Chłopiec ważył 35 kilogramów, a kurier wiózł pełno paczek. Zmierzali w tym samym kierunku, z górki, pod słońce. Kurier mógł jechać 90 kilometrów na godzinę, na tyle mu pozwalały przepisy. Chłopiec nie mógł przejść w lepszym miejscu, na tej ulicy w ogóle nie ma pasów. To była droga Maksa do szkoły. Trzysta metrów chodnikiem, drogą wojewódzką na drugą stronę i kilometr poboczem. Zszedł z chodnika i zginął.
Na ulicy Zakopiańskiej w Gilowicach w pobliżu skrzyżowania z ulicą Siedlakówka, tam, gdzie pod koła wpadł Maksymilian, spotkali się przedstawiciele policji, gminy i zarządu drogi. Była to tak zwana lustracja miejsca wypadku śmiertelnego, rutynowa czynność po takiej tragedii.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam