4 lipca wybraliśmy prezydenta. Po krótkiej kampanii wyborczej, która odbyła się w cieniu smoleńskiej katastrofy i podczas katastrofalnej powodzi, większość wyborców postawiła swój krzyżyk przy nazwisku Bronisława Komorowskiego.
9 kwietnia wybory prezydenckie wydawały się odległe i przewidywalne. Do urn mieliśmy pójść dopiero za pół roku, a według ówczesnych sondaży łatwo wygrałby je Bronisław Komorowski, pokonując Lecha Kaczyńskiego i Jerzego Szmajdzińskiego (inni kandydaci się jeszcze nie zgłosili). Smoleńska katastrofa, w której zginął urzędujący prezydent i kandydat lewicy, zmieniła wszystko.
Pełniący obowiązki prezydenta marszałek Sejmu, a zarazem kandydat PO, w ciągu dwóch tygodni musiał zarządzić nowe wybory, które z kolei według konstytucji musiały się odbyć w ciągu 60 dni od ich ogłoszenia. Ostatecznie pierwsza tura wypadła 20 czerwca, a druga 4 lipca.
Komorowski vs Kaczyński
W prezydenckim wyścigu wystartowało 10 kandydatów (nie było żadnej kobiety), ale naprawdę liczyło się tylko dwóch: Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński. O ile na początku przewaga tego pierwszego wydawała się pewna, to kandydat PiS szybko zaczął odrabiać straty. Zebrał najwięcej podpisów pod swoją kandydaturą, pokazał odmieniony, łagodniejszy wizerunek, w sztabie postawił na polityków młodszych i nie kojarzonych z twardą linią partii. Jego rywala z kolei prześladowały gafy: zrobił Marka Belkę wiceszefem ONZ, chciał wyprowadzić Polskę z NATO i sprawdzał czym zajmuje się RBN w Wikipedii.
Mimo tego Komorowski wygrał pierwszą turę, ale nie zyskał ponad połowy głosów i w drugiej musiał zmierzyć się z Jarosławem Kaczyńskim. W pierwszej kandydat PO dostał 41,5 procent, PiS – 36,5, a Grzegorz Napieralski z SLD nieoczekiwanie 13,7 procent. I to o głosy oddane na lidera Sojuszu przez następne dwa tygodnie zabiegali obaj kandydaci. Katolik Bronisław Komorowski poparł in vitro, a znany z niechęci do postkomunistów Jarosław Kaczyński wyciągnął rękę do Józefa Oleksego, nazywając go „lewicowym politykiem średnio-starszego pokolenia”. Napieralski ostatecznie nie poparł żadnego z kandydatów.
53:47
W drugiej turze Komorowski wyprzedził Kaczyńskiego o 6 punktów procentowych, ale był moment podczas wyborczej nocy, gdy to w sztabie PiS mogły strzelać korki od szampanów – po obliczeniu połowy głosów PKW ogłosiła zwycięstwo prezesa. Ostatecznie na Bronisława Komorowskiego zagłosowało 8.933.887 Polaków (53,01 proc.), Jarosława Kaczyńskiego natomiast poparło 7.919.134 (46,99 proc.). Frekwencja wyniosła 55,31 procent
Trzej w jednym dniu
8 lipca z kolei obowiązki prezydenta pełniły trzy osoby. Rano marszałkiem Sejmu przestał być Bronisław Komorowski, którego na czele państwa zastąpił na kilka godzin marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Wieczorem obowiązki przejął z kolei nowy marszałek Sejmu, Grzegorz Schetyna z PO.
Tekst: Katarzyna Wężyk Wideo: Stanisław Maksymowicz //mat, fac/k
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: S.Maksymowicz/tvn24.pl