Wtorek, 26 lipca W chwili śmierci 76-latek z Witoszowa Dolnego na Dolnym Śląsku ważył 35 kilogramów. Córka brała emeryturę ojca i pozostawiła go własnemu losowi
Sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie anonimowy telefon do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej z prośbą o interwencję. Gdy pracownicy socjalni przyszli na miejsce, nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. - Zastałyśmy w pościeli, w takiej zastygłej postawie osobę leżącą, zarośniętą, która była wygłodzona. Widać to było ewidentnie. Wokół niej latały muchy – mówi Beata Zajac-Bruzda, pracownik socjalny GOPS w Świdnicy.
Był skrajnie wykończony
Na miejsce wezwano pogotowie. Mężczyzna trafił na oddział ratunkowy szpitala Latawiec w Świdnicy. - Był skrajnie wyniszczony. Można to porównać tylko do ludzi pokazywanych na filmach z Oświęcimia. Wielkie stawy i kości obciągnięte skórą i nic więcej. Brzuch, przez który było widać kręgosłup. Jedna potworna odleżyna od łopatek do pośladków pokryta gęsto larwami much. Po prostu człowiek zagłodzony na śmierć – opisuje dr Leszek Krata ze Szpitala Latawiec w Świdnicy.
Dorosły mężczyzna ważył zaledwie 35 kilogramów. Mimo próby reanimacji nie udało się go uratować. Sprawa zajęła się prokuratura. - Dysponujemy pełną dokumentacją lekarska, dysponujemy zdjęciami pacjenta. Nie mogę ujawnić tych zdjęć, albowiem są one bardzo drastyczne. Wszczęliśmy w tej sprawie śledztwo w sprawie narażenia 76-letniego mężczyzny na bezpośredniego niebezpieczeństwo utraty życia, jak również w sprawie nieumyślnego spowodowania jego śmierci – mówi prokurator Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.
Córka: ja nic nie wiem
Rodzina nie pofatygowała się nawet przyjechać do szpitala. Córka, która mieszkała z ojcem w jednym pokoju, nie zajmowała się nim, ale zabierała jego emeryturę, co potwierdzają sąsiedzi. - Tylko się żalił, że nie ma pieniążków, że mu zabierają pieniążki. No to ja mówię, to schowaj sobie. On chował, ale mówi, że jak schowa, to mu i tak zabiorą – mówi pani Kazimiera, mieszkanka Witoszowa Dolnego. I dodaje: - Jak żyję, a mam 81 lat, to się z czymś takim w życiu nie spotkałam.
Córka z mediami nie rozmawia. Jej siostra, mieszkająca zaledwie 100 metrów od domu, w którym umierał jej ojciec, miała niewiele do powiedzenia. - Ja tam nie chodziłam, ja nic wiem na ten temat. Ja mam swoją rodzinę. Muszę się swoją rodziną zająć, mam pięcioro dzieci – ucina.
"Dziwi mnie postawa sąsiadów"
Opieka społeczna uważa, że sygnał powinni wysłać sąsiedzi. - Dziwi mnie postawa sąsiadów. Mógł, obojętnie kto, jeden telefon wcześniej wykonać i byłoby na pewno inaczej – mówi dyrektor GOPS w Świdnicy Ewa Burdek
Ale GOPS wiedział, że córka, z którą mieszkał zagłodzony mężczyzna, nie radzi sobie wychowawczo. Pięć lat temu odebrano jej prawa rodzicielskie do piątki swoich dzieci właśnie z powodu zaniedbań. - W momencie, kiedy już nie było dzieci, osoby dorosłe powinny sobie radzić same. Rodzina nigdy nie zgłaszała się o pomoc, a pomocy społecznej udziela się na wniosek – mówi Burdek.
Teraz sprawa zajmie się prokuratura. Za zaniedbanie i zagłodzenie swojego ojca córkom pana Kazimierza grozi do pięciu lat więzienia.