Stało się, Walia w półfinale Euro 2016. Na Stade Pierre-Mauroy w Lille pokonała Belgię 3:1. By tego dokonać, stosowała metody proste i skuteczne. To wystarczyło.
Rok temu Gareth Bale pokonał belgijskiego bramkarza, a Walia pokonała Belgię w eliminacjach Euro. Także dzięki temu zwycięstwu awansowała, po raz pierwszy od 58 lat, do wielkiej imprezy. A może przede wszystkim dzięki temu zwycięstwu. - Tamten mecz był momentem przełomowym dla reprezentacji, a tamten gol najważniejszym w mojej karierze. To wtedy uwierzyliśmy, że stać nas na zwycięstwa nawet nad wielkimi rywalami - wyznał Bale, największa gwiazda walijskiej ekipy. Na drodze do półfinału Euro 2016 stanęła im druga drużyna rankingu FIFA. Przed turniejem selekcjoner Belgii Marc Wilmots wypalił, że tak naprawdę to na sukces nie liczy. - Hiszpania, Niemcy czy Francja mają ogromne możliwości. Obok Włoch i Portugalii jesteśmy w gronie outsiderów - zapowiedział. W kraju wierzono, że chciał zdjąć z graczy presję, która już wtedy była duża.
Bomba Nainggolana, główka Williamsa
W piątek Wilmots nie mógł posłać na boisko obrońcy Jana Vertonghena. 29-latek uszkodził staw skokowy, będzie odpoczywał nawet przez dwa miesiące. Belgowie od razu ruszyli do ataku, szybko zakotłowało się pod bramką Wayne’a Hennesseya. Romelu Lukaku zaprezentował się jako skrzydłowy, dograł w pole karne z lewej strony. Uderzył Yannick Carrasco - piłka odbiła się od obrońcy. Poprawił Thomas Meunier - też w obrońcę. Huknął w końcu Eden Hazard - tym razem piłka, po rykoszecie, poszybowała nad poprzeczkę. Hazard - który dobrze czuje się na tym stadionie, zanim w 2012 roku trafił do Chelsea, latami grał przecież w Lille - nie mógł uwierzyć, że ta kanonada nie zakończyła się sukcesem. W odpowiedzi samotnie szarżował Bale, trafił w boczną siatkę.
W 13. minucie Radja Nainggolan - mając dużo miejsca, czasu i swobody - przymierzył z 25 metrów, bardzo mocno i bardzo precyzyjnie. Hennessey musnął piłkę końcami palców, ale wybić jej nie zdołał. Szansę mieli i Walijczycy, którzy wreszcie pofatygowali się na połowę rywala większą liczbą zawodników. I gdyby nie kapitalna parada Thibauta Courtoisa, Neil Taylor wyrównałby główką. Dokonał tego, w 30. minucie, Ashley Williams. Walia biła rzut rożny, Williams znalazł się przed bramką sam, bez obstawy. Główkował dokładnie, przy słupku, piłka jeszcze skozłowała i Courtois był bezradny.
Sytuacja się odwróciła, teraz to Belgia musiała się bronić.
Zatańczył z obrońcami
Jak w początkowej fazie pierwszej połowy, tak i po przerwie to ekipa Wilmotsa cisnęła i przeważała. A w 55. minucie Bale zdecydował się na długie podanie do pędzącego Aaron Ramsey, ten od razu dograł w pole karne do Hala Robsona-Kanu. Co zrobił walijski napastnik? Przyjął, okręcił się, ośmieszył Meuniera, ośmieszył Marouane’a Fellainiego i wpakował piłkę do siatki.
Belgowie raz za razem nękali Hennesseya, jednak ani on, ani jego koledzy błędów nie popełniali. Przetrwali oblężenie. W samej końcówce wyruszyli z kontrą. Wrzucał Neil Taylor, główką na 3:1 strzelił Sam Vokes, który wszedł na murawę pięć minut wcześniej.
Stało się, półfinał mistrzostw Europy dla Walii. Czeka na nią Portugalia, która w czwartek pokonała Polskę w rzutach karnych. Po przeciwnych stronach staną zatem koledzy z Realu Madryt - Bale i Cristiano Ronaldo.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl