Premium

Uchodźcę przekażę w dobre ręce

Przyjęli ich pod swój dach: kobietę i jej trzyletniego syna. Chłopiec jest energiczny, lubi wygłupy, potrzebowałby kontaktu z rówieśnikami. Mama przedszkolanka, może pracować w sklepie, uczy się szybko polskiego i jest w stanie płacić za mieszkanie. "Chcemy przekazać ich w dobre ręce" - napisali po 10 dniach.

Po wybuchu wojny w Ukrainie od 24 lutego do Polski przybyło już około 3 milionów uchodźców. Większość znalazła schronienie w prywatnych domach. Polacy biorą do siebie Ukraińców z ulicy. Oddolna pomoc koordynowana jest na grupach facebookowych.

Katarzyna Podleska, psychotraumatolog, na prośbę Fundacji HumanDoc napisała podręcznik dla osób goszczących uchodźców.

PORADNIK DLA OSÓB GOSZCZĄCYCH UCHODŹCÓW Z UKRAINY, PRZYGOTOWANY PRZEZ FUNDACJĘ HUMANDOC

Nie bądź superbohaterem

Małgorzata Goślińska: Na grupach facebookowych dotyczących pomocy Ukrainie pojawiły się posty ludzi, którzy goszczą uchodźców, że szukają dla nich innego mieszkania. Spotkała się pani z czymś takim?

Katarzyna Podleska, psychotraumatolog: Spotkałam się i to niejednokrotnie. Spodziewałam się tego, dlatego od drugiego dnia, kiedy uchodźcy zaczęli przybywać do naszego kraju, apelowałam, żeby nie starać się być za wszelką cenę superbohaterem.

To znaczy?

Jeśli chcemy być dla uchodźców 24 godziny na dobę, totalnie, na sto procent, to dla mnie to jest bycie superbohaterem. Nikt nie ma w sobie tyle zasobów, żeby tak funkcjonować.

Dziwiło panią, że tak dużo ludzi bierze do siebie obcych z ulicy?

Nie, dlatego że my jesteśmy dobrym narodem. "Gość w dom, Bóg w dom" - od pokoleń gdzieś to w nas jest. Nie byłam zaskoczona skalą pomocy. Raczej się obawiałam, że to będzie wybuch ognia, który się spali, że po porywie serca szybko przyjdzie zmęczenie.

Po obydwu stronach były ogromne emocje. W uchodźcach emocje związane z wojną. Mieszane, bo "uciekłam, zostawiłam dom, brata, męża, ojczyznę". W nas była empatia i chęć pomocy. "Zrobię dla nich wszystko, oddam, co najlepsze, bo oni uciekają z obszarów wojennych".

W czwartek zaczęła się wojna, a ja w sobotę jechałam do mamy. Musiałam przejechać przez pół Warszawy. Po drodze minęłam z 12 punktów, gdzie wolontariusze segregowali dary, ładowali w pudła, zaklejali. Jechałam, myśląc, ale super, że tylu ludzi poświęca czas na pomaganie. I zaraz potem miałam myśl: jejku, tylko wytrwajcie w tym, bo to nie potrwa tydzień. Obawiałam się pomocy długofalowej. Od początku apelowałam: mierzcie siły na zamiary, obserwujcie siebie, zbadajcie swoje zasoby, czy jesteście w stanie przyjąć kogoś na dłużej. Mnóstwo hejtu się na mnie za to wylało, że taki ze mnie pomocowy człowiek.

Jak się sprawdzić, zanim napiszę na grupie pomocowej: przyjeżdżajcie do mnie?

Musimy na chłodno rozpoznać własne możliwości, dlatego że niesienie pomocy jest obciążające psychiczne, a niesienie pomocy osobom w kryzysie - jeszcze cięższe. Trzeba poszukać w sobie mocnych i słabych stron, w czym jestem dobra, na co mam siły, co potrafię robić, czy poradzę sobie w tej sytuacji emocjonalnie i fizycznie.

Fizycznie?

Ludzie tego nie rozumieją. "Przecież nie będę nikogo nosić". Może nie będziesz, ale masz więcej osób w domu, czyli więcej sprzątania, więcej gotowania. Masz kobiety z dziećmi, więc przy tych dzieciach trzeba poogarniać.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam