To był mecz godny finału Konferencji Zachodniej. Dopiero w dogrywce San Antonio Spurs potwierdzili swoją wyższość nad Oklahomą City Thunder, wygrali 112:107 i całą rywalizację 4:2. W wielkim finale drużyna z Teksasu zagra z Miami Heat.
W poprzednim sezonie również obie drużyny zagrały w decydujących o losach tytułu spotkaniach. Po pełnej emocji siedmiomeczowej rywalizacji po mistrzowskie pierścienie sięgnęli Heat.
Ławka najważniejsza
Kluczem do czwartej wygranej Spurs była głębia ławki rezerwowych. Dzięki zawodnikom drugiego planu zupełnie niewyczuwalna stała się strata Tony'ego Parkera, który w drugiej połowie nabawił się kontuzji stawu skokowego.
Ale końcówka meczu należała do Tima Duncana. Podkoszowy gości zdobył siedem ostatnich punktów dla swojej drużyny, dając lekcję basketu Serge'owi Ibace. Łącznie Duncan rzucił 19 punktów i zaliczył 15 asyst. Wchodzący z ławki Boris Diaw zaliczył 26 "oczek", a Manu Ginobili - również rezerwowy - 15.
Pięciu to za mało
Sytuacja na parkiecie zmieniała się niemal z minuty na minutę. Gdy goście wygrali trzecią kwartę 37:20, odskakując rywalom na 12 punktów, wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty. OKC przeprowadziło wówczas szaloną pogoń, która doprowadziła do dogrywki. "Gromy" jak zwykle bazowali na talentach strzeleckich swojego super-duetu - Russell Westbrook i Kevin Durant. Pierwszy zdobył 34 punkty, drugi trzy mniej.
Problem Thunder polegał jednak na tym, że pięciu zawodników trafiało tego dnia do kosza.
Oklahoma City Thunder - San Antonio Spurs 107:112 (23:20, 26:22, 20:37, 32:22, 6:11)
OKC: Westbrook 34, Durant 31, Jackson 21, Ibaka 16, Fisher 5
SAS: Diaw 26, Duncan 19, Leonard 17, Ginobili 15, Green 11, Parker 8, Bonner 6, Splitter 5, Bellinelli 3, Joseph 2
Autor: koma / Źródło: Reuters