Środa, 21 września Źle wyprofilowana droga i woda, która wylała się na jezdnię - to najbardziej prawdopodobne przyczyny katastrofy drogowej w Woli Zambrowskiej na Podlasiu. Na początku roku zginęło w niej sześć osób. Reporter TVN24 dotarł do opinii biegłego, z której wynika, że to błędy budowlane doprowadziły do wypadku.
10 lutego na prostym odcinku drogi bus, jadący od Wysokiego Mazowieckiego zjechał na przeciwny pas drogi i tam stanął w poprzek jezdni. Auto zostało uderzone przez jadącą od Zambrowa ciężarową scanię z przyczepą, która przewoziła produkty mleczarskie.
"Ta woda leje się strumieniem"
Za kierownicą busa siedział 35-letni Marcin, syn pani Marii Dorofiejuk. - To była – nie wiem – pułapka, zasadzka. Od Bielska do Zambrowa była droga bardzo dobra, bo myśmy też jechali w tym dniu. Była idealna nawierzchnia. I raptem... niespodzianka.
W miejscu, w którym doszło do wypadku, mimo iż świeciło słońce, nie było żadnych opadów, był lód - woda z okolicznych posesji spłynęła nie do rowów, a na jezdnię.
- Mamy opinię, że w ogóle nie powinna być dopuszczona do użytkowania w takim stanie - twierdzi Dorofiejuk. Powołuje się na opinię biegłego sądowego. Wytyka on wiele błędów projektantom i inwestorowi, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Największym problem są źle wykonane zjazdy z posesji, z których woda ścieka prosto na jezdnię.
- Ta woda leje się strumieniem - twierdzi Dariusz Groszfeld, mieszkaniec Woli Zambrowskiej. Podkreśla, że dzieje się tak bez względu na porę roku. - Jeśli drogę projektuje się w Warszawie za biurkiem, nie jest się na miejscu, to tak później wychodzi - dodaje inny mieszkaniec.
"Woda musi spłynąć na jezdnię"
Ale nie tylko mieszkańcy czy biegły sądowy wskazują na rażące zaniedbania, jakich dopuściła się Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przy przebudowie tej drogi. Na zlecenie prokuratury sprawą zajął się podlaski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego.
- Rów biegł i biegnie z jednej i z drugiej strony drogi. Na pewnym odcinku został zasypany. W miejsce rowu położono rurę. I w tym miejscu woda nie ma miejsca do spłynięcia do rowu, czyli musi spłynąć na jezdnię - zauważa Jakub Grzegorczyk, podlaski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Jego zastępca, Witold Roszkowski dodaje zaś, że 17 zjazdów, które są przedmiotem postępowania inspektora "zostały wykonane przez inwestora w warunkach samowoli budowlanej".
Inspektor nadzoru budowlanego zapewnia, że inwestor poniesie konsekwencje. I będzie go to drogo kosztować.
Kolejny wypadek? "Może, ale nie musi"
Jednak Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, inwestor i właściciel drogi, na której doszło do wypadku, ani problemu, ani swoich błędów nie widzi.
- Nie będę się odnosił do opinii, której nie mamy - mówi Rafał Malinowski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg krajowych i Autostrad Oddział w Białymstoku.
Na uwagi reportera, że niedługo znów będzie chłodno, a woda będzie spływała i może powtórzyć się tragedia sprzed kilku miesięcy, odpowiada: - Może, ale nie musi. Będzie tak, jak do tej pory, dopóki nie zaistnieją nowe okoliczności, proszę pana. I dodaje: nasi eksperci twierdzą, że droga jest zbudowana prawidłowo, a przyczyny wypadku bada prokuratura.