Środa, 20 kwietnia Ofiara groźnego recydywisty musi mieszkać z nim w jednym bloku, bo prokurator nie zgodził się wnioskować o areszt dla przestępcy. Śledczy uznał bowiem, że wystarczy dozór policyjny i zakaz zbliżania się do ofiary, mimo że ta mieszka piętro niżej.
Maciej każdego dnia na klatce schodowej jednego z gdańskich bloków, w którym mieszka, może spotkać swoich prześladowców. Pod koniec ub. grupa mężczyzn brutalnie go pobiła. - Około godziny pierwszej w nocy syn wrócił do domu. Pobity, przestraszony, trzęsący się – opowiada pani Krystyna, matka pobitego chłopaka.
Teraz Maciej boi się wychodzić z domu, tym bardziej, że bandyci mieszkają nieopodal, a jeden z nich, który w dodatku jest recydywistą (odpowiadał za rozbój) mieszka w tym samym bloku, piętro wyżej.
- Jeśli ich tutaj spotykam, nie widzę możliwości powrotu do domu - przyznaje Maciej.
Policja wnioskuje, prokuratura odmawia
Zastraszony chłopak początkowo nie chciał iść na policję. Ale w końcu się przełamał. Funkcjonariusze szybko zamknęli chuliganów.
- Policjanci, którzy prowadzili sprawę, wykonali szereg czynności, zebrali bogaty materiał dowodowy pozwalający na postawienie zatrzymanym trzech zarzutów – mówi st. sierż. Aleksandra Siewert z gdańskiej policji.
Bandyci odpowiadają za pobicie, zniszczenie bębna należącego do Maćka i groźby pod jego adresem.
Ale szybka akcja policji wcale nie zakończyła tego koszmaru. - Biorąc pod uwagę zebrany materiał dowodowy, wnioskowaliśmy do prokuratury o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Prokurator nie przychylił się do naszego wniosku – wyjaśnia Siewert.
Prokuratura nie przychyliła się jednak do wniosku policji. - Po ocenie materiału dowodowego, po analizie wagi zarzutów prokurator uznał, że wystarczającym środkiem zabezpieczającym prawidłowy tok postępowania będzie dozór policji z zakazem kontaktowania się z pokrzywdzonym – mówi Jolanta Janikowska-Matusiak z prokuratury rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
Nie dopatrzyli się nieprawidłowości
Zdaniem adwokata Jacka Potulskiego, sam fakt, że pokrzywdzony i podejrzany mieszkają w jednym miejscu powinien być przesłanką do zastosowania szczególnych środków zapobiegawczych
- Jak można się nie zbliżać mieszkając w jednym bloku, przechodząc i wchodząc do bloku jedna klatką i z założenia jadąc jedną windą? – zastanawia się pani Krystyna, matka pobitego chłopca.
W związku z wątpliwościami sprawę skontrolowała Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. I nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości w nie zastosowaniu aresztu tymczasowego.
- Na tym etapie, na którym prokuratura badała sprawę, nie zachodziły przesłanki, które uzasadniały przesłanie wniosku o tymczasowe aresztowanie. Taką decyzję podejmuje prokurator i nie jest zobligowany wnioskiem policji – stwierdza Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Żyją w strachu
Pani Krystyna i jej syn do dziś nie rozumieją decyzji prokuratury. Żyją w strachu przed bandytami. Kolega Maćka, który razem z nim był na celowniku chuliganów, nie wytrzymał tej presji i uciekł z Gdańska.
- Po prostu mu grożono, że cytuję: "nie będzie miał tutaj życia" – mówi Maciek.
Akt oskarżenia przeciwko oprawcom Maćka pod koniec marca śledczy skierowali do sądu. Bandyci będą odpowiadali, przynajmniej na razie, z wolnej stopy. I mimo wątpliwości co do skuteczności prawa w tej sprawie, Maciek i jego rodzina nie zamierzają rezygnować z dochodzenia sprawiedliwości.
- Ze złem powinno się walczyć, a nie uciekać od niego, bo ono się wtedy rozrośnie i będzie więcej takich ofiar jak ja – stwierdza Maciek.
mac/tr