Pracownicy twierdzili, że podnosił głos, poniżał i publicznie wytykał im niekompetencję. Albo że naruszał nietykalność cielesną, próbując m.in. pocałować podwładną. W ocenie prokuratury w Świdnicy, która badała oskarżenia wobec byłego już prezesa Ireneusza Jakiego, pracownicy są niewiarygodni. - Decyzja prokuratury to porażka systemu sprawiedliwości. W uzasadnieniu wskazano, że jesteśmy chwiejni emocjonalnie i dlatego uznawaliśmy zachowania prezesa za zagrażające. Jednym słowem, wymyśliliśmy sobie mobbing - komentuje jeden z pracowników WiK Opole.
- Prokuratura Okręgowa w Świdnicy umorzyła śledztwo w sprawie mobbingu i łamania praw pracowniczych, których miał dopuszczać się wobec podwładnych były już prezes Wodociągów i Kanalizacji w Opolu Ireneusz Jaki, prywatnie ojciec europosła Patryka Jakiego.
- W uzasadnieniu decyzji prokurator Małgorzata Czajkowska stwierdziła, że pracownicy nie spełniają wzorca tzw. "ofiary rozsądnej". Bo gdyby do mobbingu rzeczywiście dochodziło, to na przykład zmieniliby pracę.
- Prokuratura podkreśla, że biegła psycholog stwierdziła zaburzenia emocjonalne, chwiejność i drażliwość u części pracowników, którzy oskarżali Jakiego. A to sprawia, że mogli w sposób nieadekwatny oceniać sytuację w pracy i do ich zeznań należy podchodzić "z dużą ostrożnością".
- Zachowania prezesa, w ocenie prokuratury, to zachowania osoby, która jest wymagająca.
- W tym samym śledztwie prokuratura badała zarzuty o łamanie praw pracowniczych przez Agnieszkę Maślak i Sebastiana Paronia, wiceprezesów spółki skonfliktowanych z Jakim. I ten wątek również umorzyła.
Po raz pierwszy sprawę Ireneusza Jakiego opisaliśmy w lipcu 2022 roku.
Pracownicy WiK Opole opowiadali wówczas, że ze strachu dostawali drgawek na widok prezesa, a upokarzanie było na porządku dziennym. Prezes miał też przenosić pracowników do innych działów niezgodnie z ich kompetencjami, podnosić głos, przerywać wypowiedzi, obrażać, drwić z ich cech, takich jak np. jąkanie się. Miał też zaniżać pensje i "zsyłać" do pracy do Kosorowic (oddalonych o kilkanaście kilometrów od Opola), gdy ktoś mu podpadł. Wszyscy pokrzywdzeni pracownicy korzystali z pomocy psychiatrycznej i psychoterapeutycznej.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam