Piątek, 11 czerwca Nawet dwa miliony złotych - tyle mogli przekazać swojej dyrektorce nauczyciele i pracownicy jednej ze szkół podstawowych w Moszczenicy niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. 41-letnia kobieta została zatrzymana. Jest podejrzana o przekroczenie uprawnień oraz zmuszanie swoich podwładnych do zaciągania kredytów.
Agnieszka D. była dyrektorem podstawówki od sześciu lat. Za jej kadencji, szkoła odnosiła duże sukcesy. Od kuratorium oświaty w zeszłym roku otrzymała ocenę wyróżniającą. Miała jednak swoją mroczną tajemnicę, której skutki odczuwają niemal wszyscy jej podwładni. Groźbą, podstępem, ale i na litość. Według pracowników szkoły, właśnie tymi sposobami pani dyrektor miała zmuszać ich do zaciągania kredytów. A zaciągali prawie wszyscy: wicedyrektorzy, nauczycielki i kucharki. Brali w bankach pożyczki i przekazywali pieniądze swojej przełożonej.
Najważniejsza wartość: pomagać innym
W szkole o niczym innym się nie mówi, jak tylko o tym: kto ile wziął. Pracownicy niechętnie chcą na ten temat rozmawiać. I nie chodzi tu tylko o wstyd, ale o to, ze ich rodziny nie wiedzą, że pomagali finansowo pani dyrektor. - Gdyby przyszła zwykła koleżanka, to bym się zastanawiała, czy wziąć kredyt. Ale tu przychodzi pani dyrektor, która mówi, że najważniejszą wartością jest pomagać innym - mówi jedna z pracownic szkoły.
Niektórzy brali kredyty z wdzięczności, inni ze strachu, a jeszcze inni po prostu z dobrego serca. Mechanizm działania pani dyrektor był zawsze taki sam. Jak twierdzą nauczyciele, najważniejsze było to, żeby nikt o niczym nie wiedział.
- Roztaczała wokół siebie aureolę. Stwarzała wrażenie majętnej i wywiązującej się ze swoich zobowiązań. Tłumaczyła się przejściowymi problemami finansowymi - opisuje Mariusz Kowalewski, nauczyciel W-F. - Była dobrym psychologiem, nawet jak ją aresztowali nie było widać strachu na jej twarzy - dodaje anonimowy pracownik szkoły.
W sumie takich umów kredytowych zawarto ponad sto. Kobieta zgromadziła w ten sposób około dwóch milionów złotych.
Na co pożyczała?
Dopóki kredyty były spłacane przez ich przełożoną, nie było żadnego problemu. Problem zaczął się wtedy, kiedy o pieniądze zaczęły dopominać się banki. Sprawa wyszła zaś na jaw po anonimie do prokuratury. Pani dyrektor pod koniec maja została aresztowana, prokuratura postawiła jej zarzuty. Wtedy też sytuacja wokół niej zaczęła się nieco klarować.
Z oświadczenia majątkowego Agnieszki D. za rok 2009 wynika, że razem z mężem jest współwłaścicielka domu wartego pół miliona zŁotych. Ma też działkę z budynkiem mieszkalnym i gospodarczym, wartą ćwierć miliona złotych oraz dwa kredyty na łączną kwotę ponad 250 tys. zł.
Dlaczego pożyczała na konto innych? Jedni twierdzą, że pani dyrektor najprawdopodobniej wpadła w spirale kredytową, inni podejrzewają ją o uzależnienie od hazardu. Teraz sprawę wyjaśnią już śledczy.
tka,mkg