|

Zmiażdżenie, postrzał, ścięcie głowy. Ludzie giną na planach filmowych, odkąd istnieje kinematografia

Bliscy sześcioletniej Renee Shin-Yi Chen po tragedii na planie "Strefy mroku", Glendale (Kalifornia)
Bliscy sześcioletniej Renee Shin-Yi Chen po tragedii na planie "Strefy mroku", Glendale (Kalifornia)
Źródło: Getty Images

Rzucamy się w to z bardzo małym szacunkiem dla ciała, używając rekwizytów, które mogą być bardzo niebezpieczne, zwłaszcza kiedy nie są odpowiednio traktowane - stwierdził w 2005 roku Michael Massee. 12 lat wcześniej, w czasie kręcenia "Kruka", oddał śmiertelny strzał do Brandona Lee. Wydarzenia na planie filmu "Rust" obudziły bolesne wspomnienia bliskich aktorów, kaskaderów i członków ekip filmowych, którzy stracili życie w wyniku wypadków na planach filmowych. Dochodzi do nich od ponad stu lat.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Według ustaleń śledczych do zdarzenia doszło o godzinie 13.50 czasu lokalnego po tym, jak asystent reżysera podał Baldwinowi jedną z trzech sztuk broni przygotowanych przez pracującą przy filmie zbrojmistrzynię Hannah Gutierrez-Reed, informując, że jest to broń "zimna", co na planie filmowym zwykło oznaczać, że jest nienaładowana. Aktor miał odegrać tak zwany cross draw, czyli sposób wydobywania broni z kabury zawieszonej po przeciwnej stronie niż ręka, którą strzelec ma ją chwycić. Następnie miał skierować lufę w kierunku kamery.

W tym czasie Joel Souza oglądał scenę ze stanowiska reżysera przez kamerę i na specjalnie ustawionych obok ekranach. Opisywał później, że w pewnym momencie usłyszał coś, co "brzmiało jak głośny strzał". Po chwili Halyna Hutchins osunęła się na ziemię i trzymając się za brzuch, powtarzała, że "nie czuje nóg". W pierwszym momencie reżyser nie zorientował się, że krew spływa także z jego ramienia.

Mimo natychmiastowej reakcji pracującego na planie medyka, a także wezwania służb ratunkowych, które przetransportowały 42-letnią operatorkę do oddalonego o 90 kilometrów szpitala, nie udało się jej uratować. 46-letni reżyser z raną prawego ramienia również trafił do szpitala. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura hrabstwa Santa Fe.

Odkąd istnieje kinematografia

Śmierć na planie filmu "Rust" stała się przyczynkiem do dyskusji na temat bezpieczeństwa. Kolejnej, bo do śmiertelnych wypadków w czasie kręcenia filmów dochodzi od początku istnienia kinematografii.

W 1914 roku trwały prace nad niemym westernem "Across the Border" kręconym w Canon City w stanie Kolorado (USA). W trakcie powtarzania jednej z ostatnich scen, w której aktorka Grace McHugh przemierza rzekę na koniu, zwierzę straciło równowagę i zostało wciągnięte przez nurt. Na pomoc topiącej się McHugh ruszył operator Owen Carter. Udało mu się złapać kobietę i wspólnie dostali się na mieliznę, która okazała się ruchomymi piaskami. Oboje zginęli.

Ich tragiczna śmierć jest jedną z pierwszych udokumentowanych na planie zdjęciowym. Film ukazał się, a Carter pośmiertnie otrzymał nagrodę Carnegie Hero Fund przyznawaną za nadzwyczajne akty heroizmu.

Rok później na planie niemego dramatu wojennego "The Captive" w reżyserii Cecila B. DeMille'a, w czasie powtórki sceny, w której żołnierze strzelali do zamkniętych drzwi, jeden ze statystów - mimo polecenia reżysera, aby załadować broń ślepymi nabojami - nieumyślnie zostawił w swoim karabinie pocisk. Trafił w głowę innego statysty, Charlesa Chandlera, który zginął na miejscu.

W czasie kręcenia jednego z największych przebojów lat 90., czyli "Bodyguard" z Whitney Houston i Kevinem Costnerem w rolach głównych, kierowca załogi, 33-letni Bill Vitagliano, został zmiażdżony między dwoma dźwigami oświetleniowymi.

Kilkunastu statystów odniosło obrażenia w czasie kręcenia kulminacyjnej sceny filmu "Titanic" w 1997 roku. Kiedy wypadali za burtę, część osób uderzyła o fragmenty atrapy transatlantyku, łamiąc kostki, kości policzkowe, żebra, uszkadzając śledzionę. Wodne ujęcia zakończyły się hipotermią aktorki Kate Winslet, która wcześniej omal nie utonęła, kiedy jej płaszcz zahaczył o element scenografii w czasie filmowej ucieczki Jacka i Rose korytarzami statku.

"Kruk"

Po śmierci Halyny Hutchins głos zabrała Shannon Lee, córka legendy kung-fu Bruce'a Lee i młodsza siostra aktora Brandona Lee, który w 1993 roku zginął na planie filmu "Kruk".

"Nasze serca są z rodzinami Halyny Hutchins i Joela Souzy, a także z wszystkimi zaangażowanymi w wypadek na planie 'Rust'. Nikt nigdy nie powinien zostać zabity przez broń na planie filmowym. Kropka" - oznajmiła.

Był 31 marca 1993 roku, za osiem dni miały zakończyć się zdjęcia do "Kruka" w reżyserii Alexa Proyasa, według scenariusza napisanego przez Davida J. Schowa i Johna Shirleya na podstawie komiksu Jamesa O'Barra o tym samym tytule.

Kręcono scenę, w której Eric Draven, grany przez Brandona Lee, w noc 30 października, nazwaną Nocą Diabła, wchodzi do mieszkania, w chwili gdy jego narzeczona jest atakowana przez członków gangu grasującego w Detroit. Bandyci zmuszają go, by patrzył na śmierć kobiety, potem go zabijają.

Według oryginalnego scenariusza zabójca Erica miał strzelić do niego z rewolweru Smith & Wesson 629 Classic, kaliber .44 Magnum, zawiniętego w torbę na zakupy. Był wykorzystany także w poprzedniej scenie, przed którą włożono do niego atrapy nabojów, które miały dać bardziej realistyczny efekt wystrzału. Tego typu komercyjne atrapy są zazwyczaj wyposażone w pocisk, z którego usuwa się proch i spłonkę, jednak w tym przypadku rekwizytorzy postanowili stworzyć własne, z których usunięto jedynie proch. Po użyciu i rozładowaniu rewolweru, w którego komorze znajdował się niewłaściwie dezaktywowany nabój, nieusunięta spłonka aktywowała się z wystarczającą siłą, aby wybić pocisk.

Nie wiadomo, czy tego nie zauważono, czy zignorowano wagę problemu, jednak przy kolejnym użyciu broni, po wymianie ręcznie wykonanych atrap na naboje ślepe, które nie mają pocisku, ale zawierają proch oraz spłonkę, w chwili gdy aktor Michael Massee wycelował do Brandona Lee, zablokowana w lufie kula wystrzeliła w jego kierunku.

Po feralnym strzale Lee upadł na plecy, choć według ustaleń miał przewrócić się w przód. Reżyser krzyknął "cięcie", ale odtwórca głównej roli nie wstał, co większość ekipy potraktowała jako sygnał, że po prostu się wygłupia.

Aktor nie odzyskał jednak przytomności. Żaden z członków ekipy filmowej nie podejrzewał, że mogło dojść do wypadku. Brandona Lee przetransportowano do szpitala, gdzie po sześciu godzinach operacji zmarł.

- Nigdy wcześniej nie mówiłem o tym przed kamerą. Kręciliśmy "Kruka" i Brandon zginął. Od tamtej pory jestem bardzo świadomy niebezpieczeństw, jakie wiążą się z tworzeniem filmów. Rzucamy się w to - przynajmniej w moim przypadku - z bardzo małym szacunkiem dla własnego ciała, używając różnych rekwizytów, które mogą być bardzo niebezpieczne, zwłaszcza kiedy nie są odpowiednio traktowane - mówił Michael Massee w wywiadzie dla Extra TV w 2005 roku.

"28 lat temu wstrząsnął mną szok i żałoba po stracie miłości mojego życia, Brandona Lee, co stało się tak bezsensownie" - opowiedziała Eliza Hutton, narzeczona Brandona Lee, w rozmowie z 26 października 2021 roku z magazynem "People".

"Znów boli mnie serce, teraz z powodu męża i syna Halyny Hutchins oraz wszystkich dotkniętych przez tę tragedię, której można było uniknąć. Wzywam osoby na kierowniczych stanowiskach w branży filmowej do zmiany, alternatywy dla prawdziwej broni na planie" - dodała.

Po dochodzeniu w związku ze śmiercią aktora, w którym materiałem dowodowym była między innymi taśma z zapisem tragicznego strzału, prokurator Jerry Spivey ogłosił, że nikomu nie postawiono zarzutów karnych i nie doszło do przestępstwa.

Studio Paramount Pictures wycofało się z dystrybucji obrazu przez wzgląd na brutalność niektórych scen, które oceniono jako nieodpowiednie w kontekście śmierci aktora. Dokończenia projektu podjął się Miramax. Brandona zastąpił Chad Stahelski, któremu - przy użyciu technologii obrazów generowanych komputerowo - nałożono twarz Lee. Film ostatecznie ukazał się w piątek, 13 maja 1994 roku.

"Strefa mroku"

"To niewiarygodnie tragiczne. I tak niewiarygodnie niepotrzebne. Współczuję wszystkim. Również Baldwinowi. Pamiętam, jak po tragedii w 'Strefie mroku' myślałem o tym, jak trywialny jest film w porównaniu do ludzkiego życia. To koszmar. I nie może się powtórzyć" - napisał scenarzysta Bennett Cohen na Twitterze.

"Strefa mroku" to amerykański klasyk z 1983 roku. Wyprodukowany przez Stevena Spielberga i Johna Landisa, podzielony na cztery segmenty, których scenariusze opierają się na odcinkach popularnego serialu telewizyjnego o tym samym tytule.

Pierwszy z nich nawiązuje do odcinka "Jakość miłosierdzia". Bill Connor, grany przez Vica Morrowa, zostaje przeniesiony w przeszłość, między innymi do wydarzeń wojny wietnamskiej z lat 1955-1975.

Był 23 lipca 1982 roku w Santa Clarita w Kalifornii. Na obszarze około 50 kilometrów rozciągał się otwarty teren, do którego nie docierały nocne światła miasta, a szeroka topografia obejmowała wzgórza, pustynię, gęsty las, a nawet przypominające dżunglę koryta rzeczne. Kręcono tam sceny do filmów, których akcja toczyła się w Brazylii, Afganistanie czy Wietnamie.

Dochodziła 2.30. Kręcono scenę, w której Bill Connor przenosił przez rzekę dwójkę wietnamskich dzieci, granych przez siedmioletniego Mycę Dinh Le oraz sześcioletnią Renee Shin-Yi Chen. Tego nie było w oryginalnym scenariuszu Johna Landisa. Scena została dodana do filmu, bo dyrektorzy wytwórni Warner Bros. uznali, że główny bohater jest zbyt niesympatyczny. Reżyser wymyślił, że Bill Conner "odkupi się", ratując sieroty.

- Chyba zwariowałem, że zgodziłem się kręcić tę scenę. Powinienem był poprosić o dublera - miał powiedzieć Victor Morrow przed zdjęciami.

Miejsce śmiertelnego wypadku na planie "Strefy mroku"
Miejsce śmiertelnego wypadku na planie "Strefy mroku"
Źródło: Getty Images

Śmigłowiec, którzy w rzeczonej scenie leciał nad głowami bohaterów, pilotował weteran wojny w Wietnamie Dorcey Wingo. Maszyna znajdowała się ponad siedem metrów nad ziemią, kiedy pilot wykonał zwrot o 180 stopni. W tym samym czasie na ziemi detonowano ładunki pirotechniczne. Jeden z nich wywołał awarię śmigłowca, a pilot stracił panowanie nad maszyną.

Tuż przed tragedią Victor Morrow miał wypuścić z rąk sześcioletnią dziewczynkę i wyciągnąć po nią rękę, ale wtedy spadł na nich śmigłowiec. Morrow i Myca dostali się pod główne śmigło, które obcięło im głowy i okaleczyło ciała. Renee została zmiażdżona przez maszynę.

W trakcie procesu obrona Johna Landisa twierdziła, że ładunki zostały zdetonowane w niewłaściwym momencie. Asystent operatora Randall Robinson zeznał, że kierownik produkcji Dan Allingham powiedział do pilota: "To za dużo. Wynośmy się stąd", na co reżyser miał zareagować, krzycząc do radia, aby zeszli jeszcze niżej. Według świadka pilot próbował opuścić obszar wybuchów, zanim stracił kontrolę nad maszyną. Inny operator Stephen Lydecker zeznał, że Landis umyślnie zlekceważył zagrożenie.

To Peter Wei-Teh Chen, wujek Renee Shin-Yi Chen, miał zaproponować, aby dziewczynka zagrała w "Strefie mroku", bo żona jego kolegi pracowała jako sekretarka przy produkcji filmu. Mimo że Renee nie miała wcześniej do czynienia z aktorstwem, jej rodzice Mark i Shyan-Huei Chen zgodzili się na udział córki w filmie. Uznali, że będzie to dla niej dobre doświadczenie. Chen zadzwonił później do innego znajomego, Daniela Le, którego syn miał wtedy siedem lat. Myca Dinh Le, podobnie jak Renee, nie miał doświadczeń z aktorstwem, a za jego zaangażowaniem do produkcji również stał Peter Wei-Teh Chen.

Dzieci były zatrudnione nielegalnie. Ówczesne prawo stanu Kalifornia nie pozwalało, aby nieletni pracowali w nocy. Rodzice otrzymywali wynagrodzenia za ich pracę "pod stołem", a jak ustalono w czasie śledztwa, o obecności dzieci na planie nie poinformowano służb ratunkowych.

Peter Wei-Teh Chen zeznał później, że nie wiedział, iż znajdą się w pobliżu śmigłowca lub materiałów wybuchowych. Nie wiedzieli o tym również rodzice dzieci.

W wypadku na planie "Strefy mroku" rannych zostało także sześć osób, które znajdowały się na pokładzie śmigłowca.

- Tworzenie filmów jest skomplikowane, zwłaszcza kiedy korzysta się z efektów wybuchowych lub akrobacji. Na moich planach często pojawia się ogień i jest to coś, o czym zawsze myślałem i co zawsze mnie martwiło. Ludzie odpowiedzialni za efekty specjalne mówią, że go kontrolują, ale coś takiego nie istnieje. Ogień zdaje się mieć własny umysł. Wydaje się, że w tym przypadku wiele rzeczy poszło źle i dziwnie. Na pewno nie powinno być tam dzieci - opowiadał w wywiadzie telewizyjnym w 1986 roku reżyser "Pogromców duchów" Ivan Reitman.

Po wypadku Steven Spielberg zakończył współpracę z reżyserem Johnem Landisem. W wydanej po raz pierwszy w 1997 roku książce "Steven Spielberg: A Biography" autorstwa amerykańskiego historyka filmowego Josepha McBride'a przyznał: "Żaden film nie jest wart tego, aby za niego umierać. Myślę, że dziś bardziej niż wcześniej ludzie potrafią przeciwstawić się producentom bądź reżyserom, którzy proszą o zbyt wiele. Jeśli dzieje się coś, co nie jest bezpieczne, każdy aktor i członek ekipy ma prawo krzyknąć: cięcie".

Bliscy sześcioletniej Renee Shin-Yi Chen po tragedii na planie "Strefy mroku", Glendale (Kalifornia)
Bliscy sześcioletniej Renee Shin-Yi Chen po tragedii na planie "Strefy mroku", Glendale (Kalifornia)
Źródło: Getty Images

Rodzice tragicznie zmarłych dzieci wytoczyli proces twórcom filmu, żądając 200 milionów dolarów odszkodowania. Doszło jednak do ugody, której szczegółów nie ujawniono.

John Landis oraz cztery inne osoby pracujące na planie, w tym kierownik produkcji i specjalista od materiałów wybuchowych, usłyszeli zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci. Zeznawało 71 świadków. W maju 1987 roku, po 10 miesiącach procesu, ława przysięgłych uznała ich za niewinnych. Przychylono się do twierdzenia obrony, że tragedia była wynikiem nieszczęśliwego wypadku.

- Nie było żadnego dobrego aspektu tej historii - stwierdził niemal 10 lat później Landis, dodając, że "tragedia miała ogromny wpływ na jego karierę".

Przez kolejne lata pracował jako reżyser między innymi "Nieoczekiwanej zamiany miejsc", "Szpiegów takich jak my", "Księcia w Nowym Jorku" czy "Blues Brothers 2000".

"Top Gun"

W 1986 roku świat oszalał na punkcie jednej z najbardziej kasowych produkcji dekady. "Top Gun" w reżyserii Tony'ego Scotta, z Tomem Cruise'em i Kelly McGillis w rolach głównych, trafił nawet do National Film Registry Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych, ponieważ był "znaczący kulturowo i historycznie".

Film, którego akcja rozgrywa się w elitarnej szkole pilotów myśliwców, obfituje w zjawiskowe sekwencje powietrznych akrobacji. Zdobył wiele nagród, w tym Oscara i Złoty Glob. Na planie obrazu, który przyniósł światową sławę głównym aktorom, doszło jednak do śmiertelnego wypadku.

Arthur Everett "Art" Scholl był pilotem akrobacyjnym, lotniczym operatorem kamery, a od połowy lat 60. również profesorem i dziekanem Wydziału Lotnictwa San Bernardino Valley College w Kalifornii. Przez ponad 20 lat brał udział w międzynarodowych pokazach lotnictwa. Posiadał dwa samoloty De Havilland Canada DHC-1 Chipmunk. Zagrał w ponad 200 filmach, w tym w takich jak "Indiana Jones i Świątynia Zagłady" oraz "Zadziwiający Howard Hughes". Był jednym z najlepszych kaskaderów w Hollywood. W 1985 roku trafił na plan "Top Gun".

Art Scholl w swoim De Havilland Chipmunk, luty 1968 roku, Pomona (Kalifornia)
Art Scholl w swoim De Havilland Chipmunk, luty 1968 roku, Pomona (Kalifornia)
Źródło: Getty Images

W poniedziałek, 16 września około godziny 17.45 Scholl w dwupłatowcu akrobacyjnym, wyposażonym w kamery, kręcił scenę obrotu maszyny do góry nogami. Lecący za nim mechanik Kevin Kammer i pilot pokazowy Chuck Wentworth zobaczyli, że jego samolot znalazł się w korkociągu odwróconym na wysokości około 4000 stóp (niewiele ponad 1,2 kilometra) nad ziemią.

Ostatnie słowa, jakie zdążył powiedzieć do radia, brzmiały: "Mam problem, mam prawdziwy problem". Samolot spadł do Oceanu Spokojnego.

Szczątki maszyny zostały odnalezione przez straż przybrzeżną wieczorem. Spekulowano, że samolot z uwięzionym w środku Schollem mógł zatonąć około 900 stóp (niespełna 300 metrów) od wybrzeża w miasta Encinitas. Mimo poszukiwań ciała Arthura Everetta "Arta" Scholla nie odnaleziono.

"Był dobry. Był najlepszy" - ocenił Jim Ardy, emerytowany kapitan Republic Airlines i założyciel Desert Sportsman Pilots Association w Arizonie, w artykule na łamach dziennika "Los Angeles Times". - Musiało wydarzyć się coś mechanicznego. Odwrócony płaski korkociąg był dla niego niczym. Wykonał ich wiele - przekonywał Bob Van Ausdell, były pilot linii Trans World Airlines.

Przyczyny tragedii nie ustalono. Eksperci spekulowali jednak, że powodem wypadku mógł być sprzęt operatorski znajdujący się na pokładzie. Twierdzono, że ekwipunek filmowy mógł zmienić środek ciężkości maszyny, co uniemożliwiło doświadczonemu pilotowi wyprowadzenie jej z pozycji, w której się znalazła. W sprawie nie prowadzono śledztwa.

"Top Gun" wszedł na ekrany kin w 1986 roku. Zadedykowano go Artowi.

Okaleczeni

Na kilka godzin przed śmiercią Halyny Hutchins i postrzeleniem Joela Souzy część pracowników ekipy operatorskiej odeszła z planu "Rust", aby zaprotestować przeciwko warunkom pracy. Operatorzy oraz ich asystenci zjawili się na miejscu zgodnie z planem o 6.30, jednak zamiast przygotowywać się do dnia zdjęciowego zaczęli pakować swoje rzeczy i sprzęt. Skarżyli się na złe warunki mieszkaniowe, niskie płace oraz kwestie bezpieczeństwa.

Od 2000 roku na planach filmowych na całym świecie doszło do co najmniej kilkudziesięciu groźnych wypadków.

W trakcie kręcenia dramatu "Cast Away" w 2000 roku odtwórca głównej roli Tom Hanks skaleczył się w nogę. Obrzęk i opuchlizna utrzymywały się przez dwa tygodnie, co zmusiło aktora do trzytygodniowego pobytu w szpitalu, gdzie zdiagnozowano u niego zakażenie gronkowcem.

Jim Caviezel, grający Jezusa Chrystusa w "Pasji" Mela Gibsona, na skutek wielokrotnego biczowania doznał ran pleców, a także wybicia barku, które było wynikiem dźwigania krzyża. Aktor przeszedł też hipotermię i raził go piorun.

W czasie kręcenia w 2009 roku zdjęć do ostatniej części filmowej sagi o Harrym Potterze - "Harry Potter i Insygnia Śmierci, część II" - dubler Daniela Radcliffe'a, David Holmes doznał poważnego urazu kręgosłupa, gdy upadł na ziemię po eksplozji, która była częścią jego wyczynu kaskaderskiego. Aktor ma sparaliżowaną dolną połowę ciała. Porusza się na wózku inwalidzkim.

Brytyjska kaskaderka Olivia Jackson, dublerka Milli Jovovich w filmie "Resident Evil: The Final Chapter" we wrześniu 2015 roku, kręcąc sceny pościgu motocyklowego, uderzyła w ramię statywu kamery. Kobieta spędziła 17 dni w śpiączce. Doznała przecięcia tętnicy szyjnej, urazu mózgu, okaleczenia twarzy, złamania żeber i obojczyka. Miała także strzaskaną łopatkę, rozerwany kciuk i uszkodzone nerwy. Jej sparaliżowane lewe ramię zostało amputowane niespełna rok po zdarzeniu.

1 kwietnia 2020 roku, po czterech latach batalii prawnej o odszkodowanie Sąd Najwyższy Republiki Południowej Afryki (gdzie kręcono film) orzekł, że przy zaplanowaniu i realizacji sceny doszło do zaniedbań ze strony południowoafrykańskiej firmy obsługującej kamerę i pojazd filmujący.

Aktorka Taylor Hickson uległa wypadkowi w grudniu 2016 roku podczas kręcenia filmu "Ghostland". Wypadła przez szklane drzwi. Kanadyjka napisała w pozwie do sądu przeciwko producentom horroru, że do zdarzenia doszło, bo "reżyser Pascal Laugier kazał jej coraz mocniej uderzać pięściami w szybę". Po incydencie Hickson trafiła do szpitala, gdzie założono jej 70 szwów. Po obrażeniach pozostały jej blizny.

Firma Incident Productions, Inc. z Winnipeg w Kanadzie przyznała się do "niezapewnienia bezpieczeństwa i dobrobytu pracownika zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie i higienie pracy" i została ukarana grzywną w wysokości 40 tysięcy dolarów.

Czytaj także: