"Na co wydaliście pieniądze podatników?". Wydawać by się mogło, że na tak postawione pytanie każda instytucja, która dysponuje publicznym groszem, powinna odpowiedzieć z marszu i w szczegółach. W dodatku o każdej żądanej porze. Pięcioletnia batalia o ujawnienie wydatków fundacji ojca Tadeusza Rydzyka pokazuje, że prawo obywateli do informacji o ich własnych (choć oddanych państwu) pieniądzach to figura dosyć teoretyczna.
Za komuny była taka wywrotowa piosenka, z następującą treścią: podmiot liryczny domaga się od dygnitarzy średniego szczebla ujawnienia, na co wydali pieniądze pochodzące ze składek. Ale nic z tego. Nie dowiaduje się. Za to władza uznaje go za wroga ustroju i tym samym wprawia go w osłupienie.
Zmieniły się czasy, zmienił się świat przedstawiony. Ale mechanizm pozostał. Stowarzyszenie, które domaga się ujawnienia wydatków fundacji ojca Tadeusza Rydzyka, jest odsądzane od czci i wiary. Przedstawiciele władzy zarzucają mu szkodnictwo społeczne.
Oczywista oczywistość (o podatkach)
Żeby zrozumieć, dlaczego ta sprawa musi wprawiać w osłupienie, trzeba zacząć od samego początku. A nawet od, być może przesadnego, dydaktyzmu.
Każdy obywatel część swoich pieniędzy oddaje państwu. Gdy coś zarobi, oddaje część zarobku w postaci podatku dochodowego. Niektórych państwo zwolniło z podatku od dochodów, ale na zakupach część ceny praktycznie każdego towaru to podatek.
Najczęściej to VAT (Value Added Tax, czyli podatek od wartości dodanej), dla niepoznaki oznaczany na paragonach literami PTU (podatek od towarów i usług). Na niektóre towary (prąd, benzyna, papierosy, alkohol, samochody) również akcyza. Są jeszcze inne podatki, ale nie czas i miejsce, żeby nad wszystkimi szczegółowo się rozwodzić. Ważne jest, że nie ma ucieczki przed podatkami. Kto próbuje uciekać, temu grozi kara - począwszy od mandatu, a skończywszy na więzieniu.
Warto czasami powtarzać rzeczy oczywiste. Gdy w 2017 roku Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zlecił sondaż na temat świadomości obywateli o podatkach, okazało się, że co piątemu ankietowanemu wydaje się, iż nie płaci żadnego podatku, a prawie połowa zapewniała ankieterów, że nie płaci VAT. A przecież płacą wszyscy. Bo chyba każdy przynajmniej raz w życiu zrobił zakupy na paragon.
Pieniądze z podatków obywateli wydaje rząd i samorządy lokalne. Skoro są to pieniądze wypracowane przez obywateli, obywatele mają prawo wiedzieć, na co władza je wydaje. Nawet jeżeli władza dofinansowuje instytucje niepubliczne, to cały czas są to pieniądze podatników. I podatnicy mają prawo wiedzieć, jakie są dalsze losy ich pieniędzy.
To nie są publicystyczne postulaty. Takie w Polsce obowiązuje prawo.
Reguły gry (uproszczone)
Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji nie tylko o działalności organów władzy publicznej. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności innych osób, w tym osób prawnych na przykład w zakresie, w jakim gospodarują one majątkiem Skarbu Państwa. Tak stanowi Konstytucja RP.
Prawo do informacji przysługuje każdemu bez wyjątku. Nie ma wymogu działania z czyjegoś upoważnienia, nie ma wymogu pełnoletności. Nie ma też potrzeby uzasadniania, po co komuś jakaś informacja. Jawność to jawność. I nikt nie musi się nikomu tłumaczyć, jak zamierza z tej jawności korzystać. Do tego sprowadza się przepis ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam