulatu strzelano z ręcznych granatników przeciwpancernych RPG-7 i karabinów. Drogi prowadzące do amerykańskiej placówki zostały zamknięte. Ostatecznie tłum wdarł się do budynku i podpalił go.
Do ataku zapewne posłużyła broń, która służyła rebeliantom do obalenia reżimu Muammara Kaddafiego. Po zakończeniu walk większość byłych rebeliantów nie oddała swoich karabinów i granatników, co czyni podobne erupcje agresji bardzo niebezpiecznymi.
Zły film
Atak w Bengazi miał związek z podobnymi zajściami w Kairze. W ciągu dnia tłum około dwóch tysięcy Egipcjan demonstrował przed ambasadą USA, gdy egipskie media poinformowały o rzeczonym "bluźnierczym" filmie. Kilkudziesięciu demonstrantów sforsowało mur otaczający amerykańską placówkę dyplomatyczną i wdarło się na dziedziniec. Ściągnęli flagę USA i zastąpili ją czarną flagą z islamskim wyznaniem wiary: "Nie ma Boga nad Allaha, a Mahomet jest jego prorokiem". Film, który stał się przedmiotem protestu w Kairze przedstawia proroka Mahometa uprawiającego seks oraz kwestionuje jego status jako posłańca Boga.
Autor: mk, jak/fac, gak, mtom / Źródło: reuters, pap