Rok 2024 będzie dla Ukrainy trudny. Już teraz oszczędza amunicję, bo nie jest pewna, jak długo Zachód będzie jej pomagał. Rosja poczuła siłę i z nadzieją czeka na powrót Donalda Trumpa do Białego Domu. W Europie i Stanach Zjednoczonych seria wyborów, więc stolice będą koncentrować się na sobie kosztem pomocy Kijowowi. Tymczasem na froncie nastał czas walki pozycyjnej rodem z I wojny światowej. O sytuacji Ukrainy, wojennej i międzynarodowej, mówi Justyna Gotkowska, wicedyrektorka Ośrodka Studiów Wschodnich.
Rosyjska inwazja rozpoczęta 24 lutego 2022 roku sprawiła, że wojna w Ukrainie budziła wielkie zainteresowanie społeczeństw i mediów całego świata. Takie regiony jak Ameryka Łacińska, Afryka, Indie i Daleki Wschód dość szybko przestały się oczywiście interesować odległym - z ich perspektywy - konfliktem. Również to tam najłatwiej szerzyła się rosyjska propaganda i dezinformacja. Jednak Europa, szczególnie środkowo-wschodnia, a także Ameryka Północna, dość długo z uwagą śledziły wydarzenia w Ukrainie. Niestety, nawet tu zainteresowanie znacząco spadło po 590 dniach, gdy 7 października 2023 roku Hamas zaatakował Izrael. Od tego czasu w Gazie toczy się wojna, a i na Dalekim Wschodzie, szczególnie wokół Tajwanu, nie brakuje napięć.
Czytaj więcej: Wybory, w których wszyscy boją się mówić, co myślą. Czytaj więcej o wyborach na Tajwanie >>>
- Czy Ukraina przegrała wojnę o uwagę świata? - pytam więc Justynę Gotkowską, wicedyrektorkę Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie, gdzie jest także kierowniczką zespołu bezpieczeństwa i obronności. - Uwaga świata może jeszcze do Ukrainy powrócić i może się to stać jeszcze w tym roku - odpowiada.
To jednak nie jest dobra wróżba, raczej ostrzeżenie, bo Gotkowska wyjaśnia, że świat znów zainteresowałby się Ukrainą, gdyby zrealizował się negatywny scenariusz. - Wzrost zainteresowania świata Ukrainą może nastąpić, jeśli Zachód nie będzie w stanie dostarczać Ukrainie amunicji i broni na takim poziomie jak dotychczas. To może doprowadzić do tego, że Ukraińcy nie będą mieli czym się bronić. To z kolei może spowodować, że Rosjanie osiągną militarne korzyści na froncie - przestrzega ekspertka.
Co zależy od dostaw z Zachodu
To, czy taki scenariusz się zrealizuje, zależy przede wszystkim od nas, czyli szeroko rozumianego Zachodu. Dynamika polityczna w Stanach Zjednoczonych, gdzie jesienią odbędą się wybory prezydenckie i do Kongresu, potencjalny brak zwiększenia pomocy ze strony Europy albo zmniejszenie dostaw z USA mogą doprowadzić do tego, że Rosja uzyska przewagę. - To z kolei spowoduje, że będzie społeczny nacisk na władze państw zachodnich, pytanie w jakim kierunku. Czy będzie to nacisk na rozmowy pokojowe Kijowa z Moskwą, czy jednak na mobilizację i zwiększenie dostaw dla Ukrainy? - tłumaczy Gotkowska.
Czytaj więcej: Tydzień w Ukrainie. Atak po "najspokojniejszej nocy", "historyczne porozumienie", zimowa ofensywa Rosjan "bez sukcesów" >>>
Dodaje, że może dojść do sytuacji, gdy jedynym sposobem na wsparcie Ukrainy na odpowiednim poziomie będzie sięganie po zasoby zachodnich sił zbrojnych. - Tego państwa zachodnioeuropejskie unikały w przeciwieństwie do państw wschodniej flanki, w tym Polski, które przekazywały uzbrojenie i sprzęt wojskowy nie tylko z magazynów, ale i z aktywnych jednostek wojskowych - przypomina wicedyrektorka OSW.
Kreml teraz nie chce pokoju
Z drugiej strony ewentualne rozmowy pokojowe mogą zakończyć się fiaskiem, a to za sprawą postawy Kremla. - Rosja w tej chwili czuje swoją siłę i widzi słabość Zachodu oraz ograniczenia Ukrainy. Wydaje się, że na polu walki będzie naciskała na tyle, na ile może. Nie będzie chciała w tej chwili iść na negocjacje pokojowe - przewiduje Gotkowska.
Wiele będzie zależało od sytuacji polityczno-społecznej w Ukrainie i woli walki samych Ukraińców. Jeśli jednak na Zachodzie górę wezmą zwolennicy rozmów pokojowych z Rosją, to warunki stawiane przez Moskwę mogą być bardzo niekorzystne. Zdaniem Gotkowskiej Władimir Putin prawdopodobnie zażąda uznania zdobyczy terytorialnych i podporządkowania tak okrojonej Ukrainy w ramach rosyjskiej strefy wpływów, zmiany rządu w Kijowie oraz obietnicy nieprzyjmowania Ukrainy do NATO.
Tak niekorzystna dla Zachodu perspektywa może - zdaniem naszej rozmówczyni - paradoksalnie sprawić, że partnerzy Kijowa jednak się zmobilizują i dojdą do wniosku, że lepiej dostarczać Ukrainie broń i amunicję w takich ilościach, jakie są potrzebne.
Blokada pieniędzy - trumpiści...
Tymczasem przeciągają się negocjacje dotyczące pomocy finansowej dla Ukrainy. Chodzi o dwa pakiety wsparcia. Z jednej strony to pomoc Unii Europejskiej w wysokości 50 miliardów euro, która ma pójść na funkcjonowanie cywilnej części państwa ukraińskiego. Z drugiej strony na stole jest pakiet wsparcia z USA. W październiku 2023 roku prezydent Joe Biden ogłosił, że chce zwiększyć planowaną kwotę do 60 miliardów dolarów, w tym 46 mld na broń i amunicję. Część z tych środków trafi do przemysłu amerykańskiego - na produkcję dla Ukrainy lub na uzupełnienie amerykańskich zapasów, które w międzyczasie wysłano Kijowowi.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam