Poniedziałek, 10 stycznia Pracownikom starostwa powiatowego w Gnieźnie zablokowano dostęp do lokalnych portali informacyjnych. Jest podejrzenie, że chodzi o to, by urzędnicy nie komentowali artykułów i wpisów nieprzychylnych władzom samorządowym, choć te twierdzą, że to przypadek przy testowaniu nowych systemów bezpieczeństwa. Blokadę ostatecznie zdjęto, ale niesmak pozostał.
- Z tego co udało się nam dowiedzieć to blokadą objęci są wszyscy pracownicy. W tym rzecznik prasowy. To trąci cenzurą prewencyjną - mówił Ramzes Temczuk, wydawca portalu gniezno.com.pl.
I choć nieprzychylne wpisy pojawiają się zawsze i wszędzie, to zdaniem dziennikarzy czarę goryczy miały przelać wpisy blogera Szymona Sedno. W jego satyrycznych opowiadaniach Gniezno jest przedstawione jako zoo, a politycy jako zwierzęta. Starosta Dariusz Pilak występuje tam jako Bocian i przyznaje, że to jego przezwisko ze szkoły.
W świecie internetu, zwierząt i nie tylko
Próbka takiego opowiadania wygląda następująco (w oryginalnej pisowni):
- Wciąż siedzą w necie, komenty walą niepochlebne Łosiowi i Terrarium. Trza to ukrócić. Za robotę mają się wziąć - stwierdził Bocian.
- No to co robim? Zakupić więcej pluskiew, kamer i innych podglądaczy? - powiedziała Margeritta.
- [...] Trzeba faunę pozbawić dostępu do ogrodowych szczekaczy, jak są na służbie u mnie, Znaczy się, będziemy blokować faunie udział w netowych newsach i pyskówkach. W Terrarium to mają ciężko pracować dla króla, a nie brylować w sieci z braku zajęcia. Tera będzie po łosiowemu, czyli po mojemu - dodał Bocian.
Testy przyszłości
Dariusz Pilak zarzeka się, że nawet nie wie, gdzie bloga znaleźć, a nawet jakby chciał, to przy jego "nakładzie pracy i działań" i tak by nie miał czasu. Zapewnia też, że blokada została zdjęta. Proszony o zademonstrowanie, stwierdza, że "u niego internet nie działa". Podobnie jak na innych w całym budynku.
"Zadziałał" dopiero następnego dnia.
Starostwo tłumaczyło, że "chwilowo w urzędzie występowały problemy z dostępem do wszystkich stron internetowych". Powód była modernizacja i przebudowa systemu, a także testowanie nowych programów, które w przyszłości mają blokować urzędnikom dostęp np. do portali rozrywkowych. Tyle, że w czasie testów można było na nie wchodzić bez problemu.
Ramzes Demczuk nie wierzy w te tłumaczenia.
- To są znane programy i nie wymagają testów. Informatycy też nam tłumaczyli, że można to testować na jedynym komputerze. Poza tym teraz sieć starostwa będzie w nowym budynku, a blokady są też w starym budynku skąd się wyprowadzają gdzie testy nie mają sensu - mówi.
- To jest śmieszne, że władza w XXI wieku nie potrafi mieć dystansu i nie zwracać uwagi na to co wynika z wolności wypowiedzi. Absurd - puentuje dziennikarz.