Potrącił sarnę i uciekł. Wpadła przez szybę do auta z naprzeciwka i uderzyła kierowcę w głowę. Nagranie

SARNA-3B
Sarna rozbiła szybę i uderzyła w głowę kierowcę
Źródło: Jan Jakimowicz

Potrącona przez auto sarna uderzyła z impetem w jadące w przeciwnym kierunku auto. Jej ciało przebiło szybę i uderzyło prosto w kierowcę. Stracił przytomność, pomoc wezwały automatyczne systemy jego samochodu. A uderzenie zarejestrowała kamera.

Jechał do pracy o świcie drogą krajową przez las. Widział tę sarnę, zwolnił, przeszła przez jego pas. Kierowca z naprzeciwka nie zauważył jej i uderzył z dużą prędkością. - Zdążyłem pomyśleć, że to niemożliwe, że mnie trafi - opowiada Jan Jakimowicz. Po ułamku sekundy stracił przytomność. Przez 12 minut stał na pasie, z rozbitą przednią szybą. Sprawca kolizji odjechał, inne auta omijały go, nikt nie zadzwonił po pomoc.

Środa, 5.36 (na nagraniu z widerejestratora jest ustawiony czas zimowy, godzinę do tyłu), droga krajowa numer 42. Jan Jakimowicz, mistrz kelnerski, jechał do pracy, na zajęcia w szkole. Z Ligoty Dolnej pod Kluczborkiem w kierunku Wrocławia.

Fragment drogi wiedzie przez las. - Zawsze jadę tam wolniej, bo sarny wychodzą na drogę, zresztą są znaki ostrzegawcze - opowiada Jakimowicz. No i wyszła. Zobaczył ją z daleka. Zwolnił. Przeszła przez jego pas. Wiedział już, że jej nie potrąci.

- Ale kierowca jadący z naprzeciwka uderzył w tę sarnę z impetem. Widziałem jak leci. To były ułamki sekund. Zdążyłem pomyśleć: niemożliwe, że we mnie trafi. I stracił przytomność.

Interwencja służb po zderzeniu auta z sarną
Interwencja służb po zderzeniu auta z sarną
Źródło: Jan Jakimowicz

Głowa sarny uderzyła w głowę kierowcy

Mogło dojść do zderzenia czołowego, auto Jana Jakimowicza mogło zjechać na przeciwny pas, wjechać w rów, uderzyć w drzewo, ale dzięki dobremu wyposażeniu zatrzymało się automatycznie na swoim pasie, a eCall - system do wykrywania zdarzenia drogowego - wysłał zgłoszenie wraz z lokalizacją na numer alarmowy 112.

Pierwsi na miejscu pojawili się strażacy z Namysłowa. - Gdy otworzyli drzwi samochodu, które zderzyło się z sarną, kierowca oprzytomniał - mówi aspirant Tomasz Przysiężny, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Namysłowie.

Jakimowicz mówi o cudzie. - Uderzając w mój samochód, sarna straciła głowę. Tułów poleciał gdzieś tam, a głowa wpadła przez przednią szybą do mojego auta, uderzyła mnie w głowę i spadła pod siedzenie pasażera. Gdybym dostał tułowiem, to nie wiem, czy bym przeżył - mówi.

Miał szkło w ustach, drobinki wbiły mu się w skórę twarzy, na rękach krew. Na szczęście dla niego była to tylko krew sarny. Po przebadaniu w karetce pogotowia okazało się, że nic poważnego mi się nie stało. - Nie miałem nawet zadrapania czy siniaka - mówi.

Auto po zderzeniu z sarną
Auto po zderzeniu z sarną
Źródło: Jan Jakimowicz

Kierowca uciekł i nikt się nie zatrzymał

Aspirant Tomasz Przysiężny przekazał nam, że PSP w Namysłowie dostała powiadomienie tylko z eCall. Żaden świadek zdarzenia do nich nie zadzwonił.

- Pomoc dotarła do mnie 12 minut po zdarzeniu - mówi Jan Jakimowicz. - To ruchliwa droga, zwłaszcza o tej porze, ludzie jadą do pracy. Na drodze stało auto z rozbitą szybą, a w środku ja, nieprzytomny kierowca i nikt przez te 12 minut się nie zatrzymał, nie wezwał pomocy - mówi mistrz kelnerski, który szkoli z etykiety i podkreśla zawsze, jak ważna jest empatia.

- Kierowca, który potrącił sarnę, która odbiła się od jego samochodu i uderzyła w auto pana Jana, nie zatrzymał się po zdarzeniu. Może był w szoku, nie myślał racjonalnie i jak przemyśli na trzeźwo, co się stało, to się zgłosi - mówi młodszy aspirant Łukasz Wróblewski, rzecznik policji w Namysłowie.

Przyznaje, że do teraz go nie zatrzymali.

- Będę musiał zapłacić za naprawę samochodu ze swojego ubezpieczenia. Gdybym nie miał tego nagrania i nie pokazał go na miejscu policjantom, zapłaciłbym jeszcze mandat - mówi Jakimowicz.

Policjanci, jak mówi, nie wzięli od niego filmiku, żeby spróbować odczytać rejestrację sparwcy kolizji i go ścigać. Kazali mu przesłać mailem do dyżurnego.

Co ze sprawcą zdarzenia?

- Policjanci nie mają możliwości zgrania na miejscu nagrania z wideorejestratora samochodu - wyjaśnia Agnieszka Żyłka, rzeczniczka policji w Opolu.

Jak mówi, procedura wygląda w ten sposób, że zebrany na miejscu materiał procesowy zostaje przekazany do wydziału dochodzeniowego, który będzie przeprowadzać kolejne czynności. - To trwa. Ale niech się pokrzywdzony nie martwi, zostanie wezwany na przesłuchanie i do przekazania dowodu w postaci nagrania. najważniejsze, żeby to nagranie zachował - mówi policjantka.

Zapewnia, że policjanci będą zabezpieczać także nagrania z innych kamer na trasie przejazdu kierowcy, żeby dotrzeć do jego rejestracji, a w końcu do niego.

- Sprawca zdarzenia drogowego powinien się zatrzymać. Teraz już może odpowiadać nie tylko za spowodowanie kolizji, ale za to, że zbiegł z miejsca zdarzenia. Powinien sprawdzić, czy ktoś nie odniósł obrażeń - mówi Żyłka.

Dodaje, że zatrzymanie i doprowadzenie sprawcy może potrwać kilka tygodni. Pokrzywdzony będzie mógł wtedy dochodzić zwrotu pełnych kosztów naprawy samochodu oraz zadośćuczynienia.

Łukasz Wróblewski mówi, że mają już nagranie z auta pokrzywdzonego. - Niestety nie udało się sczytać rejestracji sprawcy kolizji - mówi. - Wystąpimy do zarządcy kolei o przekazanie nagrania z pobliskiego przejazdu kolejowego. Tak to wygląda. Nie możemy przejrzeć nagrania od razu, na miejscu.

Czytaj także: