Misja Andrei Anastasiego w polskiej siatkówce będzie kontynuowana. Włoch bronił swoich siatkarzy, krytykowanych za fiasko w Londynie. - Byłem z nich dumny i jestem dumny zwłaszcza teraz - zarzekał się. Miejsce poza olimpijskim podium Anastasi tłumaczył presją, jakiej jego zawodnicy nie podołali. - Czasami ona przytłacza - stwierdził.
Po zwycięstwie w Lidze Światowej na szyjach siatkarzy widziano już medale, ale z igrzysk biało-czerwoni wrócili z podkulonym ogonem. Przygodę z Londynem zakończyli na ćwierćfinale.
- To nie jest radosna konferencja. To moja pierwsza (na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski - red.) po niepowodzeniu. Czasami po prostu nie jest możliwe spełnienie oczekiwań. Taki jest sport i do tego trzeba się przyzwyczaić - mówił Anastasi.
I dodał: - Po Lidze Światowej zniknął nasz duch.
Odpadli z hukiem Jego zdaniem za mocno pompowano balon oczekiwań, który pękł z hukiem. Po dotkliwej przegranej w ćwierćfinale igrzysk z Rosjanammi, późniejszymi mistrzami olimpijskimi.
- Gdy obejmowałem zespół, nie byliśmy pewni gry na igrzyskach. Po roku czasu oczekiwało się od chłopaków złotego medalu. Może to jest problem? - zastanawiał się.
Sukcesów nie obiecuje
Włoch zostaje na stanowisku selekcjonera. Jego kontrakt z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej obowiązuje do 2014 roku. - Będe pracował dalej, żeby odnosić sukcesy w przyszłości. Jesteśmy w stanie je osiągnąć, ale nie mogę niczego obiecać - zastrzegał Anastasi.
Zaufania nie stracił
Szef Polskiego Związku Piłki Siatkowej zapewnił, że kredy zaufania, jakim obdarzył szkoleniowca w ubiegłym roku, jeszcze się nie wyczerpał.
- Mamy reprezentację, dobrze zorganizowany, związek, wspaniałaych kibiców. Nie myślę, że z naszą dyscypliną jest źle. Mamy bardzo fajny program. Są kolejne imprezy - patrzy w przyszłość Przedpełski.
Autor: twis / Źródło: tvn24.pl