Przez wiele lat rzuty wolne były tajną bronią warszawskiej Legii, a piłkarze tego klubu regularnie trafiali do siatki ze stojącej piłki. Dziś stałe fragmenty gry są największą słabością mistrzów Polski.
Leszek Pisz, Edson czy Tomasz Kiełbowicz - to tylko kilka nazwisk legijnych specjalistów od rzutów wolnych. Gdy któryś z nich podchodził do piłki, ustawionej w okolicach dwudziestego czy dwudziestego piątego metra, bramkarze rywali drżeli ze strachu.
Dziś legioniści nie tylko nie strzelają goli, ale mają też problem, by w ogóle trafić z rzutu wolnego w światło bramki... Klątwa Ljuboji? "Wojskowych" dopadła swoista klątwa Danijela Ljuboji. To właśnie doświadczony Serb był ostatnim zawodnikiem Legii, któremu udało się zdobyć bramkę uderzeniem z rzutu wolnego.
Przez niemal pół roku ze stałych fragmentów próbowało uderzać kilku legionistów, ale ani Dominik Furman, ani Helio Pinto, ani Ivica Vrdoljak nie potrafili zamienić rzutu wolnego na gola. Najbliższy tej sztuki był Tomasz Brzyski, ale i jego uderzenia padały łupem golkiperów rywali. Trening czyni mistrza Problemy Legii wynikają głównie z... braku treningu. Dopiero niedawno paru graczy "Wojskowych" zdecydowało się zostawać po zajęciach, by poćwiczyć strzały z rzutów wolnych. Leszek Pisz każdego tygodnia - w trakcie i po treningach - wykonywał takich powtórzeń ponad 300.
Autor: ekstraklasa.tv