Do 11 wzrosła liczba ofiar lawiny, jaka w ubiegły piątek zeszła na szczycie K2 w Krakorum. - Liczy się każda godzina. Uwięzieni, jeżeli żyją, walczą z niedoborem wody, tlenu i gęstniejącą na tej wysokości krwią - tłumaczy zdobywca K2 Krzysztof Wielicki.
Pakistańskim ratownikom udało się uratować dwóch Holendrów. Ze szczytu schodzi ranny włoski himalaista Marco Confortola. - Ludzie w bazie obserwują cały czas jego drogę i modlą się o jego powrót - powiedział Mohammad Akram zastępca przewodniczącego Adventure Foundation. - Schodzi powoli ze względu na odmrożenia. Już niedługo powinien on zejść do obozu 1, który znajduje się na wysokości nieco powyżej 6 tys. metrów - dodał Akram.
Liczy się czas
Lawina najprawdopodobniej zablokowała zejście - ocenia w TVN24 Krzysztof Wielicki, himalaista, zdobywca szczytu K2. - Apatia, brak decyzyjności, zrezygnowanie, brak tlenu i płynów, gęstniejąca krew na tej wysokości, z tym się zmagają ci, których uwięziła lawina. Sytuacja himalaistów na K2 nie wygląda dobrze - dodaje Wielicki.
Zdaniem polskiego himalaisty, uwięzieni w śniegu mają jeszcze szansę na przeżycie. - Tutaj liczy się czas. Żeby dość do miejsca wypadku, należy wspinać się non stop przez co najmniej 24 godziny - tłumaczy Wielicki. - Helikopter nie jest w stanie zrzucić tam ratowników - kończy.
Tu zginęli Polacy
K2 to drugi najwyższy, po Mount Everest, szczyt na świecie (8611 m n.p.m.), leżący na granicy Pakistanu i Chin. Uchodzi za jeden z najtrudniejszych do zdobycia ośmiotysięczników. W roku 1986 zginęło tam trzynastu himalaistów, w tym Polacy - Dobrosława Miodowicz-Wolf, Tadeusz Piotrowski i Wojciech Wróż.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/APTN