Kiedy FBI aresztowało latem 2010 grupę rosyjskich agentów "nielegałów", rozwścieczony premier Władimir Putin obiecał surowe ukaranie osoby, która dopuściła się zdrady. W ustach rosyjskich polityków pojawiły się sugestie, że zdrajca zapłaci za swój czyn życiem - co nie było rzadkością w bogatej historii sowieckiego wywiadu. Póki co, były oficer wywiadu podejrzany o wydanie siatki agentów Amerykanom, został oficjalnie oskarżony. Oczywiście zaocznie, bo nie wiadomo, gdzie się ukrywa.