|

Białoruski następca Prigożyna i jego polskie interesy

Aleksander Zingman (pierwszy po lewej)
Aleksander Zingman (pierwszy po lewej)
Źródło: TVN24

Kiedy w czerwcu 2023 roku wagnerowcy pod wodzą Jewgienieja Prigożyna ogłosili, że idą na Moskwę, państwa NATO patrzyły na postępujące na rosyjskim monolicie pęknięcie z nadzieją, że dosięgnie samego Putina. Ten - finalnie nieudany - pucz interesował jednak szczególnie jeszcze jednego człowieka, wcale nie po zachodniej stronie świata. To Białorusin - Aleksander Zingman, który dla Aleksandra Łukaszenki jest tym, kim dla Władimira Putina był przez lata Jewgienij Prigożyn.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Obaj nazywani kucharzami swoich mocodawców, zaufani, uwikłani w niejasne interesy i otaczający się ludźmi z kryminalnymi kartotekami. Obaj zbudowali w Afryce potężne wpływy, korumpując urzędników i handlując towarami naruszającymi sankcje i umowy międzynarodowe. Dowódca wagnerowców za bardzo urósł jednak w siłę. Musiał zginąć.

Kim jest Aleksander Zingman - człowiek, który ma ambicje przejąć wpływy po Prigożynie w Afryce?

Zaufani biznesmeni, honorowi konsulowie

Białoruś, przygotowana na możliwe sankcyjne scenariusze, przez lata dywersyfikowała swoje gospodarcze kanały zbytu. Aby tego dokonać, potrzebowała ludzi - jeśli nie lojalnych wobec państwa w osobie prezydenta, to przynajmniej przywiązanych do korzyści finansowych, jakie im gwarantował.

Mechanizm był prosty i niebudzący podejrzeń. Zainstalowani poza granicami kraju biznesmeni - najlepiej posługujący się podwójnym obywatelstwem - otrzymywali kawałek białoruskiej gospodarki w postaci monopolu na eksport i import towarów wąskiej branży. Z pomocą lokalnych spółek, zakładanych w krajach pobytu, pomagali omijać Białorusi sankcje i realizowali nie zawsze legalne biznesy reżimu, odprowadzając przy tym część zarobionych pieniędzy do portfela Łukaszenki i jego otoczenia.

Niektórzy z nich otrzymywali także tytuł konsula honorowego Białorusi - miał im ułatwiać budowanie siatki kontaktów oraz prowadzenie działalności biznesowej, która nierzadko była przykrywką dla szpiegostwa politycznego i gospodarczego. Dyplomaci "wolontariusze" funkcjonowali poza wszelkim podejrzeniem, a realną zapłatą za ich służbę były ogromne wpływy i pieniądze z monopolu.

W 2022 r. w ramach międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa "Shadow Diplomats" ("Ukryci dyplomaci") niezależna białoruska redakcja śledcza wraz z Międzynarodowym Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ) ProPublica.org opublikowały listę biznesmanów dyplomatów, którzy wykorzystywali swój status do - często nielegalnego - wzbogacenia się i unikania organów ścigania. Otwierał ją Aleksander Szakutin - najważniejszy człowiek białoruskiego ciężkiego przemysłu maszynowego, szef koncernu Amkodor, który kontroluje białoruskie interesy w dawnych republikach radzieckich i Azji Wschodniej.

Znalazł się na niej również Pavel Topouzidis, król przemysłu tytoniowego odpowiadający za biznesowe relacje reżimu Łukaszenki w Grecji i Rumunii, oraz przedsiębiorca farmaceutyczny Aleksiej Syczew, budujący siatkę powiązań jako konsul honorowy w Słowacji.

Jednym z elementów mińskiego układu jest także opisany przez dziennikarzy "Superwizjera" i działający m.in. w Polsce Aleksandr Moszeński. Jemu w udziale przypadła Islandia, Łotwa oraz białoruski przemysł rybny wraz z transportem morskim.

W klucz ten wpasował się także Aleksander Zingman, białoruski biznesmen z amerykańskim paszportem. Urodzony w 1966 r. na Białorusi, po odbyciu służby w Karpackim Okręgu Wojskowym i obronie dyplomu inżyniera robotyki na mińskiej politechnice, wyemigrował w latach osiemdziesiątych z rodzicami do USA. Tam ukończył marketing na Uniwersytecie Illinois w Chicago i do Mińska wrócił na przełomie XX I XXI wieku, by rozwijać pierwsze biznesy. Od początku głównym krajem zbytu była dla niego Rosja, do której z pomocą białorusko-amerykańsko-włoskiej spółki V.T.T. organizował tranzyt różnych produktów z Europy Zachodniej.

Obyty z Zachodem Zingman przyciągał za sobą europejskich inwestorów, a ponieważ na Białorusi nic nie dzieje się bez wiedzy i zgody Łukaszenki, postanowiono jego szerokie koneksje wykorzystać.

Za dopuszczenie Aleksandra Zingmana do grona zaufanych biznesmenów białoruskiego dyktatora odpowiedzialny był sam Wiktar Szejman, najbliższy człowiek Łukaszenki, dzięki któremu ten od 1994 r. utrzymuje władzę. Jest oskarżany m.in. o krwawe tłumienie protestów i likwidowanie opozycjonistów, a jako nieformalny szef politycznego gabinetu prezydenta Białorusi jest prawdopodobnie jedynym urzędnikiem, który ma jakąkolwiek swobodę w podejmowaniu decyzji. W sprawach bezpieczeństwa państwa może nawet bezpośrednio kontaktować się z Kremlem.

Zingman i Szejman na lotnisku w Tanzanii w 2019 roku
Zingman i Szejman na lotnisku w Tanzanii w 2019 roku
Źródło: TVN24

Traktory za minerały

Stroniący od medialnego rozgłosu Zingman był idealnym kandydatem na konsula honorowego, zwłaszcza że posiadał szerokie koneksje zarówno w branży technologiczno-rolniczej, jak i w krajach Afryki. Nie lubił też rozgłosu wokół swojej biznesowej działalności. Właśnie tego potrzebował Łukaszenka, a jak się wkrótce okazało - również Putin.

We wrześniu 2019 r. na lotnisku w Harare wylądował prywatny embraer legacy 600 o numerze bocznym M-ABEC, który zdaniem białoruskich niezależnych dziennikarzy należał do ludzi związanych z Jewgienijem Prigożynem. Na jego pokładzie do stolicy Zimbabwe przyleciała mińska delegacja na czele z Wiktarem Szejmanem i świeżo upieczonym konsulem honorowym tego kraju - Aleksandrem Zingmanem.

Co Szejman - były wojskowy, a obecnie asystent prezydenta do zadań specjalnych - robił w Afryce? Ogłaszał plany współpracy gospodarczej o wartości 58 mln dolarów. W ramach porozumienia międzyrządowego Białoruś zobowiązała się do inwestycji w przemysł rolniczy, miała dostarczyć najnowszy sprzęt, technologie i wykształcić młode wyspecjalizowane kadry. A Zimbawe? "Nikt nie będzie współpracował za darmo. Jeśli nie mają pieniędzy, są gotowi zapłacić minerałami" - deklarował w mediach Szejman.

Zingman nie wydawał się zaskoczony ani hojną zapowiedzią urzędnika Łukaszenki, ani afrykańskim klimatem, do którego zdążył się przyzwyczaić. Na przestrzeni ostatnich lat biznesmen kilkadziesiąt razy odwiedził kontynent, co wiemy m.in. z wykazu lotów jego prywatnego odrzutowca o numerze bocznym P4-777, do którego dotarliśmy z pomocą białoruskich informatorów.

Co ciekawe, w jednym z dwóch wywiadów, jakich kiedykolwiek udzielił Zingman, stwierdził, że Wiktara Szejmana poznał, dopiero gdy został konsulem honorowym Zimbabwe - co wskazuje na rok 2019. Afrykańskie media opublikowały jednak dowody na ich trzy wspólne nieformalne wyjazdy w latach 2016-2018. W 2017 r. Zignman stworzył wraz z synem Szejmana spółkę Midlands Goldfields Foundations.

Zingman i Szejman w Tanzanii w 2019 roku
Zingman i Szejman w Tanzanii w 2019 roku
Źródło: TVN24

Sieć powiązań

W wejściu na afrykański rynek Zingmanowi pomogła spółka AFTRADE DMCC, założona przez niego w specjalnej dubajskiej strefie ekonomicznej. Skoncentrowana na wydobyciu złota i minerałów firma ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich nagle w centrum swojego zainteresowania postawiła jednak białoruskie maszyny rolnicze i stała się ich głównym eksporterem.

W lipcu 2019 r. na targach w Angoli Zingman fotografował się na stoisku AFTRADE, które szczyciło się mianem autoryzowanego partnera takich białoruskich marek jak Amkodor, BelAZ, MTZ, MZKT Gomselmash, Lidselmash i Lidagroprommash - czyli serca białoruskiego przemysłu ciężkiego i rolniczego. Od 2022 r. wszystkie one objęte są sankcjami, m.in. w USA i Unii Europejskiej, a wobec pierwszych czterech istnieje wiarygodne podejrzenie, że dostarczają komponenty do budowy broni, co w przypadku MZKT jest potwierdzone (firma chwali się produkcją wózków kołowych do rakiet typu Tor, Osa i Buk, którymi Rosja ostrzeliwuje Ukrainę).

Człowiekiem odpowiedzialnym z ramienia AFTRADE za afrykańską ekspansję został Oleg Vodchits , bliski współpracownik Zingmana, który dzięki jego rekomendacji otrzymał również zatrudnienie w Afreximbanku - panafrykańskiej instytucji finansowej zajmującej się inwestycjami i kredytowaniem projektów rozwojowych na kontynencie.

Według rosyjskojęzycznych mediów to właśnie afrykańskie kontakty Zingmana i Vodchitsa doprowadziły do pierwszego Szczytu i Forum Ekonomicznego Rosja-Afryka w 2019 roku w Soczi, na którym obecny był sam Władimir Putin. - Wiele krajów zachodnich ucieka się do nacisków, zastraszania i szantażu suwerennych rządów afrykańskich, a Rosja jest doskonale przygotowana do pomocy państwom afrykańskim w stawianiu oporu - powiedział podczas swojego wystąpienia.

W 2021 r. międzynarodowe dziennikarskie śledztwo Pandora Papers ujawniło listę firm unikających podatków i omijających sankcje. Wśród nich zarejestrowaną na Seszelach Midlands Goldfields Foundation, należącą do Aleksandra Zingmana i Siergieja Szejmana (syna Wiktara), która to uzyskała zgodę na wydobycie cennych surowców w Zimbabwe na bardzo preferencyjnych warunkach (zaledwie 30 proc. udziałów z wydobycia wędrowało do państwa). Wynegocjowanie ich nie byłoby możliwe bez lobbingu na rzecz projektu i finansowania ze strony Afreximbanku, w którym pracował wspomniany już Vodchits. Afrykańskie złoto i diamenty miały zapewnić Rosji i Białorusi alternatywę finansową w przededniu ataku na Ukrainę i spodziewanej reakcji Zachodu w postaci sankcji.

Aleksander Zingman w 2023 r. osobiście zorganizował oficjalną wizytę Aleksandra Łukaszenki w Zimbabwe i witał go z afrykańską delegacją rządową na płycie lotniska w Harare.

Białoruskie traktory w Afryce
Białoruskie traktory w Afryce
Źródło: TVN24

Zdjęcia z generałami

Jedną z wizyt w Afryce białoruski dyplomata honorowy wspomina jednak wyjątkowo źle. 17 marca 2021 r., podczas próby wyjazdu z Demokratycznej Republiki Konga, Aleksander Zingman został aresztowany na płycie lotniska w Lubumbashi pod zarzutem nielegalnego handlu bronią. Miało to stać się krótko po jego spotkaniu z byłym (do 2019 r.) prezydentem tego kraju Josephem Kabilą, który przez obecnego (Félixa Tshisekedi) oskarżany jest o przygotowywanie zamachu stanu i zbrojenie bojówek przeciwnych władzy. Razem z Zingmanem aresztowano również Olega Vodchitsa oraz Paola Persico, który - również zdaniem afrykańskich i europejskich mediów - pozyskuje tzw. krwawe diamenty dla dubajskiej Erleen Gold Trading. O oskarżeniach wobec Włocha informowały m.in. "The Herald, Newsday" oraz "The Standard". Afrykańska organizacja pozarządowa Centrum Zarządzania Zasobami Naturalnymi (CNRG ) w kontekście Persico pisze nawet o "międzynarodowej mafii diamentowej".

W areszcie mężczyźni spędzili zaledwie kilkanaście dni, a według doniesień afrykańskich mediów w sprawie uwolnienia Zingmana miały interweniować różne kraje. Które? Nie ujawniono. Wiadomo jednak, że Białorusin miał też amerykański paszport, kontakty z rosyjskimi służbami i powiązania z Izraelem.

Zingman robił interesy i przyjaźni się z wpływowym pochodzącym z sowieckiej Mołdawii izraelskim politykiem Awigdorem Liebermanem, który na przestrzeni lat był m.in. ministrem spraw zagranicznych, finansów i obrony Izraela. Relacja obu mężczyzn jest tak zażyła, że gdy w 2012 Lieberman potrzebował wsparcia w zorganizowaniu przeszczepu wątroby dla byłego szefa Mossadu, zaangażował się w to sam Łukaszenka, co mógł mu podpowiedzieć właśnie Zingman. Łukaszenka w 2,5 godziny załatwił przeszczep, sprowadzając Meira Dagana do Mińska.

Białoruski bloger śledczy Anton Molko wielokrotnie udowadniał, że wraz z Zingmanem jego prywatnym samolotem do Tel Avivu latał Wiktar Szejman, Wiktar Łukaszenka, a niewykluczone, że i sam prezydent Białorusi incognito - o czym za Molką donosiły również izraelskie media.

Mimo że białoruskiego biznesmena uwolniono, nie stawiając mu zarzutów, incydent ten stał się początkiem jego problemów. Niewidzialny dotychczas człowiek Łukaszenki znalazł się w świetle jupiterów, a jego interesy przyciągnęły uwagę mediów. Zdjęcia z prywatnego telefonu Zingmana, pozyskane podczas zatrzymania, zostały upublicznione i rzuciły nowe światło na jego powiązania. Biznesmen przesadnie dbający, by nie zostawiać po sobie śladów, wytoczył pozew zambijskiemu portalowi News Diggers!, który opublikował m.in. fotografie z ambasady w Moskwie, ukazujące zambijskich generałów i sekretarza Ministerstwa Obrony Zambii. Powstały one w 2016 r., czyli na rok przed kupnem przez ten kraj rosyjskich odrzutowców Suchoj.

Zingman spotykał się również z Valdenem Findlayem, biznesmenem z Lusaki, na którym ciążą zarzuty korupcyjne w związku z zakupem tych wojskowych samolotów. Obaj wielokrotnie świętowali z prezydentem Edgarem Lungu w jego rezydencji. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że prezydentowi Zambii od lat zarzuca się kontakty z ludźmi wspierającymi rwandyjską organizację terrorystyczną FLN (Siły Narodowego Wyzwolenia).

To Zingman był również organizatorem spotkania Lungu z Aleksandrem Mikheevem, szefem Rosobronexportu, czyli oficjalnego rosyjskiego pośrednika handlu technologiami i usługami wojskowymi. W 2016 r. Putin uhonorował Mikheeva osobistym prezydenckim odznaczeniem - "Certyfikatem honoru i wdzięczności od Prezydenta Federacji Rosyjskiej". Dyrektor holdingu zbrojeniowego był jedną z pierwszych osób objętych sankcjami w 2022 r. przez USA, Kanadę i UE - krótko po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę.

Zingman wielokrotnie wypierał się jakiegokolwiek udziału w handlu bronią, a obecność wojskowych generałów na spotkaniach rzekomo dotyczących rolniczych technologii z uporem nazywa "zbiegiem okoliczności".

Witold K. i Aleksander Zingman w Tanzanii
Witold K. i Aleksander Zingman w Tanzanii
Źródło: TVN24

Steki na podsłuchu

Swoje uwolnienie Aleksander Zingman świętował kilka dni później w zarządzanym przez jego żonę klubie Falcone. To jeden z najbardziej prestiżowych lokali gastronomicznych w Mińsku. Na przestrzeni 18 lat działalności (od 2006 r.) spotykali się tam najważniejsi, m.in. minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow i inni biznesmeni zwani "portfelami Łukaszenki", w tym właściciel holdingu Serwoluks Jewgienij Baskin, szósty najbogatszy oligarcha Białorusi. Jak wynika z informacji dziennikarzy "Czarno na białym", zamówienia na wynos składał tu również Aleksandr Łukaszenka, który szczególnie cenił steki z argentyńskiej wołowiny, ale - ze względu na ryzyko zatrucia - bał się dań z dodatkiem grzybów.

Falcone było zatem miejscem sprawdzonym i bezpiecznym. Wpisywało się w sieć modnych białoruskich restauracji, w których stołują się agenci, co potwierdza BIC. Ten rodzaj działalności gospodarczej jest ściśle nadzorowany przez Miński Miejski Komitet Wykonawczy (w całości obsadzona przez prezydenta rada miasta) i jest chętnie wykorzystywany do działań szpiegowskich.

Bez odpowiednich zezwoleń prowadzenie luksusowej restauracji nie jest możliwe, więc robią to głównie ludzie reżimu i rodzina Łukaszenki. Niemal wszyscy oni są związani z Prezydenckim Klubem Sportowym zarządzanym przez Dimitra Łukaszenkę (młodszego syna prezydenta) oraz jego żonę Annę.

Do zaufanych knajp mińskiej śmietanki politycznej należy zresztą też restauracja SKIF, w której zrobiono zdjęcie sędziemu Tomaszowi Szmydtowi. To jeden z ulubionych lokali do spotkań z informatorami białoruskiego KGB.

Sokół z Sokółki

Wróćmy jednak do Falcone, w którym Aleksandra Zingmana poznał w 2011 r. Paweł Łatuszka. - Znałem dobrze Szakutina, kiedy byłem ministrem kultury. Oprócz Amkodoru on - w imieniu Łukaszenki - prowadził wtedy też biznes związany z białoruską estradą. Ja byłem odpowiedzialny za przygotowanie krajowych reprezentantów do konkursu piosenki Eurowizji. Szakutin zapraszał mnie do Falcone i przedstawiał różnych białoruskich artystów. Poznał mnie również z samym Zingmanem - mówi były ambasador Białorusi w Polsce, dziś opozycjonista i krytyk reżimu.

Postanowiliśmy prześwietlić restaurację Falcone. Wśród jej pracowników odnaleźliśmy nazwiska Vladimira Pavlenko i Siergieja Lazovskiego - agentów białoruskiej bezpieki. Pavlenko to emerytowany strażnik więzienia w Homlu, w którym torturowani są białoruscy opozycjoniści. Według ukraińskiej organizacji pozarządowej Centrum Myrotworeć to również "zbrodniarz wojenny i pracownik KGB Republiki Białorusi", na którym ciąży zarzut udziału w "przygotowaniu i ataku faszystowskiej Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r.". Lazovskij to z kolei były żołnierz i członek osobistej ochrony Łukaszenki, a więc jeden z najbardziej zaufanych funkcjonariuszy, który chroni również jego rodzinę.

Powiązania między Aleksandrem Zingmanem a Witoldem K.
Powiązania między Aleksandrem Zingmanem a Witoldem K.
Źródło: TVN24

O zarzuty ciążące na Pavlence zapytaliśmy Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, ale w oficjalnym piśmie odmówiono nam komentarza, zasłaniając się dobrem prowadzonych działań i śledztw.

Z dowodów pozyskanych przez nas we współpracy z białoruskimi informatorami wynika, że przez blisko rok (w 2018) spółka będąca właścicielem restauracji zatrudniała ich, odprowadzając składki ubezpieczeniowe. Co robili? Nie wiadomo, ale prawdopodobnym jest, że zabezpieczali ważne dla reżimu interesy, które finalizowane były w vipowskich pokojach Falcone.

I tu trafiamy na istotny polski wątek, bowiem Zingman i jego żona Elizawjeta Denisevich także są jedynie pracownikami, a nie - jak można by sądzić - właścicielami restauracji. W rzeczywistości Falcone należy do spółki WestBalt, a ta - poprzez polską spółkę Contractus - do Witolda K., biznesmena z Sokółki, który od lat zajmuje się produkcją i handlem maszyn rolniczych. Nie podajemy jego nazwiska, gdyż toczy się przeciwko niemu postępowanie karne, o którym jeszcze opowiemy.

Ze sprawozdań finansowych Contractusa wynika, że w 2017 roku WestBalt posiadał wobec polskiej spółki dług o wartości ponad 3,5 mln zł. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi, z jakiego tytułu był ten dług.

O bliskich związkach z K. mówił w wywiadzie dla białoruskiego portalu tut.by sam Zingman, który kilka razy podkreślił znaczenie ich relacji i otwarcie przyznał, że restauracja zarządzana przez jego żonę należy właśnie do polskiego Contractusa. Witold K. miał być również tym, który pomógł mu wejść do Afryki. - Cały czas próbowałem zrozumieć, jak połączyć Białoruś i Afrykę. W pewnym momencie pojawił się pomysł, że rolnictwo może stać się tym ogniwem łączącym. Można powiedzieć, że namówił mnie do tego polski biznesmen Witold K., z którym miałem dobre relacje. Faktem jest, że jego firma Contractus odniosła sukces w dziedzinie rolnictwa na Białorusi. Widziałem, że mu się to udaje, więc pomyślałem, dlaczego nie mógłbym promować białoruskiej technologii w Afryce" - wyjawił w 2021 r. w wywiadzie udzielonym trzy miesiące po zatrzymaniu w DR Konga.

Witold K. jest również honorowym prezesem Izby Handlowo-Przemysłowej w Białymstoku, wiceprezesem Krajowej Izby Gospodarczej oraz… konsulem honorowym Bułgarii w Polsce. Z racji pełnionych funkcji ma dostęp do najważniejszych polskich polityków i ministrów.

Największa łapówka w historii polskich służb

Założony w 1988 Contractus od początku zajmował się handlem rolnym i sprzedażą części do maszyn. Stał się dealerem największych rolniczych marek i korzystając z położenia na Podlasiu, prowadził ekspansję na wschód. Wtedy rozpoczęła się dla firmy złota era współpracy gospodarczej z Białorusią i mińskim MTZ - największym konkurentem polskiego Ursusa. Witold K. inwestował ogromne środki w budowę fabryk i gospodarstw rolno-produkcyjnych m.in. w Białorusi. Podejmował też próby wejścia na rynek rosyjski.

Oprócz Contractusa i WestBalt do Witolda K. należy jeszcze kilka innych spółek zagranicznych m.in. białoruski MEGAKORP czy rumuńskie Malo Properties, Platanos Invest oraz Ellinas Develop. Prócz pierwszej wszystkie one znajdują się w wirtualnym biurze w Bukareszcie i zajmują inwestycjami na rynku nieruchomości. Zebrane przez nas informacje wskazują, że mogą być pośrednio powiązane z grecko-rumuńskim kręgiem biznesmenów Łukaszenki. Własności białoruskich spółek - w przeciwieństwie do rumuńskich - Witold K. nie wykazuje w sprawozdaniach finansowych Contractusa.

Relacja Witolda K. z Aleksandrem Zingmanem trwa od końca lat 90. A na pewno od 2002 r., kiedy powstaje WestBalt, a Zingman uczestniczy we wprowadzeniu Contractusa na Białoruś jako oficjalny przedstawiciel tej firmy na rynek wschodni. To od spółki Zingmana, V.T.T., w 2006 r. Witold. K. kupił restaurację Falcone. Wspólnie planowali również wejście do Afryki i od 2012 r. pojawiali się razem m.in. w Tanzanii, Zimbabwe, Kenii i kilku innych państwach Afryki. Lokalne media pisały wręcz o Zingmanie jako o najbliższym doradcy K., a podczas wizyty tanzańskiej delegacji w Polsce w 2014 r. to Zingman oprowadzał ówczesnego premiera tego kraju Mizengo Pindę po polskich zakładach, z którymi współpracował Contractus.

Delegacja Tanzanii w Polsce w 2014 roku
Delegacja Tanzanii w Polsce w 2014 roku
Źródło: TVN24

W tym samym czasie w Polsce toczyły się negocjacje w sprawie kredytu dla Kenii w wysokości 400 mln. zł, w zamian za który polskie firmy miały wygrywać przetargi na różnego rodzaju inwestycje w tym kraju. Firma Witolda K. wywalczyła z tej kwoty przetargi wartości 300 mln zł, ale doszło do tego - zdaniem polskiej prokuratury - poprzez złożenie oferty korupcyjnej kenijskiemu ministrowi rolnictwa Felixowi Koskei. Jeśli zarzuty się potwierdzą, będzie to, jak twierdzą polskie służby, największa łapówka, z jaką miały one do czynienia - ponad 25 mln zł. Jak ustalili nieoficjalnie reporterzy "Czarno na białym" w spotkaniach Witolda K. z Felixem Koskei uczestniczył Aleksander Zingman.

W 2019 r. Witold K. w sprawie kenijskiej usłyszał zarzuty korupcyjne. Śledztwo w sprawie łapówki toczyło się jeszcze za czasów Zbigniewa Ziobry jako ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, ale na sześć lat zostało zawieszone. Tyle polska prokuratura czekała m.in. na przesłuchanie przez Kenijczyków skorumpowanego ministra. W listopadzie 2024 r. - już po zainteresowaniu się sprawą reporterów "Czarno na białym" - prokuratura odwiesiła śledztwo i ponownie zaczęła prowadzić czynności, o czym na piśmie poinformował nas prok. Zbigniew Szpiczko, wiceszef i rzecznik Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.

Jak ustalili dziennikarze "Czarno na białym", Witold K. i Aleksander Zingman byli objęci wszczętym w październiku 2018 roku śledztwem dotyczącym szpiegostwa. Prokuratura Krajowa umorzyła je 24 listopada 2024 r.

31 grudnia 2024 r. - kilka tygodni po tym, jak dziennikarze TVN24 pytali Witolda K. o jego powiązania z Zingmanem i Falcone, na facebookowym profilu restauracji pojawiła się informacja, że lokal zostaje zamknięty. Po 17 latach, bez wskazania powodu, zniknęło jedno z ulubionych miejsc białoruskiej elity i służb.

Po co Łukaszence Afryka?

Taktyka Rosji, by inwestować politycznie i militarnie w biedniejsze peryferia, sprawdza się po raz kolejny. Podsycanie etniczno-religijnych konfliktów, by odseparować kraje Afryki od Zachodu, a później wkroczyć z pieniędzmi i bronią, ma uzależnić kontynent od Rosji. Korzyści są dwie: z jednej strony ogromne bogactwo surowców naturalnych i nowy rynek dla produktów objętych sankcjami, a z drugiej - polityczno-militarne sojusze, które przydają się w sytuacjach słabości Rosji.

Co w tym dealu zyskuje Łukaszenka? Rynek zbytu dla przemysłu będącego podstawą białoruskiej gospodarki i gwarancję bycia częścią ważnego z punktu widzenia Rosji układu.

Zdaniem Pawła Łatuszki, białoruski autokrata widzi w Afryce nie tylko interes gospodarczy, ale też pewien rodzaj gwarancji trwania swojej władzy. - Każdy dyktator lubi władzę i lubi pieniądze. To szybkie środki, które może zarobić on, jego rodzina, których chcą Szejman i Zingman. Za wsparcie wojny przeciwko Ukrainie Łukaszenka stracił rynek europejski. Ma - co prawda - rynek rosyjski, ale nie chce stać tylko na jednej nodze, chce mieć też drugą nogę. Na czym może zarobić na rynkach afrykańskich? Na maszynach i na nawozach. Na tym od lat bogaci się jego rodzina, on osobiście to kontroluje. Nikt nie wejdzie w ten segment bez jego zgody - mówi opozycjonista znający od środka kulisy działania reżimu Łukaszenki.

Marginalizowany na arenie międzynarodowej prezydent Białorusi latami uczył się u boku rosyjskiego "starszego brata", jak robić polityczne interesy poza wszelkim podejrzeniem. Wzorem "Wołodii" wyszkolił sobie posłusznych biznesmanów, których ubrał w szaty honorowych konsulów i rozesłał po świecie - wśród nich przede wszystkim właśnie Zingmana.

Czyim człowiekiem dziś tak naprawdę jest więc Aleksander Zingman? Trudno uwierzyć, że może działać w Afryce na taką skalę bez kremlowskiego namaszczenia. Nikt po tamtej stronie odradzającej się żelaznej kurtyny nie rośnie w siłę bez błogosławieństwa Władimira Putina. Nikt nie może wejść do Afryki w obszarze handlu bronią bez pozwolenia Aleksandra Babakowa (w latach 2012-2016 prezydenckiego wysłannika ds. współpracy z rosyjskimi organizacjami za granicą) - to zresztą zarządzany przez niego tzw. Rosyjski Dom w Republice Środkowoafrykańskiej był początkiem budowania wpływów Prigożyna.

Wizyta w Tanzanii w 2023 roku
Wizyta w Tanzanii w 2023 roku
Źródło: TVN24

Prigożyn 2.0

Na kilka dni przed śmiercią Jewgienij Prigożyn odwiedził afrykańskie kraje, w których prowadził interesy, odbierając w złocie haracze i zapłaty. Z tej podróży nie wrócił do Europy żywy. W ślad za nim podążali przedstawiciele Ministerstwa Obrony Rosji, którzy zapewniali, że to oni przejmują dowodzenie nad jego zbrojną formacją.

Prigożyn był wcześniej potrzebny, by zarządzać w Afryce interesami Rosji, a wagnerowcy mieli zabezpieczać je militarnie. Z czasem jego wpływy zaczęły tam za bardzo rosnąć.

Po zlikwidowaniu zbuntowanego podwładnego Afryka pozostała nieobsadzona przez Rosjan. Patrząc na biznesową ekspansję, jakiej dokonuje obecnie Alekandr Zingman, widać, że kroczy on śladami Prigożyna i wchodzi w rolę dziedzica jego afrykańskich wpływów. Putin jednak uczy się na błędach i nie pozwoli już nikomu tak bardzo urosnąć w siłę. Wagnerowcy pozostają pod ścisłą kontrolą Ministerstwa Obrony Rosji. Zingman może liczyć wyłącznie na gospodarczą część dziedzictwa Prigożyna, czemu gorąco kibicuje Łukaszenka - bezpośredni beneficjent tego układu.

Czytaj także: