Policjanci w Uhercach Mineralnych (woj. podkarpackie) zatrzymali do kontroli samochód, który jechał za szybko. Okazało się, że kierowca wiezie do szpitala rodzącą żonę. Dzięki pomocy mundurowych szybko i bezpiecznie dotarli do lecznicy. Kobieta urodziła synka w Lesku, na jedynej w Bieszczadach porodówce. "Strach pomyśleć, co byłoby w sytuacji, gdyby Oddziału Położniczego nie było tak blisko" - skomentował personel szpitala.
Do zdarzenia doszło w czwartek (4 kwietnia) przed południem, w miejscowości Uherce Mineralne w powiecie leskim na Podkarpaciu. Policjanci ruchu drogowego zatrzymali tam do kontroli drogowej volkswagena, którego kierowca znacznie przekroczył dopuszczalną prędkość.
"Zdenerwowany kierowca oznajmił funkcjonariuszom, że jego żona zaczęła rodzić i pilnie musi zawieźć ją do szpitala. Policjanci podjęli decyzję o pilotażu volkswagena do najbliższego szpitala" - przekazała w komunikacie aspirant sztabowa Anna Oleniacz z policji w Sanoku.
Urodziła synka. "Mama i dziecko czują się dobrze"
Rodząca kobieta została przetransportowana do szpitala w Lesku.
"Pacjentka została przejęta przez personel medyczny, który zajął się nią troskliwie. Poród niestety przebiegał z powikłaniami i ostatecznie kierownik oddziału lek. Iwona Holcman podjęła decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Niedługo po tym rodzice, Ilona i Kamil, powitali na świecie swojego synka" - czytamy na oficjalnym facebook'owym profilu Szpitala Powiatowego w Lesku.
Jedyna porodówka w Bieszczadach
Jak poinformowała placówka, mama i dziecko czują się dobrze. Jednak podobne sytuacje w przyszłości, mogą nie skończyć się w ten sposób. Oddział położniczy w leskim szpitalu to ostatnia funkcjonująca porodówka w Bieszczadach. W ciągu kilku ostatnich lat - z powodów finansowych - zlikwidowano porodówki w Sanoku i Ustrzykach Dolnych.
Nad leską porodówką również wisi widmo likwidacji. Oddział - jak przekazywało kierownictwo szpitala - rocznie generuje straty rzędu kilku milionów złotych. Leski szpital ma około 80 milionów długu, czeka go restrukturyzacja. Jednym z pomysłów na poprawę sytuacji finansowej - byłego już dyrektora lecznicy - była likwidacja porodówki. Uchwałę w tej sprawie dającą dyrektorowi zielone światło do działań podjęli lescy radni powiatowi, ale po społecznych sprzeciwach i protestach od pomysłu odstąpiono.
Kobieta, która urodziła w leskim szpitalu, jechała z Krościenka. To ponad 35 kilometrów drogi. Kolejna porodówka znajduje się dopiero w Brzozowie, dwa razy dalej.
"Strach pomyśleć, co byłoby w sytuacji, gdyby Oddziału Położniczego nie było tak blisko. Wczoraj wszystko skończyło się szczęśliwie, ale jest to niestety sytuacja bardzo realna, która mogłaby mieć całkiem inny, nie tak optymistyczny scenariusz… Oby nie musiała nikogo spotkać." - czytamy na profilu leskiego szpitala.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock