Do serii eksplozji doszło w sobotę przed południem w centrum Kabulu w Afganistanie. Były spowodowane atakiem rakietowym na dzielnicę rządową i tzw. strefę zieloną, w której znajdują się ambasady państw zachodnich. - Co najmniej osiem osób zginęło, a 31 odniosło rany - poinformował rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych Tarik Arian. Terroryści z tak zwanego Państwa Islamskiego przyznali się do przeprowadzenia ataków.
Informację o ataku potwierdził rzecznik afgańskiej policji. Pociski wystrzelono z mobilnych wyrzutni rakietowych znajdujących się poza obrzeżami Kabulu. Jedna z nich została zlokalizowana przez policję - podał szef MSW.
Według informacji udostępnionych przez rzecznika ministerstwa zdrowia publicznego Nurullaha Tarakaiego wszyscy zabici to cywile. - Ich liczba może jeszcze wzrastać w miarę odgruzowywania zniszczonych budynków i przeczesywania zagrożonego terenu przez policję - dodał.
Tak zwane Państwo Islamskie przyznało się do ataków rakietowych w Kabulu
Terroryści z tak zwanego Państwa Islamskiego przyznali się do przeprowadzenia sobotnich ataków rakietowych w stolicy Afganistanu Kabulu, w których zginęło co najmniej osiem osób, a 31 odniosło obrażenia - podała amerykańska organizacja pozarządowa SITE Intelligence Group.
Wcześniej rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid zapewnił, że "ataki rakietowe nie były dziełem bojowników z Emiratu Islamskiego (tak siebie określają talibowie z Afganistanu - red.)". - Nie zezwalamy na ślepe ostrzeliwanie pociskami moździerzowymi obszarów zaludnionych - dodał.
Ataki zostały potępione przez głównego negocjatora rządu afgańskiego, przewodniczącego Najwyższej Rady Pojednania Narodowego Abdullaha Abdullaha, który napisał na Twitterze, że "stojący za zamachami tchórze muszą natychmiast zaprzestać atakowania i terroryzowania cywilów".
W sobotę minister spraw wewnętrznych Afganistanu informował, że rano miały miejsce dwie pomniejsze eksplozje. Doszło do wybuchu samochodów policyjnych, pod które podłożono semtex. Zginął jeden policjant, a trzech innych odniosło rany.
Do ataków doszło przed wizytą sekretarza stanu USA w Katarze
AFP zaznacza w komentarzu, że do ataków w Kabulu doszło bezpośrednio przed spotkaniem szefa amerykańskiej dyplomacji Mike'a Pompeo z przedstawicielami talibów oraz rządu afgańskiego w Dosze. Sekretarz stanu przybył do Kataru, by spotkać się z każdą z tych delegacji z osobna - podała AFP. Będzie też rozmawiać z emirem Kataru, szejkiem Tamimem ibn Hamadem as-Sanim.
Zgodnie z porozumieniem zawartym w lutym ubiegłego roku przez administrację USA i talibów, ci ostatni mieli powstrzymać się od wszelkich ataków na obszary zaludnione w Afganistanie w zamian za ostateczne wycofanie wojsk interwencyjnych USA. Mimo to w kraju dochodzi do licznych ataków, za którym stoją organizacje i struktury nie będące bezpośrednio podporządkowane talibom. Inny warunek lutowego porozumienia - bezpośrednie negocjacje talibów z rządem Afganistanu również realizowany jest z wielkim trudem, jak podkreślają media.
Na początku tygodnia Donald Trump podjął decyzję o wycofaniu do 15 stycznia 2021 roku grupy 2 tys. wojskowych z 4,5-tysięcznego kontyngentu USA, jaki jeszcze stacjonuje w Afganistanie. Oznacza to przyspieszenie ostatecznej daty repatriacji jednostek amerykańskich z Afganistanu, którą wyznaczono pierwotnie na koniec drugiego kwartału 2021 r. Takie ustalenia zostały podjęte w ramach porozumienia zawartego przez rząd USA z przedstawicielami talibów w lutym.
"Położenia kresu niekończącym się wojnom, w które zaangażowane są wojska amerykańskie", chce nie tylko Donald Trump, który w ramach swej kadencji wypełnił wyborcze obietnice z 2016 r., ale również prezydent elekt Joe Biden - podkreśliła AFP.
W ciągu ostatnich sześciu miesięcy - już po podpisaniu porozumienia o wycofaniu wojsk USA - w Afganistanie doszło do 53 samobójczych ataków terrorystycznych oraz 1250 eksplozji, które pociągnęły za sobą 1210 ofiar śmiertelnych i 2500 rannych wśród ludności cywilnej - poinformował na początku tygodnia rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych w Kabulu Tarik Arian.
Źródło: Reuters, PAP