Wielka Francja, wielki Antoine Griezmann! Les Bleus w finale Euro 2016. W Marsylii pokonali Niemców 2:0 i w niedzielę, o złoto, zagrają z Portugalią.
Nikt nie miałby nic przeciwko, gdyby tak wyglądał skład finału. Francuzi - gospodarze, którzy rozkręcali się z meczu na mecz, przed półfinałem brutalnie sprowadzając na ziemię rewelacyjnych do tej pory Islandczyków. Niemcy - mistrzowie świata, którzy wyrzucili z turnieju Włochów. Ale musieli radzić sobie w mocno przemeblowanym składzie, bo Joachimowi Loewowi z różnych powodów wypadli Mario Gomez, Sami Khedira i Mats Hummels. Lukę w środku pomocy z przymusu wypełniał Emre Can, który do półfinału nie zagrał we francuskim Euro nawet minuty.
Les Bleus zaczęli od mocnego uderzenia, jakby uskrzydleni chóralnym odśpiewaniem Marsylianki. Antoine Griezmann, mający apetyt na króla strzelców mistrzostw, w swoim stylu zbiegł ze skrzydła do środka i sprawdził, jak rozgrzany jest Manuel Neuer. Niemiec z trudem, ale sobie poradził. Koledzy Neuera skupili się na statycznym rozgrywaniu piłki, pewnie z nadzieją na uśpienie Trójkolorowych, i w odpowiednim momencie włączeniu przyspieszenia. W taki sposób akcji omal nie skończył Can, ale Hugo Lloris nie chciał być gorszy od swojego niemieckiego vis-a-vis.
Nieoczekiwany gol
Z gospodarzy zaczęło schodzić powietrze. Co z tego, że Stade Velodrome dopingowało ich wrzawą z kilkudziesięciu tysięcy gardeł, skoro od 20. minuty spotkania zaczynali rządzić mistrzowie. Wyglądało to tak, jakby Niemcy grali u siebie, a Francuzi byli po piekielnej dogrywce z Italią. A było przecież odwrotnie. Gdyby Thomas Mueller, wyraźnie bez formy na mistrzostwach, nie zaspał i nie przegapił podania od Joshuy Kimmicha, to niemiecka maszyna miałaby niezłą zaliczkę na drugą połowę.
A tak miała tylko potężną przewagę w posiadaniu piłki (68 proc. do 32) i trzykrotnie większą liczbę podań. To robiło wrażenie. Les Bleus odpowiadali kontratakami, licząc na szybkość Griezmanna. To było za mało. Potrzebowali cudu. I taki się zdarzył, tuż przed przerwą.
Bastian Schweinsteiger za wybijanie wrzuconej w niemieckiej pole karne piłki zabrał się rękami. Dostał kartkę, Francuzi karnego, a Griezmann nie zawiódł. 1:0 dla Francji w najmniej spodziewanym momencie. Powinni przegrywać, a to prowadzili. Ktoś zapyta "jaka ręka?". Powtórki rozwiały wątpliwości. Była.
Dwa ciosy: kontuzja i bramka
Mistrzowie musieli atakować, ale popadali w coraz większe tarapaty. Najpierw przez kontuzję stracili Jarome'a Boatenga, czyli filar bloku obronnego.
Aż w końcu dobił ich Griezmann, który wykorzystał masę błędów niemieckich obrońców i bramkarza Neuera, który zamiast łapać piłkę, wybił ją pod nogi właśnie małego, ale zwinnego napastnika reprezentacji Francji. To był koniec.
W niedzielę finał. Tam na gospodarzy od środy czeka Portugalia.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl