Mundial w Brazylii trwa ponad miesiąc, a dokładnie 32 dni. Ale dla reprezentacji Anglii zakończył się w zasadzie już w ósmym dniu turnieju. Po zaledwie dwóch meczach! Angielskie gwiazdki, zaraz po spotkaniu z Kostaryką, wracają więc do domu, jak niepyszne, a na placu boju pozostaną już tylko zagraniczne gwiazdy Premier League.
Wyspiarze nie wyszli z grupy po raz pierwszy od 1958 roku (na mundial w 1974 i 1994 r. nawet się nie zakwalifikowali). Wtedy, w finałach MŚ w Szwecji, podopieczni selekcjonera Waltera Winterbottoma nie awansowali do fazy pucharowej, choć nie ponieśli ani jednej porażki (odpadli po trzech remisach - ze Związkiem Radzieckim, Brazylią i Austrią), teraz zaś zespół dowodzony przez trenera Roya Hodgsona przegrał już dwa spotkania.
Wciąż z Hodgsonem
Anglii nikt na mundialu nie upokorzył. Reprezentacji nie zmiażdżyła też fala krytyki. Ale deklaracja prezydenta Football Association, Grega Dyke'a, że Hodgson, mimo bezdyskusyjnego niepowodzenia, nie straci posady, fanów narodowego zespołu obojętnymi nie pozostawiła.
Od zarabiającego bowiem trzy i pół miliona funtów rocznie szkoleniowca wymaga się, by jego podopieczni zwyciężali, a nie honorowo przegrywali.
Kibica przecież niespecjalnie interesują wyświechtane frazesy o przebudowie drużyny, procesie jej odmładzania, niechęci do kadry najlepszego obrońcy Johna Terry'ego, czy kontuzji Theo Walcotta. Łakną za to sympatycy futbolu wygranych, awansów i trofeów. Ale z drugiej strony, czy Harry Redknapp, Brendan Rodgers lub Jose Mourinho, których dziennikarze najczęściej typowali na następcę Hodgsona, byliby w stanie sukces reprezentacji Anglii zagwarantować?
Selekcja była prosta
Nawet dyżurnym krytykom Hodgsona trudno jednak przyczepić się do dokonanej przez niego selekcji piłkarzy. Wybrał trener najlepszych zawodników, bo… wyboru wielkiego nie miał.
Czy pominięci przez szkoleniowca Andy Carroll, Jermain Defoe, Michael Carrick i Ashley Cole mogli odmienić losy rywalizacji w grupie? Chyba nie. Także już po przegranym meczu z Włochami, pytani o zmiany w podstawowej jedenastce na spotkanie z Urugwajem fachowcy, odpowiadali chórem, by… niczego w składzie nie zmieniać!
Gdyby trafił Rooney…
Po kolejnej przegranej przez Anglików z kretesem wielkiej imprezie znów odżyła na Wyspach dyskusja na temat Premier League. Że wprawdzie wciąż jest prawdopodobnie najsilniejsza na świecie, ale że występujący w niej obcokrajowcy wstrzymują rozwój karier utalentowanej rodzimej młodzieży (na przykład, angielscy bramkarze bronią zaledwie w trzech spośród dwudziestu klubów Premier League!).
Można też jednak skoncentrować się tylko na bardziej szczegółowej analizie występu Anglii na mundialu. Wytknąć trenerowi pomyłki przy dokonywaniu zmian w trakcie meczu lub błędy popełniane przez Stevena Gerrarda, Glena Johnsona czy Phila Jagielkę w defensywie. A przecież gdyby Wayne Rooney i Daniel Sturridge strzelali precyzyjnie i mocno, jak czynili to w lidze, to Anglicy wcale nie musieliby teraz pakować walizek.
Też na trawie
Ale kibicowskie życie, także na Wyspach, nie znosi próżni. Odpadnięcie reprezentacji Anglii z mundialu niemal zbiegło się z rozpoczęciem Wimbledonu. A przecież emocje można przeżywać również na londyńskich kortach, tak samo zresztą trawiastych jak futbolowe boiska. Choć z pewnością są mniejsze, tak samo jak uderzana przez tenisistów piłka.
A co, jak ktoś bez futbolu wytrzymać nie może? To ma wtedy do wyboru - analizę właśnie ogłoszonego terminarza rozgrywek Premier League w sezonie 2014/15 lub typowanie składu reprezentacji Anglii na… mecz ze Szwajcarią. Czy zagra z Gerrardem, czy bez Gerrarda? Ale już nie w finałach MŚ, tylko we wrześniu, w eliminacjach mistrzostw Europy.
Autor: RAFAŁ NAHORNY (Canal+Sport, nc+)
Źródło zdjęcia głównego: nc+