Burze śnieżne, które nawiedziły podczas minionego weekendu północno-wschodnie rejony USA, pozbawiły prądu ponad 3,2 mln gospodarstw domowych i firm. Władze zapowiadają, że sytuacja wróci do normy dopiero za kilka dni mimo, że opady śniegu ustały w niedzielę. Zanotowano co najmniej 6 ofiar śmiertelnych.
W wielu miejscach warstwa ciężkiego, mokrego śniegu sięga 60 cm. Opady wyrządziły znaczne szkody w drzewostanie, bowiem liście wciąż znajdujące się jeszcze na drzewach "łapały" znacznie więcej śniegu niż drzewa ich pozbawione.
6 osób nie żyje
Gałęzie, a nawet grube konary nie wytrzymywały obciążenia i masowo łamały się. Fatalne warunki atmosferyczne spowodowały śmierć co najmniej 6 osób.
Władze wprowadziły stan wyjątkowy w New Jersey, Connecticut, Massachusetts i w części stanu Nowy Jork. Najgorsza sytuacja panuje w zachodnich rejonach stanu Massachusetts, gdzie spadło 68,6 cm śniegu.
Odwołano tysiące połączeń lotniczych i kolejowych. Trudna sytuacja panuje na drogach.
W północnych rejonach Wschodniego Wybrzeża USA pierwszych poważnych opadów śniegu należy spodziewać się zwykle na przełomie listopada i grudnia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/fot. EPA