Premium

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego na oczach służb społecznych katowane są kolejne dzieci?

"Kolejna śmierć dziecka, z której nic nie wyniknie" - napisała na swoim Facebooku Anna Krawczak, specjalistka od wspierania dzieci, a potem - cytując jej własne słowa - dopiła kawę, zgasiła papierosa i wróciła do pracy. Osoby siedzące w szeroko rozumianej tematyce pomocy społecznej podzielają to przekonanie. Każdy sypie przykładami, co można zrobić, by było lepiej. Skoro wiadomo, to dlaczego przed najbliższymi wakacjami przeczytamy o kolejnym dziecku, które trafi do szpitala po pobiciu, a za rok wrócimy do dyskusji, co można zrobić, by taki przypadek się nie powtórzył? Odpowiadam na to pytanie: dlatego że karanie sprawców się politycznie opłaca, a systemowe zapobieganie przemocy wobec dzieci niespecjalnie.

Dla tvn24.pl pisze dr hab. Paweł Kubicki, ekonomista i socjolog specjalizujący się w polityce społecznej, profesor Szkoły Głównej Handlowej, kierownik Katedry Polityki Społecznej tej uczelni.

Gdybym chciał wyliczyć wszystkie "medialne" przypadki dzieci, które były katowane przez rodziców, a były objęte jakąś formą wsparcia instytucji publicznych bądź przemoc trwała na tyle długo, by mogła być przez odpowiednie instytucje dostrzeżona - to mógłbym na tym zakończyć artykuł. Ograniczając się tylko do ostatniego okresu, przypomnę:

- dziewięciomiesięczny Nikodem trafił z licznymi siniakami do szpitala. Szóstka innych dzieci z tej rodziny już wcześniej znalazła się w pieczy zastępczej;

- dziewięciomiesięczna Blanka, która przebywała czasowo w rodzinie zastępczej, ale wróciła do biologicznej matki, a przed śmiercią była długotrwale maltretowana;

- roczna Martynka, w przypadku której pracownicy socjalni informowali sąd o tym, że dziecko jest zagrożone, a rodzina była monitorowana przez odpowiednie służby;

- sześciotygodniowa Zuza, która tuż przed śmiercią została wypisana ze szpitala, gdzie trafiła na skutek zaniedbania rodziców;

- trzyletnia Zuzia, która przebywała czasowo w rodzinie zastępczej, ale wróciła do matki, a rodzina dostała wsparcie asystenta rodziny;

- trzyletnia Antosia, której matka dostała wyrok w zawieszeniu za znęcanie się nad dziećmi i była regularnie odwiedzana przez pracowników służb społecznych;

- dwumiesięczna Maja, dziewczynka posiadała liczne obrażenia, które powstały na długo przed hospitalizacją, a rodzice znęcali się także nad pozostałą dwójką dzieci w wieku 4 i 2 lat.

Do tej puli można doliczyć starsze dzieci, które ze względu na doznawaną przemoc popełniły samobójstwo, jak w głośnej sprawie wykorzystywanej seksualnie Kingi, którą nagłośnił Michał Janczura z TOK FM.

Pytania o zmiany w prawie po śmierci 8-letniego Kamila
Pytania o zmiany w prawie po śmierci 8-letniego Kamila"Fakty" TVN

Po każdej tragedii padały deklaracje polityczne i obietnice wyciągnięcia konsekwencji. W wielu sprawach dopatrzono się zaniedbań instytucji publicznych, ale często ich nie dostrzeżono i uznano, że MOPS, szkoła, kurator, policja, personel medyczny, itp. zrobili wszystko, co w ich mocy. Pada też zdanie o zwyrodnialcach, karze śmierci i tym, że "tragedii nie można było zapobiec", a sprawca powinien ponieść najsurowsze konsekwencje. Dokładnie to samo, co w przypadku ostatniej ofiary, choć tu większe wzmożenie i zaangażowanie polityków można wiązać ze zbliżającymi się wyborami.

KAMIL CIERPIAŁ TYLE DNI. A GDZIE WY WTEDY BYLIŚCIE? REPORTAŻ MAŁGORZATY GOŚLIŃSKIEJ >>>

Trzeba jednak jasno powiedzieć, że przemoc wobec dzieci to nie jest sytuacja wyjątkowa, kat nie jest jednostkowym przypadkiem zwyrodnialca, ale raczej jednym z całej grupy stosujących przemoc rodziców i opiekunów. Owszem - przypadkiem skrajnym, ale jako element szerszego zjawiska i procesu. Co więcej, nie znalazł się tam nagle i z zaskoczenia, ale latami, często od własnego dzieciństwa i bycia samemu ofiarą przemocy stopniowo przesuwał się do krawędzi, tracił kontrolę, na przykład dlatego, że się zdenerwował, traktował to jako sposób dyscyplinowania i wychowania, raczej zaczynał od przemocy psychicznej i tak zwanych klapsów, a nie od razu od uderzania główką dziecka o meble. O szerszej skali zjawiska świadczą statystyki policyjne, w tym - pomimo niedoskonałości narzędzia - liczba niebieskich kart, ale też będące poza urzędowymi statystykami i deklarowane w badaniach społecznych przypadki stosowania przemocy.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam