Układ w lesie? Co i komu zarzuca minister Dorożała
Wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała sprawdził dwa z 431 nadleśnictw w Polsce i ocenił, że mogło tam dojść do przestępstwa. Jego zdaniem przetargi na tak zwane usługi leśne mogły zostać ustawione. W zakwestionowanych przetargach brali udział akurat ci przedsiębiorcy, którzy najaktywniej protestują przeciwko ministrowi.
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa zostało złożone 5 marca do Prokuratury Regionalnej w Krakowie i przesłane do wiadomości prokuratora krajowego Dariusza Korneluka. Dotyczy "podejrzenia popełnienia przestępstwa w związku z zamówieniami publicznymi dotyczącymi usług z zakresu gospodarki leśnej na lata 2021-2024 na terenie Nadleśnictwa Czarna Białostocka oraz Nadleśnictwa Supraśl".
To dwa nadleśnictwa podlegające pod Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych (RDPL) w Białymstoku. Treść zawiadomienia jest zapisana na papierze firmowym ministerstwa, w nagłówku widnieje nazwisko Mikołaja Dorożały - wiceministra i głównego konserwatora przyrody.
Układ w lesie
Każde nadleśnictwo, zwykle raz do roku, ogłasza przetarg (lub przetargi). Wyłania w nim przedsiębiorcę (lub przedsiębiorców) - zwanego zakładem usług leśnych (tzw. ZUL), który przez rok wykonuje w lesie określone prace - wycina drzewa, krzewy, sadzi las, robi tak zwane trzebieże, i tak dalej. Drwale z pilarkami, których spotykamy w lesie, nie są - jak mogłoby się wydawać - pracownikami Lasów Państwowych, tylko pracownikami ZUL-a (zakładu usług leśnych), który wcześniej wystartował w przetargu na usługi leśne i go wygrał. Często są to samozatrudnieni przedsiębiorcy - właściciele jednoosobowych działalności gospodarczych.
Zdaniem ministra istnieje podejrzenie, że w Czarnej Białostockiej i Supraślu z jednej strony ZUL-e dogadywały się z nadleśnictwami co do ceny, jaka ma zostać zaoferowana - tak, żeby oferta została bez przeszkód przyjęta, z drugiej zaś ZUL-e dzieliły się terenem i "nie wchodziły sobie w drogę", to znaczy poszczególni przedsiębiorcy nie brali udziału w przetargach na "nie swoim terenie" ("podzielili się terytorialnie").
W efekcie w latach 2020-2023 ci sami przedsiębiorcy wygrywali "te same" przetargi na tym samym terenie. Czyli że funkcjonował tak zwany układ.
Zdaniem ministra, w tych przypadkach leśnicy działali na szkodę Skarbu Państwa, a czynili to "w celu uzyskania korzyści majątkowej", zaś przedsiębiorcy, czyli ZUL-e, "udzielali korzyści majątkowych za wpływ na wynik postępowania o udzielenie zamówienia publicznego".
W zawiadomieniu nie ma "twardych" dowodów na to, że w tym przypadku były wręczane łapówki. Nie ma wskazanych świadków, którzy mieliby taką wiedzą dysponować ani nagrań. Są tylko przesłanki wskazujące, zdaniem ministra, że do takiego procederu mogło dochodzić.
ZUL pracuje u siebie
W zawiadomieniu do prokuratury czytamy: "…uzasadnione stało się przypuszczenie, że podmioty świadczące usługi leśne podzieliły się rynkiem usług leśnych, który to podział zaburzał konkurencję. (...) W większości przypadków na dany pakiet objęty przetargiem wpływała tylko jedna oferta".
Czytaj dalej po zalogowaniu

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam