|

"Służby wsadziły polityków na minę", a "cała sprawa powinna być objęta tarczą antykorupcyjną"

Bohater reportażu "Kucharze Łukaszenki" - Witold K. w Sejmie
Bohater reportażu "Kucharze Łukaszenki" - Witold K. w Sejmie
Źródło: TVN24

Witold K., który ma korupcyjne zarzuty i bliskie powiązania z białoruskim oligarchą, co najmniej 50 razy przyjmowany był przez wysokich urzędników, w tym ministrów obecnego i poprzedniego rządu - wynika z dokumentów, do których dotarli reporterzy "Czarno na białym" TVN24. Według naszych informacji w działania na rzecz realizacji wielomilionowej umowy z Kenią, o którą walczy Witold K., zaangażowali się zarówno były premier Mateusz Morawiecki, jak i szef MSZ Radosław Sikorski.

Artykuł dostępny w subskrypcji
  • Witold K., biznesmen z Podlasia i wiceprezes jednej z największych organizacji gospodarczych, w 2019 roku usłyszał zarzut oferowania 25 mln złotych łapówki kenijskiemu ministrowi.
  • Od 2018 roku objęty był śledztwem prowadzonym przez ABW, a dotyczącym domniemanego szpiegostwa, które w listopadzie 2024 roku zostało umorzone.
  • Od 2015 roku Witold K. co najmniej 50 razy odwiedził resorty rolnictwa, spraw zagranicznych i finansów, walcząc o kontrakty swojej firmy.
  • Na spotkanie z szefem sejmowej komisji spraw zagranicznych Pawłem Kowalem (KO) biznesmen wszedł do Sejmu na zaproszenie posła tej partii Krzysztofa Truskolaskiego.
  • Jak to możliwe, że Witold K. spotykał się z wiceministrami i ministrami, którzy przyznają w rozmowie z nami, że nie byli ostrzegani przez służby?

Chcieliśmy zapytać o to koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka podczas pracy nad reportażem, ale wtedy powiedział nam jedynie, że "takich spraw są dziesiątki" i obiecał dłuższą rozmowę, do której nie doszło. Po emisji reportażu, oświadczył podczas konferencji, że sytuacja jest "absolutnie bulwersująca", a "Agencja pracuje nad informacją dla mnie".

Głos zabierają za eksperci, którzy mówią, że sprawa Witolda K. "pokazuje, że jesteśmy państwem silosowym, w którym zamiast przepływu informacji mamy osobne ogniwa tego samego łańcucha", a "cały proces związany z opisywanym przez nas kredytem powinien być objęty tarczą antykorupcyjną". I jeszcze: "Osoba, co do której pozostają wątpliwości co do jej lojalności wobec państwa i jej ewentualnych związków z obcymi państwami, nie powinna w ogóle znajdować się w kręgu decydentów państwa".

***

Luty 2024. Warszawa, Centrum Olimpijskie PKOl. Trwa coroczne "Dyplomatyczne otwarcie roku", organizowane przez Krajową Izbę Gospodarczą (KIG), jedną z największych organizacji biznesowych w Polsce.

W pierwszym rzędzie siedzą m.in.: ówczesny minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman, wiceszef MSZ Andrzej Szejna, prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski i wiceprezes KIG Witold K., który - jak ustalił TVN24 - od lutego 2019 roku ma postawione zarzuty korupcyjne. K. miał zaproponować kenijskiemu ministrowi rolnictwa łapówkę wysokości ok. 25,6 mln zł za ustawienie przetargu pod firmę reprezentowaną przez K.

Centrum Olimpijskie w Warszawie jest siedzibą Polskiego Komitetu Olimpijskiego
Centrum Olimpijskie w Warszawie jest siedzibą Polskiego Komitetu Olimpijskiego
Źródło: Newspix

Według naszych ustaleń prokuratura dysponuje informacjami, że w spotkaniach z kenijskim ministrem jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu oprócz Witolda K. brał też udział Aleksander Zingman, oligarcha z najbliższego otoczenia białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Obaj - jak się dowiadujemy - objęci byli wszczętym w październiku 2018 roku śledztwem dotyczącym szpiegostwa, które po ponad sześciu latach zostało umorzone - w listopadzie zeszłego roku.

Powiązania Witolda K. z Zingmanem ujawniamy w reportażu "Kucharze Łukaszenki" w magazynie "Czarno na białym" TVN24, a o samym Aleksandrze Zingmanie piszemy też w artykule "Białoruski następca Prigożyna i jego polskie interesy" w portalu tvn24.pl.

K. w MSZ. Wiceminister: służby nie ostrzegały

Wróćmy do gości z pierwszego rzędu na "Dyplomatycznym otwarciu roku". 

Wiceszef MSZ Andrzej Szejna, który siedział dwa miejsca od Witolda K., pytany o niego przez TVN24 odpowiada:  

- Nie znam Witolda K.

- Miał pan z nim kontakt? - dopytujemy.

- Nie przypominam sobie. Nie kojarzę postaci - odpowiada wiceminister.

Pytany o zarzuty korupcyjne i związki Witolda K. z białoruskim reżimem Szejna przyznaje, że nie był o nich ostrzegany przez służby.

Wiedzieliśmy, że Witold K. nieraz był w budynku MSZ. Zapytany o te wizyty wiceszef resortu odpowiada:

- Jeśli był w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, to trzeba zbadać, kiedy był, na jakich zasadach i czy resort był uprzedzony o jego działalności przestępczej. Chętnie to sprawdzę - deklaruje.  

Kilka dni później biuro prasowe MSZ w odpowiedzi na nasze pytania odpisało, że Witold K. odwiedził Szejnę w ministerstwie 28 lutego 2024 roku.

Nie była to jego jedyna wizyta w 2024 roku. Jak wynika z odpowiedzi biura prasowego, K. zawitał do siedziby Ministerstwa Spraw Zagranicznych również 25 stycznia, 10 i 19 marca, i "spotykał się z przedstawicielami kilku departamentów". Odmówiono nam jednak podania nazwisk urzędników.

Ze sporządzonej w MSZ wewnętrznej notatki, do której dotarliśmy nieoficjalnie, wynika, że 19 marca w siedzibie tego resortu odbyło się spotkanie z Witoldem. K. "z jego inicjatywy", które było "w całości poświęcone działalności WK" prowadzonej w ramach spółki Contractus i "kontraktom spółki w Kenii, które miałyby zostać sfinansowane z międzyrządowego kredytu pomocy wiązanej udzielonego temu krajowi (przez Polskę - przyp. red.) w 2015 r.".

Chodzi o umowę między polskim a kenijskim rządem, która została zawarta we wrześniu 2015 roku. Jej przedmiotem jest tak zwany kredyt wiązany, co oznacza, że Polska udzieliła Kenii kredytu wysokości 100 mln dolarów, pod warunkiem że środki trafią do polskich firm, które wygrają w przetargach organizowanych przez Kenijczyków. Kredyt miał być przeznaczony na modernizację rolnictwa w afrykańskim kraju, dlatego za organizację przetargów odpowiadało tamtejsze ministerstwo rolnictwa i rybołówstwa.

To właśnie tych przetargów dotyczyć miała oferta korupcyjna, w sprawie której K. usłyszał zarzuty.

K. z zarzutami. Miał proponować 25 mln zł łapówki

Ówczesny kenijski minister rolnictwa Felix Koskei - mówi TVN24 rzecznik Prokuratury Regionalnej w Białymstoku Zbigniew Szpiczko - otrzymał od Witolda K. propozycję łapówki w wysokości 6,5 mln dolarów (ok. 25,6 mln zł) , a przetarg miał być ustawiony w taki sposób, by wygrała spółka Contractus.

Witold K. jest wiceprezesem spółki Contractus (prezesem jest Otton Kuźma), która ma siedzibę w Sokółce na Podlasiu i zajmuje się eksportem oraz importem maszyn rolniczych. Działała zarówno na Białorusi, jak i na rynkach afrykańskich.

Przetarg rozstrzygnięty został w Kenii w grudniu 2015 roku.

W marcu 2016 roku, jak ustalili śledczy, Kenijczycy poinformowali polskie Ministerstwo Finansów, że w jego wyniku 11 z 12 kontraktów dostała spółka Contractus, a jeden - spółka Faspol, która wywiązała się z umowy i kontrakt zrealizowała. Kontrakty przewidywały dostawę m.in. urządzeń do produkcji i przechowywania mleka, chłodni i suszarni zbóż.

Śledztwo ws. łapówki oferowanej przez Witolda K. trwa od lata 2016 roku, a od lutego 2018 roku do listopada 2024 roku było zawieszone, z krótką przerwą na postawienie zarzutów Witoldowi K. - w lutym 2019 roku.

K. walczy o dziesiątki milionów. W resorcie finansów był 35 razy

Witold K. przez wszystkie te lata nie przestaje zabiegać o realizację 11 kontraktów, które jego firma dostała w ramach przetargu. W tym czasie kilkadziesiąt razy, pomimo ciążącego na nim zarzutu korupcyjnego, odwiedza różne resorty, przede wszystkim spraw zagranicznych i finansów, gdzie przyjmowany jest przez wysokich urzędników, a nawet wiceministrów. Bez zatwierdzenia przez Ministerstwo Finansów wyłonionych w kenijskim przetargu kontraktów biznesmena z Podlasia jego firma nie mogła dostać nawet złotówki.

