Medalu polskich siatkarzy nie było, nie obyło się jednak bez biało-czerwonych akcentów podczas olimpijskiego finału. Trybuny w hali zdominowali polscy kibice, którzy kupili bilety przed turniejem licząc, że w meczu o złoto zobaczą podopiecznych Andrei Anastasiego.
Po niesamowitym finale Rosjanie (z którymi Polska przegrała w ćwierćfinale) pokonali Brazylię 3:2, mimo, że przegrywali 0:2, a rywale mieli trzy piłki meczowe.
Od morza do Tatr
- Brazylijczycy to jedna z najlepszych drużyn na świecie, wiele razy to udowadniali. Rywale zbyt szybko uwierzyli, że już mają wygrany ten mecz, ale także zmiany jakie dokonał nas szkoleniowiec zupełnie ich zaskoczyły - podsumował kapitan "Sbornej" Taras Chtiej.
Niedługo potem złoty medal na jego szyi zawiesiła polska olimpijka wszech czasów - Irena Kirszensztajn-Szewińska.
Na wypełnionych do ostatniego miejsca trybunach Earls Court trwała regularna walka na doping. Kilka tysięcy fanów Rosji i Brazylii próbowało przekrzyczeć się nawzajem. Nie zabrakło polskich kibiców m.in. z Olsztyna, Łodzi, Konina, Wieliczki, Tychów czy Bolesławca.
Załamany Giba
Mecz oglądały też m.in. siatkarki reprezentacji Brazylii, które dzień wcześniej pokonały w finale Amerykanki 3:1 i po raz drugi z rzędu zdobyły olimpijskie złoto. "Miss światowych boisk" Jaqueline Carvalho po spotkaniu musiała pocieszać swojego męża Murilo, który nie wyglądał na zbyt szczęśliwego ze zdobycia srebrnego medalu. Jeszcze w smutniejszym nastroju opuszczał boisko najpopularniejszy brazylijski siatkarz Giba, dla którego były to ostatnie igrzyska olimpijskie. - Gram od 20 lat w narodowym zespole, spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Od 12 lat pracuje z Bernardo Rezende (szkoleniowcem kadry - red.), zdobyłem w siatkówce wszystkie możliwe tytuły. Przyjechałem do Londynu, by zdobyć złoty medal na zakończenie mojej kariery reprezentacyjnej. Niestety nie udało się - podsumował łamiącym się głosem kapitan drużyny, złoty medalista i MVP igrzysk w Atenach w 2004 roku.
Autor: kcz//kdj/k / Źródło: PAP