Sześć punktów Meksyku po dwóch meczach grupowych mundialu. Pogromcy Niemców tym razem musieli walczyć, dosłownie, z agresywnie grającą Koreą Południową. Skończyło się wygraną 2:1. Cud, że rywale kończyli spotkanie w komplecie.
Meksyk to etatowy uczestnik fazy pucharowej mundiali. Od 1994 roku zawsze wychodził z grupy, ale również za każdym razem przegrywał już w 1/8 finału. Przed tym turniejem zapowiadał, że tym razem liczy na więcej, przynajmniej na ćwierćfinał.
Wygranym meczem z Niemcami (1:0) aspiracje te potwierdził. Przed starciem z Koreańczykami selekcjoner Juan Carlos Osorio robił wszystko, aby zwycięstwo z mistrzami świata jak najszybciej poszło w zapomnienie. - Mecz z Koreą będzie zupełnie inny. Musimy się skoncentrować i zrobić kolejny krok - tonował nastroje.
Koreańczycy niczym jego piłkarzy nie zaskoczyli. Już pierwszym meczem dali się poznać jako drużyna równie waleczna co brutalna. Głowę tracili także, gdy sami mieli atakować. Przez całe spotkanie kilka razy zapędzali się groźnie w pole karne przeciwnika, ale w decydujących momentach gubili piłkę lub pudłowali.
Ręka, karny, gol
W wojenkę zaproponowaną przez rywala Meksykanie wciągnąć się nie dali. Zagrali dojrzale, cierpliwie czekali na swoje szanse. Prowadzenie objęli dość przypadkowo, po karnym podyktowanym z zagranie piłki ręką.
W drugiej połowie kontrowali. Sytuacji mieli wiele, ale głębszy oddech złapali, gdy z pola karnego trafił Javier Hernandez. To nie ostudziło głów Koreańczyków, którzy atakowali uparcie, ale jeszcze bardziej chaotycznie. Z każdą kolejną minutą wzrastał też poziom ich agresji.
Wydawało się, że w końcu arbiter wyrzuci do szatni któregoś z ich piłkarzy. I wtedy padł gol, dla Korei. Błysnął Son Heung-min, czyli ten którego trudno utożsamiać z tak grającą Koreą. Pomocnik Tottenhamu ładnie przymierzył zza pola karnego.
Na więcej jemu i kolegom nie starczyło czasu. Meksyk wykonał zadanie w stu procentach.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl