Dokładnie 25 lat temu na trawniku Białego Domu doszło do jednego z najbardziej symbolicznych uścisków dłoni we współczesnej historii Bliskiego Wschodu. W obecności 42. prezydenta USA premier Izraela Icchak Rabin oraz przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jasir Arafat podpisali porozumienie, które miało stać się fundamentem procesu pokojowego między zwaśnionymi narodami. Ćwierć wieku po dyplomatycznym triumfie Palestyńczycy przygotowują się do opuszczenia flagi powiewającej nad misją dyplomatyczną OWP w Waszyngtonie. Decyzje o jej zamknięciu - przy aprobacie władz Izraela - podjęła kilka dni temu administracja Donalda Trumpa.
Goszczeni przez prezydenta Billa Clintona liderzy Palestyny i Izraela spotkali się w Waszyngtonie 13 września 1993 roku, aby podpisać - wynegocjowane wcześniej w stolicy Norwegii - Porozumienie z Oslo. Miało ono stać się podstawą przyszłego, trwałego porozumienia pokojowego między Izraelczykami i Palestyńczykami, które miało zostać podpisane w ciągu pięciu lat. Dla tych drugich było także nadzieją na utworzenie niepodległego państwa. Rok później trzech polityków, odpowiedzialnych za ten dyplomatyczny sukces: Icchak Rabin, Jasir Arafat oraz ówczesny szef izraelskiej dyplomacji, późniejszy prezydent Izraela Szimon Peres za swoje wysiłki otrzymali Pokojową Nagrodę Nobla.
25 lat po tych wydarzeniach, kiedy w Białym Domu zasiada Donald Trump, a stosunki USA z Palestyńczykami znajdują się w krytycznym momencie, historyczne porozumienie z Oslo wydaje się jedynie reliktem minionej epoki. Naród pod rządami Mahmuda Abbasa postrzega obecnego amerykańskiego prezydenta jako niekwestionowanego sojusznika prawicowego izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, a tego z kolei jako swojego największego wroga.
Kwestie będące przedmiotem negocjacji między Izraelczykami i Palestyńczykami ćwierć wieku temu dziś są dalej żywe. Mowa tu o statusie Jerozolimy, którą oba narody uznają za swoją stolicę, losie milionów palestyńskich uchodźców, którzy już od czasów wojny w 1948 roku byli zmuszani opuszczać swoje rodzinne ziemie, izraelskim osadnictwie na terenach okupowanych, czy kwestii umowy granicznej. - Dla mnie dziś (porozumienie z) Oslo nie istnieje - oświadczył Jasir Abed Rabbo, jeden z nielicznych palestyńskich polityków, którzy wiedzieli od Jasira Arafata o tajnych izraelsko-palestyńskich negocjacjach, trwających w Norwegii już od 1992 roku.
73-letni obecnie Rabbo przyznaje, że strona palestyńska popełniła wówczas błędy. Dziś niewielu wierzy jeszcze w proces pokojowy. Z przeprowadzonym w zeszłym miesiącu sondażu Palestinian-Israeli Pulse (przeprowadzanego przy współpracy izraelskiego Centrum Badań nad Pokojem oraz palestyńskiego Centrum Badań Polityki i Sondaży) wynika, że dwupaństwowe rozwiązanie popiera dziś łącznie 43 procent Żydów i Palestyńczyków. To najniższy wynik od dwóch dekad - zaznacza agencja Reutera.
- Nie powinniśmy pogrążać się w żałobie - twierdzi jednak Rabbo. - Powinniśmy mieć nową strategię - nie po to, by wyrzec się prawa Palestyńczyków do samostanowienia, nie by wyrzec się prawa do budowy naszego własnego, niepodległego państwa, ale po to, by znaleźć sposoby i środki, by osiągnąć te cele innymi sposobami i innymi środkami niż próbowaliśmy w przeszłości - dodał.
Zdaniem Yossiego Beilina, jednego z izraelskich negocjatorów z Oslo, porozumienie jest możliwe, potrzeba do niego tylko odpowiednich ludzi. - Zawarcie porozumienia nie potrwa długo, jeśli odpowiedni ludzie znajdą się na właściwych pozycjach - stwierdził. - Donald Trump nie oznacza zmiany, jest niszczycielem, ale nie będzie tam [w Białym Domu - red.] na zawsze. I wierzę, że - tak jak to było w Oslo - ostatecznie wszystko zależy od stron [konfliktu - red.]. Jeżeli zarówno my, jak i Palestyńczycy będziemy chcieli zawrzeć pokój, zawrzemy pokój - dodał.
W zawartych w 1993 roku Porozumieniach z Oslo po raz pierwszy wspomniano o budowie Autonomii Palestyńskiej – tymczasowej, jak zakładano, władzy Palestyńczyków nad Zachodnim Brzegiem i Strefą Gazy.
Ostatecznym owocem Porozumienia z Oslo miał być pokój między dwoma suwerennymi państwami, ale wskutek błędów obu stron - szczególnie jednak uporu Jasera Arafata pod koniec lat 90., który nie chciał iść na kompromis z Tel Awiwem i doprowadził tym samym do wybuchu drugiej intifady w 2000 r. - końcowego porozumienia, ustanawiającego niepodległą Palestynę, nie udało się podpisać do tej pory.
Autor: momo\mtom\kwoj / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: gpo.gov