Ile razy je odwiedził? Jak wynika z odpowiedzi, którą dostaliśmy z Ministerstwa Finansów, w latach 2015-2024 wszedł do tego resortu 35 razy, w tym pięć razy już po tym, jak miał zarzuty korupcyjne.  

W połowie listopada 2024 roku o wizyty Witolda K. od 2014 roku do 2024 roku zapytaliśmy także inne ministerstwa: spraw zagranicznych, rolnictwa, sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, obrony narodowej, aktywów państwowych, rozwoju i technologii oraz rodziny, pracy i polityki społecznej.  

Odpowiedział nam resort obrony, że Witold. K. ich nie odwiedzał, i - jak pisaliśmy wcześniej - resort spraw zagranicznych.

K. w Ministerstwie Rolnictwa widzi się też z ministrem

Z nieoficjalnego źródła otrzymaliśmy listę wejść Witolda K. do siedziby ministerstwa rolnictwa - od 2016 roku wchodził on tam 19 razy, w tym sześć razy za rządów obecnej koalicji - w zeszłym roku spotkał się między innymi dwukrotnie z szefem tego resortu Czesławem Siekierskim, a czterokrotnie z jego zastępcą Stefanem Krajewskim.

Siekierski pytany przez TVN24 potwierdził, że Witold K. był u niego w ministerstwie i przyznał, że nie był ostrzegany przed kontaktami z nim.

K. w Sejmie

Odpowiedzi dotyczące wizyt K. odmówiło nam także biuro prasowe Sejmu, tłumacząc, że Witold K. nie pełni funkcji publicznej.  

W październiku - jak ujawniliśmy w reportażu "Kucharze Łukaszenki" Witold K. pojawił się w Sejmie na zaproszenie posła PO Krzysztofa Truskolaskiego, co polityk nam potwierdził. Podlaski przedsiębiorca spotkał się tam z szefem komisji spraw zagranicznych Pawłem Kowalem.

Kowal, pytany przez reportera TVN24, przyznał, że z Witoldem K. spotkał się wcześniej trzykrotnie na Podlasiu, a w Sejmie - jak mówi polityk KO - K. pytał o umowę z Kenią. MSZ, obok resortu finansów, ogrywa istotną rolę w sprawie, bo bierze udział w rozmowach z Kenijczykami. 

MSZ zasłania się tajemnicą dyplomatyczną

Zwróciliśmy się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych o całą korespondencję z Kenijczykami dotyczącą tej umowy kredytowej, jednak resort odmówił nam jej ujawnienia, zasłaniając się tajemnicą dyplomatyczną.

Rzecznik prasowy MSZ Paweł Wroński, który z upoważnienia szefa resortu odmówił nam dostępu do tych dokumentów, tłumaczył, że podstawą objęcia ich tajemnicą dyplomatyczną była "okoliczność, iż realizacja zawartej umowy międzynarodowej nie została zakończona, a strony polska i kenijska przygotowują się do dalszych rozmów", więc ujawnienie korespondencji mogłoby zaszkodzić stosunkom polsko-kenijskim.

Resort finansów udostępnia część korespondencji

O dokumentację dotyczącą kredytu udzielonego przez Polskę Kenii, którą MSZ objął tajemnicą dyplomatyczną, zwróciliśmy się do Ministerstwa Finansów, które - inaczej niż MSZ - udostępniło nam część korespondencji, jednak nie całość. Do części dokumentów dotarliśmy nieoficjalnie, dzięki czemu mogliśmy poznać kulisy walki o realizację wartego 100 mln dolarów kredytu.   

Z dokumentów wynika, że już w styczniu 2016 roku, czyli niecały miesiąc od otwarcia kopert w przetargu, do kenijskiej Komisji Etyki i Przeciwdziałania Korupcji trafiła skarga dotycząca jego przebiegu.  Polska ambasada w lutym 2016 roku powiadomiła o niej resorty spraw zagranicznych i finansów.  

Ze skargi, do której dotarliśmy, wynika, że Witold K. miał bliskie relacje z kenijskim ministrem rolnictwa Felixem Koskei (któremu według prokuratury miał oferować łapówkę) i z urzędnikiem z jego ministerstwa.

Polska prokuratura - jak ustaliliśmy nieoficjalnie – ma informacje, że Witold K. spotykał się z Koskei i tym urzędnikiem jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu.    

Sprawa polska numerem 1 w zestawieniu korupcyjnym Kenii

W lipcu 2016 roku wiceminister finansów Piotr Nowak pisze do Kenijczyków, że w Polsce złożono skargę co do tego przetargu, wygranego przez Contractus. Dodaje też: "Ponadto Ministerstwo Finansów Polski zostało poinformowane o złożeniu skargi przeciwko procesowi przetargowemu do Komisji Etyki i Przeciwdziałania Korupcji w Nairobi".

W raporcie kenijskiej komisji antykorupcyjnej EACC za lata 2020/2021 odnajdujemy informację, że śledztwo w sprawie zarzutów nieprawidłowości w zamówieniach publicznych i przekupstwa przy udzielaniu zamówienia na dostawę sprzętu rolniczego spółce Contractus, zarejestrowanej w Polsce (…) przeciwko Ministerstwu Rolnictwa, Hodowli Zwierząt i Rybołówstwa się toczy.

Obok widnieje kwota: 10 miliardów kenijskich szylingów. To około 78 milionów dolarów amerykańskich, czyli zgadza się z wartością kontraktu w ramach polskiego kredytu. Firma Witolda K. wygrała 11 z 12 kontraktów pochodzących z kredytu w wysokości 100 mln dolarów. Jeden kontrakt, który nie budził kontrowersji, wygrała - jak pisaliśmy - firma Faspol i go zrealizowała.  

thumbnail_image001(2).png
thumbnail_image001(2).png

Z zestawienia w raporcie wynika, że była to wówczas największa sprawa korupcyjna w Kenii - wśród wszystkich ponad 50 spraw korupcyjnych, które się toczą, ta dotycząca Contractusa była pod numerem 1, bo miała dotyczyć największej ze wszystkich łapówek.

Do czasu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi od EACC na wysłane w październiku 2024 roku pytanie, jak się ona zakończyła. 

Ambasador przekonuje do rozmów

W listopadzie 2016 roku wiceminister finansów Leszek Skiba pisze do kenijskiego ministra skarbu, że realizacja kontraktów jest wstrzymana i podlega "weryfikacji prowadzonej przez polskie organy ścigania".

W lutym 2018 roku prokuratura, chcąc przesłuchać kenijskiego ministra rolnictwa, któremu Witold. K. miał proponować łapówkę, wysyła do Kenii wniosek o pomoc prawną i czekając na jego realizację, która przez kolejne lata nie następuje, zawiesza śledztwo.

Pomimo działań prokuratury, która uważała wygrany przez Witolda K. przetarg za ustawiony, ówczesny ambasador w Kenii Jacek Bazański przekonuje do wznowienia rozmów z Kenijczykami. W marcu 2018 roku - jak ustaliliśmy - ówczesny ambasador wysyła mail do resortów spraw zagranicznych i finansów, w którym zaznacza, że dalsze wstrzymywanie realizacji kontraktów pochodzących z tego przetargu negatywnie wpływa "na relacje polsko-kenijskie".

Po kilku miesiącach ministerstwo finansów daje na to zgodę - 14 listopada 2018 roku wiceminister finansów Piotr Nowak informuje kenijskie ministerstwo skarbu, że polska strona wyraża zgodę na realizację wstrzymywanych do tej pory 11 umów spółki Contractus.

To był pierwszy krok do wypłaty środków tej firmie, do czego ostatecznie nie doszło.   

Prokuratura stawia zarzuty, zmienia śledczego na "bardziej doświadczonego"

27 listopada 2018 roku, czyli niecałe dwa tygodnie po piśmie wiceministra umożliwiającym Witoldowi K. powrót do gry, prokuratura wznawia zawieszone śledztwo, a w lutym 2019 roku stawia temu przedsiębiorcy zarzuty korupcyjne.

Prokurator Zbigniew Szpiczko, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, podkreśla w rozmowie z TVN24, że Kenijczycy mieli tak zorganizować przetarg, "żeby wygrała firma Witolda K.".

- Witold K. został objęty zarzutami, a zatem w ocenie prokuratora dopuścił się tego przestępstwa, mówiąc potocznie - przestępstwa korupcyjnego - wyjaśnia Szpiczko.

Rzecznik w odpowiedzi na nasze pytania wyjaśnia, że o wszczęciu śledztwa poinformowano Ministerstwo Finansów, a "korespondencję prowadzono" również z zastępcą dyrektora departamentu Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii (resort, którym kierowała wtedy Jadwiga Emilewicz, w 2019 roku został przekształcony w ministerstwo rozwoju). W lipcu 2018 roku "poinformowano o zawieszeniu śledztwa", ale - jak przyznaje Szpiczko - "nie informowano o przedstawieniu zarzutów W.K. (Witoldowi K. - przyp. red.)".

