Kamil Stoch został w Pjongczangu mistrzem olimpijskim w skokach narciarskich. Trener Stefan Horngacher zapytany, czy to jego największy sukces w karierze szkoleniowej, nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
- Tutaj odnieśliśmy sukces, rok temu w Lahti zostaliśmy drużynowymi mistrzami świata, wygranie przez Kamila dwa razy z rzędu Turnieju Czterech Skoczni to też wielki sukces. To szalony sport, we wszystkich tych zawodach konkurencja jest olbrzymia, więc trudno wybrać ten najistotniejszy wynik - podkreślił Austriak.
Spisał się świetnie
Stoch, który w sobotę prowadził już po pierwszej serii, o 3,4 pkt wyprzedził triumfatora z normalnej skoczni Niemca Andreasa Wellingera oraz o 10,4 pkt Norwega Roberta Johanssona. - Byłem zdenerwowany przy okazji pierwszego skoku Kamila, bo nie było wiadomo, co on da. Jednak objął prowadzenie i mogłem się uspokoić. W drugiej serii zaniepokoił mnie skok Andreasa Wellingera. Trafił na lepsze warunki i potrafił je wykorzystać. Kamil potrzebował więc również dobrej próby. Spisał się świetnie i wygrał. Nawet nie wiem, co o tym powiedzieć - przyznał Horngacher. - To były sprawiedliwe zawody i chciałoby się, aby tak to częściej wyglądało - dodał, nawiązując do fatalnych warunków atmosferycznych, które tydzień temu pokrzyżowały jego zawodnikom plany na obiekcie normalnym.
Mamy szanse
Na niedzielę zaplanowano sesję treningową, ale Stoch na pewno nie weźmie w niej udziału. - Co do reszty, musimy się zastanowić. Emocje muszą opaść i pomyślimy o tym jutro - stwierdził trener. W poniedziałek konkursem drużynowym skoczkowie zakończą rywalizację w Korei Południowej. - Na pewno mamy szanse na medal, ale nie wiem, jakiego koloru. Faworytami numer jeden są Norwegowie, potem Niemcy. To będą jednak zupełnie inne zawody niż dzisiejsze. Mam już w głowie pomysł na kolejność, w jakiej chłopaki będą skakali, ale to też trzeba jeszcze przedyskutować. Może będziemy kombinowali nad taktyką, może nie. Pomyślimy o tym jutro, bo dziś już jestem "martwy" - wyznał Horngacher.
Autor: rk / Źródło: PAP