Mnie seks przed zawodami nie służy. Tracę wtedy tonus mięśniowy i mam... za miękkie nogi - przyznaje w wywiadzie dla "Playboya" mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski. Dodaje, że kulomioci muszą się dobrze prowadzić, choć on sam nie ma żadnych ograniczeń. - Co mi smakuje, to jem, ale nie mogę się spaść - mówi sportowiec.
Majewski wspomina w wywiadzie dla "Playboya" m.in. o tym, jak chodził do szkoły w Ciechanowie, gdzie poznał Dodę - Dorotę Rabczewską. Piosenkarka - jak mówi - parę razy próbowała nawet pchnać kulą.
- Dorota trenowała z nami na stadionie, ale z tego, co pamiętam, to sprint i skok w dal. Byliśmy w jednym klubie. Dobrze się zapowiadała. Była nawet mistrzynią województwa. Wszyscy ją znali jako córkę trenera - opowiada Majewski.
"Gortat na pewno dałby radę..."
Mówiąc, jak sam ćwiczy, mistrz olimpiski przyznaje, że dziennie przerzuca 5-10 ton.
Na pytanie, czy robi wsady do kosza 8-kilogramową kulą, odpowiada: - Z moimi warunkami to nie jest takie trudne. Może nie każdy koszykasz by tak potrafił, ale Marcin Gortat na pewno dałby radę.
Majewski - mówiąc o swoim zdrowiu - przyznaje, że czasami "strzelają mu plecy". - Kręgi czasami się przestawiają i trzeba oddać się w ręce terapeutów, wszystko ustawić. Nic innego nie pomoże. Czysta mechanika. Sportowcy są często bardziej upośledzeni od zwykłych ludzi, np. moje kręgi są ruchome. We właściwych miejscach trzymają je tylko mięśnie.
"Nie mogę się spaść"
Pytany, czy to prawda, że kulomioci źle się prowadzą, odpowiada, że kulomioci muszą się dobrze prowadzić, choć on sam nie ma żadnych ograniczeń.
- Co mi smakuje, to jem. Nie mogę się tylko nadmiernie spaść. Nie ma wśród nas sportowców, którzy prowadzą sterylny tryb życia. Jesteśmy grupą normalnych ludzi.
Jego zdaniem, najbradziej "nienormalni" wśród sportowców, są skoczkowie wzwyż, a przede wszystkim tyczkarze, którzy uprawiają najbardziej niebezpieczną formę lekkoatletyki.
- To są szaleńcy, którzy w każdej chwili mogą spaść i się zabić. I tyczkarze, i skoczkowie mają większą skłonność do ryzyka, a to idzie często w parze z rozrywką. Zresztą sportowcy to w ogóle bardzo rozrywkowi ludzie. Szczególnie pod koniec sezonu następuje rozpasanie na maksa - przyznaje mistrz olimpijski.
Ipmrezuje się też - jak przyznaje Majewski - w wiosce olimpijskiej. - (...) O medale walczy tylko garstka, i większość mieszkańców nie musi sie aż tak spinać. Dla wielu pobyt tam to prawdziwe wakacje z możliwością poznania sportowych idoli. Mieszkanie za darmo, jedzenie za darmo, wszyscy o ciebie dbają, nie trzeba się niczym przejmować. Poza tym codziennie jest tam jakaś impreza i szał radości, bo codziennie ktoś zdobywa medale. Uwielbiam tę atmosferę.
Mistrz olimpijski przyznaje, że w wiosce występuje smutek, ale go nie widać. - Nikt nie przejmuje się płaczami w hotelowych pokojach. Tego nie widać, nie słychać. Ogólnie wszyscy są pijani i doskonalne się bawią - mówi sportowiec.
Majewski pytany, czy młodym adeptom kuli może polecić seks przed zawodami, odpowida: - To zależy. Mnie seks nie służy. Tracę wtedy tonus mięśniowy (napięcie - przyp. red.) i mam... za miękkie nogi. Innym, z tego co słyszałem, pomaga.
"Giertych ma dobre warunki"
Pytany, czy dostaje jakieś propozycje wyborcze, polityczne, Majewski przyznaje, że tak. - Od prawa do lewa. Chyba wszystkie partie już się do mnie zgłaszały. Nie mam czasu i ochoty na takie zabawy. W sporcie panują jasne zasady. Jeśli ktoś je łamie, jest karany. A w polityce za łamanie zasad często czekają nagrody i wyróżnienia.
Dopytywany, czy wśród polityków widzi potencjalnego kulomiota, Majewski wskazuje na Romana Giertycha. - Ma dobre warunki. Szkoda tylko, że ze sportem zawsze był na bakier.
Autor: mac//kdj / Źródło: Playboy