Przypomnijmy, śledztwo trwa od 2016 roku, ale od lutego 2018 roku do listopada 2024 roku (z krótką przerwą na postawienie zarzutów Witoldowi K. w lutym 2019 roku), było zawieszone. 

Według naszych informacji w styczniu 2025 roku w białostockiej prokuraturze zapadła decyzja o zmianie prokuratora prowadzącego śledztwo korupcyjne na "bardziej doświadczonego".

Kenijczycy listy piszą, ministerstwo daje zielone światło

Z uzyskanej przez nas dokumentacji wynika, że w korespondencji między Polską a Kenią prowadzonej od 2016 roku następowały dłuższe przerwy, a w tej samej sprawie głos zabierali różni ministrowie, którzy mogli nie wiedzieć o działaniach prokuratury w tym śledztwie, a zwłaszcza - jak przyznała prokuratura - o fakcie postawienia zarzutów korupcyjnych Witoldowi K. 

W piśmie datowanym na listopad 2022 roku Kenijczycy proszą Polaków "o przyspieszenie" prac nad kredytem, co umożliwi "wykorzystanie pozostałych funduszy" (środki dla firmy Faspol, jak pisaliśmy, zostały wykorzystane). Wskazują, że wszystkie płatności zgodnie z zapisami umowy "powinny być dokonane w ciągu pięciu lat od daty wejścia umowy w życie", czyli do końca 2021 roku.

Pismo, do którego dotarliśmy, adresowane do ówczesnego wiceministra finansów Sebastiana Skuzy, jest też wysłane do wiadomości Felixa Koskei, byłego ministra rolnictwa Kenii, który według polskiej prokuratury był korumpowany przez Witolda K. Co ciekawe, Koskei nie ma wtedy nic wspólnego z ministerstwem rolnictwa i pełni funkcję szefa administracji prezydenta Kenii.  

Skuza odpisuje Kenijczykom w lutym 2023 roku - przeprasza ich za zwłokę i zapewnia, że Polska jest gotowa do dalszych rozmów na temat realizacji kredytu udzielanego przez polski rząd.

W kwietniu 2023 r. przychodzi odpowiedź z ministerstwa skarbu Kenii na temat 11 kontraktów, które są efektem umowy kredytowej dla spółki Contractus.

W czerwcu 2023 roku wiceszef resortu finansów (kierowanego wtedy przez Magdalenę Rzeczkowską ) informuje, że Polska wyraża zgodę na realizację kontraktów z firmą Witolda K., co otwiera drogę, by dostała ona środki z przetargu, który zdaniem polskiej prokuratury mógł być ustawiony.

"Informujemy, że dalsze wykorzystanie skredytowanego wsparcia zostało skonsultowane i otrzymało pozytywną rekomendację międzyresortowej Komisji ds. Międzyrządowej Współpracy Kredytowej" - pisze Skuza, który wyjaśnia, że wymaga to jeszcze zgody premiera Mateusza Morawieckiego.

Kenijczycy zwracają się wtedy z prośbą o dwustronne spotkania z resortami finansów i rolnictwa "w celu przyspieszenia niezbędnych zatwierdzeń wymaganych do realizacji kontraktów".

Premier Morawiecki daje zgodę

W lipcu 2023 r. wiceminister Skuza zaprasza szykującą się do przyjazdu do Polski kenijską rządową delegację na spotkanie z urzędnikami resortu finansów. 

Delegację z Kenii przyjmuje m.in. podlaski wojewoda Bohdan Paszkowski (na zdjęciu z tego spotkania Witold K. siedzi razem z Kenijczykami) oraz ówczesny wiceszef resortu rolnictwa Lech Kołakowski, a w rozmowach uczestniczą też urzędnicy z resortu finansów. (Na zdjęciu z tych rozmów dostrzegamy stojącą na stole wizytówkę z nazwiskiem Witolda K., choć sam K. nie jest na fotografii widoczny).

Delegacja z Kenii w resorcie rolnictwa
Delegacja z Kenii w resorcie rolnictwa
Źródło: Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi

O spotkanie chcieliśmy zapytać Kołakowskiego, ale nie zgodził się na rozmowę z TVN24, tłumacząc, że jest już osobą prywatną.

Biuro prasowe resortu rolnictwa, pytane przez TVN24 o tę wizytę, wyjaśnia, że to Witold K. "skierował prośbę" do wiceministra rolnictwa "o przyjęcie delegacji", a w rozmowach wzięli też udział przedstawiciele Ministerstwa Finansów oraz Witold K. "jako przedstawiciel sektora prywatnego".

Kilka dni później, 24 lipca 2023 roku – jak wynika z odpowiedzi biura prasowego resortu finansów - konieczną do realizacji pozostałej części kredytu zgodę daje premier Morawiecki.

Zgodnie z procedurą taką zgodę, w formie uchwały, powinna jeszcze podjąć cała Rada Ministrów. To się jednak nie wydarzyło.

Sam Morawiecki pytany przez nas o tę sprawę początkowo zgodził się na rozmowę przed kamerą, ale potem zmienił zdanie.

Były wiceminister nie zna, nie kojarzy

Skuza, który obecnie jest zastępcą przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, pytany o sprawę przez TVN24 odpowiedział, że niewiele pamięta na jej temat, choć to nadzorowany przez niego departament się nią zajmował.

Pytany, dlaczego dał zgodę na realizację umów ze spółką Contractus, Skuza odparł:

- Z tego, co pamiętam, to rząd Kenii chciał wrócić do rozmów. Wcześniej było to dograne, ale w Kenii zmieniły się władze, a potem był covid.

Dopytywany, czy zna Witolda K., podkreślił, że nie i nigdy się z nim nie spotkał.

Na pytanie, czy wiedział o śledztwie, które prowadziła prokuratura, były wiceminister odpowiedział, że "nie kojarzy".

Obecny wiceminister wiedział, że są "pewnego rodzaju wątpliwości"

Witold K., jak już pisaliśmy, wielokrotnie gościł w resorcie finansów. 25 stycznia 2024 roku, nieco ponad dwa tygodnie od czasu, gdy pracę rozpoczął sformowany po wyborach rząd, Witold K. spotkał się w Ministerstwie Finansów z jego obecnym wiceszefem Pawłem Karbownikiem.

Karbownik pytany przez TVN24, czy K. pytał go o kredyt udzielony Kenii, wyjaśnia:

- Przyszedł w sprawach gospodarczych, ale o tym też wspomniał. Wysłuchałem go, bo nie znałem tej sprawy. W indywidualnych sprawach się nie wypowiadam, zwłaszcza jeśli ich nie znam, ale potem zleciłem urzędnikom, by to przeanalizowali.

Wiceminister - pytany przez nas, czy realizacja umowy kredytowej do końca jest jeszcze możliwa - odpowiada, że umowa może być nieaktualna ze względu na upływ czasu, ale - jak dodaje - zależy to też od Kenijczyków, którzy mają się wypowiedzieć, czy chcą kontynuować rozmowy.

W przeddzień publikacji tego tekstu otrzymaliśmy z biura prasowego Ministerstwa Finansów skan pisma wysłanego 19 grudnia przez Karbownika do Kenijczyków, z którego wynika, że umowa kredytowa z 2015 roku nie zostanie zrealizowana, bo wszelkie płatności powinny być zrealizowane najpóźniej pięć lat od jej wejścia w życie. Wiceminister w piśmie zaznacza jednak, że Kenijczycy mogą się ubiegać o wykorzystanie pozostałych 82 mln dolarów, jeśli przedstawią nową propozycję, jak wydać tę sumę.

To oznacza, że do firmy Witolda K. nie trafiły i najprawdopodobniej nie trafią środki, które pochodziły z kredytu udzielonego przez polski rząd i będącego jego następstwem przetargu, który według polskiej prokuratury był ustawiony.

- Czy wie pan o śledztwie i zarzutach korupcyjnych dotyczących tej sprawy? - pytaliśmy wiceministra Karbownika.

- Wiedziałem, że są różnego rodzaju wątpliwości. Nie wiem, czy mogę o tym mówić, bo część dokumentów nie jest jawna - odpowiada Karbownik.

Wiceszef resortu finansów zastrzega, że to MSZ odgrywa kluczową rolę w sprawie kredytu.

- Minister prowadził rozmowy z Kenijczykami, jak był w Stanach - precyzuje Karbownik, z którym rozmawiamy pod koniec grudnia.

Minister Sikorski rozmawia z szefem kenijskiego MSZ

Nowy Jork, siedziba ONZ. 25 września 2024. Minister spraw zagranicznych Kenii Musalia Mudavadi publikuje w mediach społecznościowych zdjęcie ze spotkania z Radosławem Sikorskim.

Biuro prasowe MSZ pytane przez nas o to spotkanie odpowiada, że "kwestia kredytu udzielonego Kenii przez Polskę" w 2015 roku "była jednym z tematów rozmowy" ministra Sikorskiego i szefa kenijskiego MSZ podczas ich spotkania w Nowym Jorku.

"Ministrowie zgodzili się co do potrzeby podjęcia dalszych kroków w celu przyspieszenia pełnego wykorzystania kwoty kredytu" - wyjaśniono w odpowiedzi.

Przypomnijmy, jeszcze przed wizytą Sikorskiego w Nowym Jorku Witold. K. kilkakrotnie odwiedził MSZ.

Ze wspomnianej już notatki ze spotkania 19 marca 2023 roku wynika, że Witold K. poskarżył się urzędnikom ministerstwa, że mimo wygrania przetargu w 2015 roku jego firma nie otrzymała dotąd pieniędzy, bo jej kontrakty nie zostały uruchomione. 

"WK na pytania przedstawicieli MSZ o powody takiego stanu rzeczy przekonywał, że wynikało to ze sporu pomiędzy ówczesnym prezydentem i wiceprezydentem Kenii" - przytacza relacje Witolda K. autor wewnętrznej notatki, w której nie ma słowa o toczącym się śledztwie i zarzutach, które w tej sprawie otrzymał podlaski przedsiębiorca.

Szef MSZ Radosław Sikorski pytany przez nas o sprawę najpierw zgodził się na rozmowę przed kamerą. Rzecznik prasowy resortu przekazał nam później, że minister jednak się z nami nie spotka.

Kolejnym ministrem, który wycofał się z deklaracji rozmowy z nami, był nadzorujący służby specjalne szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Chcieliśmy go zapytać o prowadzone przez ABW śledztwo w sprawie szpiegostwa, a także dlaczego objęty tym śledztwem Witold K. mógł się spotykać z wysokimi urzędnikami, w tym ministrami, którzy nie zostali ostrzeżeni przez służby.

Powiedział nam jedynie, że sprawa jest wyjaśniana, a "poważnych spraw też takiego typu mamy dziesiątki".

- Muszę mieć możliwość przygotowania się do takiej rozmowy - zadeklarował minister, który potem jednak nie odbierał od nas telefonu i nie odpowiedział na SMS z pytaniem o termin rozmowy

Po emisji reportażu "Kucharze Łukaszenki" Siemoniak odniósł się do niego na piątkowej konferencji.

- Sytuacja jest absolutnie bulwersująca i trzeba to wyjaśnić - zaznaczył. - Znam inne przykłady działania ABW, gdzie tego rodzaju ostrzeżenia są formułowane. Natomiast nie chcę uprzedzać faktów. Agencja pracuje nad informacją dla mnie. Jak będę ją miał, to czy pan rzecznik, czy ja poinformujemy o tych efektach - dodał.

Prawnik: ta sprawa powinna być objęta tarczą antykorupcyjną

O komentarz do sprawy prosimy Krzysztofa Izdebskiego, prawnika specjalizującego się w tematyce transparentności życia publicznego i zwalczania korupcji.

- Ta sprawa pokazuje, że jesteśmy państwem silosowym, w którym zamiast przepływu informacji mamy osobne ogniwa tego samego łańcucha. W efekcie miliony z publicznych środków mogły trafić do osoby, która wywalczyła je dzięki łapówce - mówi Izdebski.

Ekspert podkreśla, że przed zapadnięciem wyroku nie można nikogo wykluczyć z obrotu gospodarczego, a prokuratura nie ma obowiązku informowania o swoich działaniach ministerstw, ale - jak zastrzega - przypadkami korupcji w tak dużej skali powinny się zajmować służby takie, jak Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Centralne Biuro Antykorupcyjne.  

Zdaniem Izdebskiego cały proces związany z opisywanym przez nas kredytem powinien być objęty tarczą antykorupcyjną, która - jak tłumaczy - nie jest wprawdzie wprost zapisana w polskim systemie prawnym, ale oznacza szczególnie uważne podejście służb.  

- Tarcza antykorupcyjna powoduje, że CBA, wykonując swoje ustawowe zadania, skupia uwagę na konkretnej sprawie i sprawdza konkretne - podkreśla prawnik.

W jego opinii osoby jak Witold K. powinny być sprawdzane. - W tym przypadku służby wsadziły polityków na minę, bo nie zostali oni w porę ostrzeżeni - zauważa Izdebski.

Były szef BOR: nie powinien się zbliżać do ministerstw

Wtóruje mu były wiceszef Biura Ochrony Rządu gen. Paweł Bielawny, który zaznacza w rozmowie z TVN24, że osoby takie jak Witold K. "nie powinny się nawet zbliżać" do obiektów rządowych, nawiązując też do śledztwa w spawie szpiegostwa, którym do listopada 2024 roku był objęty Witold K.

- Jeśli był objęty śledztwem, to służby musiały wiedzieć, że wchodzi do ministerstw. Służba Ochrony Państwa powinna mieć takie informacje o osobach, które są w zainteresowaniu ABW, by zabezpieczyć osoby chronione przez ryzykiem zetknięcia z taką osobą - wyjaśnia Bielawny.

Jego zdaniem od momentu postawienia zarzutów powinien też zadziałać "parasol kontrwywiadowczy", a politycy powinni być ostrzegani przed kontaktami z taką osobą.

- Jeśli to nie była gra operacyjna i ten człowiek nie był obserwowany, to znaczy, że służby nie działały, i możemy mówić o kompletnym niechlujstwie, niedopełnieniu obowiązków albo jeszcze czymś grubszym - podsumowuje były szef BOR.

Były szef Agencji Wywiadu: dziurawy system bezpieczeństwa

Aparat bezpieczeństwa, aparat wywiadowczy powinien podjąć działania, które uniemożliwią takiej osobie jak Witold K. wejście "w bezpośredni kontakt z decydentami", mówi w rozmowie z reporterami "Czarno na białym" były szef Agencji Wywiadu i były oficer ABW Grzegorz Małecki.   

- Osoba, co do której pozostają wątpliwości co do jej lojalności wobec państwa i jej ewentualnych związków z obcymi państwami, nie powinna w ogóle znajdować się w kręgu decydentów państwa - ocenia Małecki.

Jego zdaniem ta sprawa pokazuje dziurawy system bezpieczeństwa, dzięki czemu służby specjalne wrogich nam państw mogą zobaczyć, "gdzie jesteśmy bezbronni".

Pytany, czy w tej sprawie można wskazać lukę prawną, która może być powodem nieskuteczności służb, odpowiada, że służby mają odpowiednie instrumenty, by zapewnić osłonę kontrwywiadowczą, a ich bezczynność to efekt braku zaufania ze strony polityków, którzy obawiają się, że pod płaszczykiem nadzoru służby będą ich inwigilować.

- Politycy muszą zrozumieć, że wchodząc na najwyższy szczebel, muszą stracić część autonomii, by służby mogły im zapewnić parasol. Na podobnej zasadzie funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa muszą być odpowiednio blisko, by zapewnić bezpieczeństwo politykowi - wyjaśnia były szef Agencji Wywiadu.

CBA pytamy, ABW odpowiada

Poprosiliśmy Centralne Biuro Antykorupcyjne o odniesienie się do naszych ustaleń.  Do czasu publikacji tekstu odpowiedź nie nadeszła.

Służby prasowe ABW pytane przez nas, czy agencja zabezpiecza kontrwywiadowczo polityków i wysokich urzędników, odpowiedziały zdawkowo, że "rozpoznaje i monitoruje zagrożenia, które mogą godzić w bezpieczeństwo" państwa, a do zadań agencji należy "neutralizowanie aktywności obcych służb wywiadowczych i przeciwdziałanie szpiegostwu".

Nieoficjalnie były wysoki oficer ABW podkreśla w rozmowie z TVN24, że służby specjalne dysponują odpowiednimi narzędziami i powinny reagować w sytuacji, gdy do wysokich urzędników państwowych dociera osoba, która jest pod lupą służb. 

- Jeśli mamy takiego człowieka na oku, to wiemy, z kim się spotyka. Możemy wtedy ostrzec danego polityka, by ograniczył takie kontakty i zaświadczył, że dochowa tajemnicy o naszych działaniach - tłumaczy nasz informator.

Dodaje, że polski kontrwywiad ma od lat problem ze skuteczną ochroną polityków, bo z reguły podchodzą oni z nieufnością do służb specjalnych i wolą się od nich trzymać z daleka.

Witold K., biznesmen z Podlasia i wiceprezes jednej z największych organizacji gospodarczych, w 2019 roku usłyszał zarzut oferowania 25 mln złotych łapówki kenijskiemu ministrowi.

Od 2018 roku objęty był śledztwem prowadzonym przez ABW, a dotyczącym domniemanego szpiegostwa, które w listopadzie 2024 roku zostało umorzone.

Od 2015 roku Witold K. co najmniej 50 razy odwiedził resorty rolnictwa, spraw zagranicznych i finansów, walcząc o kontrakty swojej firmy.

Na spotkanie z szefem sejmowej komisji spraw zagranicznych Pawłem Kowalem (KO) biznesmen wszedł do Sejmu na zaproszenie posła tej partii Krzysztofa Truskolaskiego.

Jak to możliwe, że Witold K. spotykał się z wiceministrami i ministrami, którzy przyznają w rozmowie z nami, że nie byli ostrzegani przez służby?

Czytaj także: