|

Mikołaj Pawlak. Rzecznik o bardzo dyskretnych sukcesach

Mikołaj Pawlak
Mikołaj Pawlak
Źródło: TVN24

Faktycznie, jestem niespecjalnie znany - mówił Mikołaj Pawlak, gdy niespełna dwa lata temu prawica postanowiła zrobić z niego Rzecznika Praw Dziecka. Dziś już znany jest z pewnością, tylko pytanie: czy bardziej z działań na rzecz dzieci, czy roli "żołnierza" Zbigniewa Ziobry?

Artykuł dostępny w subskrypcji
TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Najłatwiej odpowiedzieć, że dał się poznać w ostatnich dniach, w związku ze swoimi rewelacjami.

1 września opowiadał na antenie TVN24 o edukatorach seksualnych z Poznania, którzy mieli rzekomo podawać dzieciom środki na zmianę płci. Złożył w tej sprawie nawet doniesienie do prokuratury. W kolejnych dniach brnął dalej, by w piątek na forum Senatu, przedstawiając informację o działalności swojego biura, powiedzieć: - Nie tylko to postępowanie jest wszczęte, prowadzone, ale, można powiedzieć, jest rozwojowe. A w swojej opowieści o tabletkach poszedł dalej niż kiedykolwiek: - To, czy dotyczy to transaktywistów, edukatorów, gdzie, w jakim miejscu, z jakich serwerów korzystali, z jakich komunikatorów, w jaki sposób pakowali dzieciom do plecaków te środki, bo to element nielegalnego obrotu - takie plecaki z tymi środkami widziałem - to bada prokuratura i to ona będzie wyjaśniała jako organ właściwy te okoliczności - powiedział Pawlak.

Rzecznik Praw Dziecka o edukatorach seksualnych w szkołach
Źródło: TVN24

Czemu służy taka narracja? Kuratorium się zdziwiło, miasto Poznań obraziło, a śledczy byli zażenowani, bo składając doniesienie o przestępstwie, na dowód swoich słów rzecznik wysłał im skserowany artykuł z gazety.

A może właściwsze byłoby pytanie: komu to służy? Bo raczej nie dzieciom. Ale po kolei.

Czyj to był pomysł, by z Mikołaja Pawlaka zrobić Rzecznika Praw Dziecka? Pytany o to polityk Solidarnej Polski zastanawia się dłuższą chwilę. - Marcin Romanowski [dziś podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości - red.] ściągnął go do ministerstwa. Miał jakieś sukcesy na koncie, stwierdziliśmy, że się nada - mówi. - Nie pamiętam, co to były za sukcesy. Ale pamiętam, że to, by zrobić z niego Rzecznika Praw Dziecka, wymyślił marszałek Michał Seweryński [specjalista od prawa pracy, były minister nauki - red.] - dodaje. Zrobili. Po trzech nieudanych podejściach z wyborem na to stanowisko.

Serial z czterema sezonami

Gdy latem 2018 roku skończyła się druga kadencja Marka Michalaka, jego zastąpienie okazało się dla PiS kłopotliwe. Obserwowanie wyborów było jak oglądanie dobrego politycznego serialu. I to od razu z kilkoma sezonami. Procedura wyboru przeprowadzana była cztery razy, choć PiS miało wtedy większość i nie potrzebowało opozycji, by wybrać nowego rzecznika. Wybór komplikowało sobie samo.

Było tak. Przy pierwszym podejściu posłowie PiS odrzucili kandydatury opozycji - prof. Ewy Jarosz (zgłoszonej przez PO, Nowoczesną i PSL, popieraną przez wiele organizacji pozarządowych) oraz Pawła Kukiza-Szczucińskiego (Kukiz’15). Kandydatka PiS Sabina Zalewska sama się wycofała po oskarżeniu o plagiat. Media przyłapały ją na tym, że w jej pracach w przypisach zdarzało się jej odsyłać do losowych publikacji - pozostających bez związku z faktycznym cytatem. Miała też kopiować z Wikipedii czy serwisów ze "ściągami".

Za drugim razem PiS zgłosił dr Agnieszkę Dudzińską, socjolożkę znaną z walki o prawa dzieci z niepełnosprawnościami. Mimo rekomendacji partii kandydatura niespodziewanie przepadła w Sejmie. I to głosami posłów Zjednoczonej Prawicy. Dudzińskiej nie poparła skrajna prawica, która uważała, że kandydatka jest zbyt "progresywna" (dowodem miał być wyrwany z kontekstu cytat na temat aborcji).

Przy trzecim podejściu Sejm przyjął zgłoszoną ponownie kandydaturę Dudzińskiej (wytłumaczono posłom niedowiarkom, którzy obawiali się reakcji wierzących wyborców, że Dudzińska nie popiera aborcji), ale zgody na nią nie wyraził Senat. Wówczas również we władaniu PiS. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski mówił wtedy: - Szanujemy jej dorobek, postawę i wysoko oceniliśmy odpowiedzi, ale nie wszystkie kwestie zadowoliły senatorów.

Sejm zatwierdził Senat odrzucił. Agnieszka Dudzińska nie zostanie Rzecznikiem Praw Dziecka
Sejm zatwierdził, Senat odrzucił. Agnieszka Dudzińska nie zostanie Rzecznikiem Praw Dziecka
Źródło: Fakty TVN

Tygodnie mijały, a stanowisko rzecznika pozostawało nieobsadzone. Aż nagle, 15 listopada 2018 roku, rzeczniczka PiS Beata Mazurek poinformowała, że kandydatem partii rządzącej na to stanowisko będzie Mikołaj Paweł Pawlak z Ministerstwa Sprawiedliwości. Drugie imię było kluczowe, bo okazało się, że Mikołaj Paweł Pawlak jest tym mniej znanym Mikołajem Pawlakiem. Jego imiennik, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego i kierownik Katedry Socjologii Norm, Dewiacji i Kontroli Społecznej musiał parokrotnie tłumaczyć się na Twitterze z tego, że urzędnikiem być nie zamierza. I nie jest "tym" Pawlakiem.

Nieważne dla PiS, ważne dla Solidarnej Polski

Skąd wziął się "właściwy" Pawlak? Przed dwoma laty nawet posłowie Zjednoczonej Prawicy mieli kłopoty z ustaleniem, kim on właściwie jest. Nie był postacią znaną, a jedynie skromnym dyrektorem departamentu spraw rodzinnych i nieletnich. - To jest prawnik, adwokat, obecnie pełni obowiązki dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych w Ministerstwie Sprawiedliwości. Sprawuje nadzór nad sądami rodzinnymi, zakładami poprawczymi, schroniskami dla nieletnich - mówiła o Pawlaku ówczesna rzeczniczka PiS.

Jego wybór był dość zaskakujący - w PiS mówiono raczej, że na rzecznika nadawałby się jeden z senatorów. W grze byli były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł i Antoni Szymański. Obaj ultrakonserwatywni, mocno związani z Kościołem katolickim. Dlaczego partia rządząca nie zdecydowała się na żadnego z nich? Bo wybór senatora wymusiłby organizację wyborów uzupełniających - a i w Warszawie, i w Gdańsku, skąd wystawiani byli Radziwiłł oraz Szymański, szanse na zwycięstwo były niewielkie. Poza tym to niezbyt znaczące w mniemaniu PiS stanowisko, można było wykorzystać do rozgrywek wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Bo w PiS uważali, że RPD nie ma realnej siły, a Ziobro z kolei uznał, że to eksponowane stanowisko, na dodatek takie, dzięki któremu można nadawać ton debacie na tematy światopoglądowe, takie jak in vitro czy aborcja.

Od rozmówców z PiS słyszymy, że na nominację dla Mikołaja Pawlaka miał też wpływ Kościół. - Jesienią 2018 roku hierarchowie wiedzieli już, że Tomasz Sekielski szykuje film o pedofilii w Kościele, który może mocno uderzyć w duchownych. Wtedy dostaliśmy sygnał, że hierarchowie chcieliby mieć na posadzie Rzecznika Praw Dziecka kogoś zaufanego. Prawnik po Katolickim Uniwersytecie Lubelskim nadawał się idealnie - mówi nam polityk PiS.

Aż do tego momentu o poglądach Pawlaka nie było wiadomo właściwie nic. Ukryte były za ogólnym hasłem "człowiek Ziobry". I to Zbigniew Ziobro miał być zadowolony, że jego formacja dostała stanowisko.

Pawlak zgodził się na nasze pytania odpowiedzieć mailowo. Zastrzegł jednak: "Bardzo dziękuję mediom, które wspierają moje działania w tych i w wielu innych sprawach. Mediom, które programowo pomijają niektóre aspekty mojej pracy, jak np. przypominanie o istniejącym prawie do życia dziecka od poczęcia, bo takie prawo obowiązuje w Polsce, życzę osiągnięcia większego profesjonalizmu. Wyrazem takiego profesjonalizmu będzie zacytowanie całej mojej odpowiedzi". Znajdą państwo w tym tekście wszystkie słowa, które przekazał nam Rzecznik.

Mąż, ojciec dwóch synów, prawnik

Pawlak był człowiekiem z cienia. Nie udzielał wywiadów, choć właściwsze byłoby szersze określenie - nie udzielał się w życiu publicznym. Wielu specjalistów zajmujących się tematyką dzieci jego głos po raz pierwszy usłyszało podczas obrad komisji sejmowej, która w oparciu o odpytanie miała go rekomendować. Pawlak zaczął swoją prezentację przed posłami od zacytowania Janusza Korczaka: "Prawo powinno wziąć dzieci w opiekę". - Jestem wierny tej zasadzie jako mąż, ojciec dwóch synów, prawnik, adwokat, urzędnik państwowy - mówił.

To nie wystarczyło posłom opozycji, którzy podnosili brak doświadczenia przyszłego rzecznika. Bo Rzecznik Praw Dziecka według regulującej jego pracę ustawie musi mieć pięcioletnie doświadczenie w pracy z dziećmi lub na ich rzecz. A to naprawdę trudno było w przypadku Pawlaka wykazać.

Pawlaka broniła Joanna Borowiak z PiS: - Od 2006 roku jest członkiem izby adwokackiej, prowadził praktykę i wyraźnie zaznaczyłam, że w tym czasie występował jako pełnomocnik w sprawach dotyczących dzieci. Sam Pawlak przekonywał zaś: - Zaraz po studiach zająłem się sprawami rodzinnymi. Sprawy rozwodowe, o władzę rodzicielską, kontakty, alimenty - w każdej z tych sytuacji to praca dla dziecka.

To nie przekonało opozycji. - Udzielanie rozwodów nie może być zaliczane jako praca na rzecz dzieci - komentowała Magdalena Kochan (PO).

Specjalista prawa kanonicznego kolejnym kandydatem PiS na Rzecznika Praw Dziecka
Specjalista prawa kanonicznego kolejnym kandydatem PiS na Rzecznika Praw Dziecka
Źródło: Fakty TVN

"Faktycznie, jestem niespecjalnie znany"

Posłowie pytali go m.in. o aborcję ("Nie oczekujcie, że zmienię poglądy, które zostały mi wpojone w wychowaniu i wykształceniu. Życie jest podstawowym prawem i podlega bezwzględnej ochronie"), in vitro ("To sprawa przed poczęciem, a więc poza kompetencjami RPD"), bicie dzieci ("Każde naruszenie nietykalności dziecka jest karalne. Jest przestępstwem i wpływa na to dziecko. Nie możemy sobie na to pozwolić. I nigdy w swoim życiu zawodowym i prywatnym czegoś takiego się nie dopuściłem"), "tęczowe" rodziny ("Dziecko nie ma kolorów. Ono jest istotą, osobą i każde ma takie same prawa") czy reformę edukacji.

Przyznawał też: - Dostrzegłem przez ostatni tydzień, że faktycznie jestem niespecjalnie znany w przestrzeni medialnej, publicznej. Ale zajmowałem się sprawami poufnymi, wywalczyłem na przykład odszkodowanie dla klienta za śmierć dziecka po 12 latach.

Wśród swoich priorytetów wymieniał m.in. walkę o zdrowie psychiczne młodych Polaków. Przypominał, że w kwestii samobójstw dzieci i młodzieży w UE gorzej niż u nas jest tylko w Niemczech. (Rzeczywiście z danych Eurostatu wynika, że pod względem zakończonych śmiercią prób samobójczych dzieci w wieku 10-19 lat Polska jest na drugim miejscu w Europie).

Mówił, że chciałby współpracować z harcerzami, którzy oprócz rodziców i opiekunów są najlepszymi wychowawcami pokoleń wrażliwych społecznie, a także patriotycznie. Zapewniał ponadto, że jest gotów na współpracę ze wszystkimi organizacjami pozarządowymi, które będą chciały rozmawiać.

Na sali plenarnej Pawlakowi nie było łatwo. Elżbieta Stępień (Nowoczesna) zwracała się do posłów PiS: - Nie wiem, czy pani ze sklepiku szkolnego nie ma większego doświadczenia w pracy z dziećmi niż wasz kandydat. To skandal. A Jacek Protasiewicz dorzucał: - Mam wrażenie, że doświadczenie kandydata ogranicza się do wychowania własnych dzieci.

Mimo to wśród krzyków opozycji posłowie wybrali Pawlaka na stanowisko. Następnie ich wybór przyklepał Senat. Pawlak ślubował, że "powierzone mu obowiązki będzie wypełniać bezstronnie, z najwyższą sumiennością i starannością".

Nowy Rzecznik Praw Dziecka złożył ślubowanie
Nowy Rzecznik Praw Dziecka złożył ślubowanie
Źródło: TVN24

Rzecznik nie wszystkich dzieci

Co wynikło z koncyliacyjnych zapowiedzi Pawlaka? O bezstronności raczej można zapomnieć. Zaczęło się już w czasie "przesłuchania" w Senacie (bo senatorowie tak jak posłowie musieli zaakceptować jego kandydaturę). - Od strony prawno-moralnej stosowanie metody in vitro jest niegodziwe - przekonywał w grudniu 2018 roku Pawlak. I pokrętnie tłumaczył, że problemem jest mrożenie zarodków.

Nowy Rzecznik Praw Dziecka: in vitro jest metodą niegodziwą
Nowy Rzecznik Praw Dziecka: in vitro jest metodą niegodziwą
Źródło: Fakty TVN

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. "Rzecznik praw dziecka powinien stawać w obronie najmłodszych i ich rodzin, a nie dawać przyzwolenie na mowę nienawiści, z jaką nasze dzieci muszą się konfrontować od najmłodszych lat" - napisali w oświadczeniu członkowie Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian".

Pawlak próbował tłumaczyć się na antenie TVP Info. - Nie jestem przeciwko ani nie jestem wrogiem dzieci poczętych tą metodą. Nie jestem wrogiem ani przeciwnikiem ich rodziców. To są osoby ludzkie, które należy chronić. Absolutnie będę to czynił. Kwestią odrębną jest ochrona poczętego życia, które nie ma szansy na to, aby się rozwijać. Użyłem być może słowa z terminologii etycznej, może trzeba było użyć bardziej trafnego - metoda nieetyczna - mówił.

Klapsy wspominane z estymą

Minęło kilka miesięcy, a Pawlak znów był na ustach komentatorów i to niekoniecznie z powodu, który mogłyby docenić dzieci, których prawa powinien egzekwować. Bo tak się złożyło, że zainteresowanie mediów przez cały ten czas ściągał na siebie budzącymi kontrowersje wypowiedziami, które bardziej kojarzyły się z występami polityka niż rzecznika.

Bo wielu Polaków nadal nie wie, że wymierzając klapsa (a więc bijąc!), łamie prawo. Jeszcze w 2017 roku nie zdawało sobie z tego sprawy blisko 40 proc. Polaków. Musiał zdawać sobie z tego sprawę Rzecznik Praw Dziecka, a mimo to, gdy latem ubiegłego roku udzielał wywiadu “Dziennikowi Gazecie Prawnej, przyznał, że "sam z estymą wspomina to, że dostał od ojca w tyłek". Potem gęsto się z tych słów tłumaczył. - Inne czasy, ponad 30 lat temu, inna kultura, inne odczucia społeczne (…). Obecnie wszyscy wiemy, że po rozwoju prawa, po rozwoju społecznym, psychologicznym, taka metoda wychowawcza jest niedopuszczalna - podkreślał w "Rozmowie Piaseckiego". Ale niesmak pozostał.

Rzecznik praw dziecka: bicie przemoc klaps są niedopuszczalne
Rzecznik praw dziecka: bicie, przemoc, klaps są niedopuszczalne
Źródło: TVN24

"Nie" dla edukacji seksualnej

W tym samym czasie był już na krucjacie ze swoimi zdaje się największymi wrogami, których znalazł sobie w edukatorach seksualnych.

- Chciałbym przypomnieć hasła, jakie padały i padają w trakcie tęczowych marszów, ale też tych jednokolorowych, czarnych marszów: “ręce precz od naszych ciał”, “ręce precz od naszych łóżek”. Zgadzam się z tym w 100 procentach, państwo nie powinno ingerować. Ale jako Rzecznik Praw Dziecka chcę też, żeby edukatorzy seksualni nie dotykali łóżeczek naszych dzieci. Na to nie będzie naszej zgody. Ręce precz od łóżeczek naszych dzieci! - mówił na przykład w czerwcu 2019 roku. Takich wypowiedzi Pawlaka było przez te dwa lata wiele. Na jednym oddechu potrafił mówić o edukacji seksualnej, orientacji seksualnej i zagrożeniu pedofilią.

Ręce precz od łóżeczek naszych dzieci. Rzecznik praw dziecka o edukacji seksualnej
"Ręce precz od łóżeczek naszych dzieci". Rzecznik praw dziecka o edukacji seksualnej
Źródło: TVN24

Dlatego krytycznie współpracę z Pawlakiem ocenia Joanna Skonieczna, ekspertka do spraw edukacji i zdrowia Kampanii Przeciwko Homofobii. - Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak w sposób haniebny zasłużył się podjudzaniem agresywnej nagonki, której ofiarami są młode osoby LGBT, jak i dzieci wychowywane w tęczowych rodzinach - twierdzi Skonieczna. - Swoimi wypowiedziami pokazał, że jest Rzecznikiem wyłącznie wybranych dzieci - tych, które spełniają oczekiwania partii rządzącej wobec tego, jak powinna wyglądać rodzina - dodaje.

Zdaniem Skoniecznej Rzecznik, zamiast bronić dzieci przed okrucieństwem "wzmacnia atmosferę nienawiści wobec młodych osób LGBT, zastrasza szkoły przed podejmowaniem działań na rzecz edukacji antydyskryminacyjnej, takich jak Tęczowy Piątek oraz edukacji seksualnej". - Ubolewamy nad tym, ale Mikołaj Pawlak nie jest Rzecznikiem, z którym bezpieczne byłoby podejmowanie jakiejkolwiek współpracy na rzecz dzieci, a tym bardziej nie stanowi dla nas wsparcia w walce o poszanowanie praw młodych lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych - mówi Skonieczna.

Zorganizowano czwarty Tęczowy piątek w szkołach
Zorganizowano czwarty Tęczowy piątek w szkołach
Źródło: TVN24

Spór rzeczników

Ale Pawlak nie tylko z KPH ma nie po drodze i zdaje się sam szukać sobie wrogów. Wiosną tego roku zaatakował na konferencji prasowej Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, któremu zarzucał, że ten nie "wykazał szczególnego zainteresowania dogłębnym zbadaniem sprawy sopockiego klubu". Chodzi o klub "Zatoka Sztuki" i wykorzystywanie tam nieletnich. W czerwcu w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi powołany przez Zbigniewa Ziobrę zespół śledczych na nowo podjął umarzane wcześniej sprawy przestępstw pedofilskich, do których miało dochodzić w sopockim klubie.

Bodnar wystosował oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Pisze w nim między innymi: "W listopadzie 2015 r. sprawę podjąłem z urzędu. Nasze pisma do prokuratury noszą daty: 3.11.2015 r., 21.01.2016 r., 26.04.2016 r., 27.09.2016 r., 22.09.2017 r., 28.06.2018 r. i 19.06.2019 r. Zwracałem się także w marcu 2020 r. do Sądu Rejonowego w Wejherowie, a po emisji filmu (Sylwestra Latkowskiego - red.) podjąłem kolejne działania karnoprocesowe" - wyliczał. I stwierdzał: "Wszystko wskazuje więc na to, że mamy tu do czynienia z dość oczywistym kłamstwem (fake newsem?) Rzecznika Praw Dziecka. Przykre to tym bardziej, że pochodzi od osoby, która powinna być wiarygodna i cieszyć się zaufaniem społecznym".

Rzecznik Praw Obywatelskich nie pozostał też Pawlakowi dłużny: "Rzecznikowi Praw Dziecka natomiast pozwolę sobie przypomnieć, że w latach 2016-2018 był dyrektorem Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości. A funkcję RPD sprawuje już od grudnia 2018 roku. Dobrze więc, że teraz wystąpił do sądów i prokuratur o przekazanie dokumentacji przypadków seksualnego wykorzystywania dzieci [chodzi o Zatokę Sztuki - red.]. Jako były podwładny Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego w jednej osobie, wie najlepiej, gdzie szukać przyczyn trwającej od lat bezradności wymiaru sprawiedliwości w tych sprawach" - napisał Bodnar.

Adam Bodnar musiał mocno zaleźć Pawlakowi za skórę, bo w odpowiedzi na nasze pytanie o to, czy czuje się rzecznikiem apolitycznym, ten napisał nam: "Jestem i pozostanę rzecznikiem całkowicie apolitycznym, nie znajdziecie Państwo moich deklaracji politycznych ani sprzed objęcia funkcji, ani teraz, czego nie można powiedzieć o obecnym Rzeczniku Praw Obywatelskich Adamie Bodnarze, który tuż przed objęciem tego przecież apolitycznego urzędu deklarował publicznie, że ma poglądy lewicowe. I dodał, że jest za adopcją dzieci przez pary homoseksualne".

Bodnar nie chce tego komentować. Zaznacza tylko, że nic takiego o adopcji dzieci nie mówił. W jednym z wywiadów wskazał jedynie, że zgodne ze standardami praw człowieka jest adoptowanie dziecka w ramach związku, np. lesbijka adoptuje dziecko naturalne swojej partnerki.

Dynamika rozmowy i skrót myślowy

Wróćmy więc do słynnych tabletek na zmianę płci, które już zawsze będą kojarzyć się z Pawlakiem. 1 września w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Pawlak mówił między innymi o edukacji seksualnej w szkołach. - A czy zagwarantuje pan, że wpuszczamy edukatorów do 20 tysięcy szkół i (że nie) będą wprowadzali takich treści, jak chociażby w Poznaniu, że wychwytują dziecko rozchwiane, zaniedbane, któremu dają jakieś środki farmakologiczne, żeby zmieniać jego płeć bez wiedzy i zgody rodziców i lekarzy? - pytał. Według niego takie sytuacje "zdarzały się i były ostatnio rozpisywane w mediach".

Portal Konkret24, zajmujący się m.in. fake newsami, próbował sprawdzić podane przez Pawlaka informacje. Dziennikarze nie znaleźli jednak żadnych doniesień o takim wydarzeniu. Nie otrzymali też z Biura RPD odpowiedzi na pytanie dotyczące wypowiedzi Pawlaka. Z kolei władze Poznania wezwały Rzecznika Praw Dziecka do sprostowania informacji, którą podał. Dwa dni później na antenie Radia Poznań, pytany o swoją wypowiedź, powiedział, że "dynamika rozmowy" sprawiła, iż użył "skrótu myślowego". Stwierdził też, że ataki na niego są rodzajem zemsty. - Nigdzie nie powiedziałem, że to się działo w szkołach. W żadnym momencie. Wskazałem tylko na dwie podstawowe sprawy. Na proceder nielegalnej sprzedaży środków hormonalnych dzieciom i o tym zawiadomiłem prokuraturę - tłumaczył.

RPD 1
RPD skierował do Prokuratury Krajowej zawiadomienie
Źródło: TVN24

Wniosek do prokuratury wyglądał na rozpaczliwą próbę wyjścia z twarzą z całej sytuacji. Tymczasem nasi rozmówcy z prokuratury, w nieoficjalnych rozmowach, pytani o wniosek RPD przekonują, że trudno go traktować poważnie. Bo okazało się, że Mikołaj Pawlak po prostu skserował i wysłał do prokuratury artykuł "Zmień sobie płeć dzieciaku" z "Tygodnika Solidarność", opisujący rzekome praktyki nielegalnego handlu hormonami w internecie. Rzecznik nie doczytał, że dziennikarze "Tysola" sami złożyli już powiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w prokuraturze rejonowej na warszawskiej Woli. Dlatego jego wniosek został w Prokuraturze Krajowej zapakowany z powrotem w kopertę i odesłany - via prokuratura regionalna i okręgowa - na Wolę, czyli tam, gdzie ‘leżakuje” doniesienie "Tygodnika Solidarność".

I my, i on zajmujemy się dziećmi, ale…

Dymisji Pawlaka domagają się Lewica i Koalicja Obywatelska.

lubnauer3
Katarzyna Lubnauer o powodach złożenia wniosku o odwołanie rzecznika praw dziecka
Źródło: TVN24

Podpisy pod petycją o jego odwołanie zbiera również psycholożka Dorota Zawadzka (ma już ich blisko 50 tysięcy). Szanse na jego odwołanie są raczej żadne, bo Sejm za zgodą Senatu może odwołać rzecznika przed upływem kadencji tylko w czterech przypadkach: gdy ten sam się zrzeknie urzędu, stanie się stale niezdolny do pełnienia obowiązków np. z powodu choroby, sprzeniewierzył się złożonemu ślubowaniu lub został skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne.

- Wiem, że jego odwołanie wydaje się niemal niemożliwe, ale moim zdaniem sprzeniewierzył się ślubowaniu - ocenia Zawadzka. Przez osiem lat działała w radzie doradczej przy poprzednim RPD. Było w niej od 25 do 32 osób. - I nie klepaliśmy Marka Michalaka po plecach, często mocno się spieraliśmy - zaznacza. - Dziś to wygląda zupełnie inaczej, mam wrażenie, że Rzecznik chce pracować tylko z tymi, którzy mu przytakują. Nie znam żadnej liczącej się "dzieciowej" organizacji pozarządowej, która by z nim owocnie współpracowała. Ale kiedy zaczęłam zbierać te podpisy, to dostawałam też telefony od różnych znajomych z branży, którzy mówili: "zgadzamy się z tobą, nawet podpiszemy, ale nie będziemy tego mówić publicznie, bo nie chcemy iść z nim na wojnę". To urząd ważny dla ich pracy - mówi psycholożka. I dodaje: - Namaszczony przez prawicę Rzecznik Praw Obywatelskich, czyli Janusz Kochanowski przynajmniej wykonywał pojednawcze gesty, próbował rozmawiać ze wszystkimi. Tutaj tego bardzo brakuje.

Jakieś dobre słowo? - Podjął działania związane z tak zwanymi natychmiastowymi alimentami, często odwiedza szkoły i przedszkola. Ale to są małe działania - ocenia psycholożka. I wskazuje: - Poprzedni rzecznik zaproponował na przykład własny kodeks rodzinny i standardy mediacji.

Gdzie był w czasie pandemii?

Krytyczny jest Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielskiego. - I my, i on zajmujemy się dziećmi, a przez te ostatnie miesiące realny kontakt mieliśmy właściwie raz, w czasie ubiegłorocznego strajku - mówi Broniarz. I zaraz dodaje: - W tamtym czasie pan Pawlak ustawił się na pozycji krytycznego recenzenta naszych działań. Stanął wyraźnie po jednej stronie i tą stroną nie były dzieci, tylko rząd. Nie reprezentował interesu uczniów, bo to jeszcze bym zrozumiał i uszanował, ale interes Prawa i Sprawiedliwości. A powinien wiedzieć, że dobro nauczycieli to dobro ich uczniów.

Broniarz przypomina, że nie chodzi tylko o strajk. Uważa, że dzieci mogły się też czuć porzucone w pandemii. Wczesną wiosną głośniej było o tym, że organizuje koncert Roksany Węgiel niż o realnej pomocy dla skazanej na zdalną naukę młodzieży (oprócz apelu, który wywołał w wielu szkołach konsternację, o to, by dzieciom podnieść oceny o stopień).

Teraz dość niespodziewanie wystąpił 10 września do MEN w sprawie podjęcia pilnych działań w związku z likwidacją małych klas i oszczędnościami w oświacie. Każdy, kto uzna, że to list krytyczny wobec ministra Piontkowskiego, będzie jednak w błędzie. Pawlak idealnie wpisał się w narrację ministra, który cały czas powtarza, że szkoła jest zadaniem własnym samorządów i te powinny do nich dopłacać. Jego poprzedniczka Anna Zalewska lubiła przypominać, że rosną im wpływy z podatków, co jednak w czasie pandemii przestało mieć rację bytu. I teraz Pawlak, choć pisze do MEN, też mówi o tych złych samorządach.

Od rozmówców, którym przyszło z nim współpracować, słyszymy najczęściej określenia "nieempatyczny" i "chłodny".

"To jest psucie świata"

- Mieliśmy długo nadzieję, że ta współpraca z urzędem będzie kontynuowana, bo Rzecznik Praw Dziecka jest dla nas naturalnym partnerem do działań - mówi dr Monika Sajkowska, prezeska Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę (kiedyś Fundacja Dzieci Niczyje). - Jego celem i naszą misją jest sprawienie, by dzieciństwo było dostrzegane i miało znaczenie. Dlatego jesteśmy rozczarowani tym, że takiej współpracy w zasadzie nie było. Rzecznik nigdy nas do siebie nie zaprosił, by porozmawiać o tym, jak moglibyśmy sobie wzajemnie pomóc - dodaje.

Dr Sajkowska podkreśla, że dotąd tylko raz przedstawiciele fundacji spotkali się z Rzecznikiem w zespole roboczym. Ale nie z jego inicjatywy. Połączyła ich Kancelaria Prezydenta. - Nie chodzi o to, że Rzecznik nie współpracuje konkretnie z naszą fundacją - zastrzega dr Sajkowska. - Ale bardzo smuci to, że filozofia i sposób jego działania może zaprzepaścić efekty działań wielu organizacji i ekspertów. Mamy za sobą trzy dekady starań, by hasło "prawa dziecka" wypełnić treścią. Podejmowaliśmy działania, by zmieniały się postawy, by rosła społeczna rola dziecka. A teraz już zupełnie nie słyszmy o prawach dziecka tak, jak rozumie je Konwencja o Prawach Dziecka. Rzecznik zamiast tego buduje poczucie zagrożenia, strasząc edukacją seksualną i tabletkami na zmianę płci.

Czemu to robi? Zdaniem dr Sajkowskiej celem jest zastąpienie narracji o prawach i podmiotowości dziecka, narracją o bezwzględnym prawie rodziców do decydowania o dziecku. - Tradycyjny model rodziny jest wysuwany na pierwszy plan. Rodzina jest oczywiście bardzo ważna. Ale dla Rzecznika to dobro dziecka powinno być wartością nadrzędną, a o nim już nie słyszymy - mówi. I dodaje: - A to jest psucie świata. Jest groźne i złe dla dzieci.

"Mógłby być bardziej precyzyjny"

A co o medialnych popisach i działaniach Pawlaka sądzi Zjednoczona Prawica?

- Ziobro na pewno jest zachwycony - ucina polityk Porozumienia.

- Czy jesteśmy z niego zadowoleni? Mógłby się posługiwać bardziej precyzyjnym językiem, ale Mikołaj Pawlak jest przeciwwagą światopoglądową dla RPO Adama Bodnara - mówi polityk Solidarnej Polski. I dodaje: - Podejmuje tematy, które dla RPO nie istnieją, jak na przykład problem dzieci nienarodzonych, czy dzieci odbieranych rodzicom ze względów ideologicznych. Rzecznik Praw Dziecka mocno się w to angażuje i ma na tym polu sukcesy. Pytany o wypowiedzi na temat tabletek zmieniających płeć komentuje: - Problemem nie jest to, co powiedział, ale jakich argumentów użył. Mógłby być lepiej przygotowany, wyrażać się precyzyjniej, bo kwestia, którą poruszył, istnieje na Zachodzie.

Gdy w środę 9 września dziennikarze po komisji senackiej pytali go o "pigułki na zmianę płci", Pawlak odczytał z telefonu słowa, których - jak stwierdził - mógłby użyć w programie Piaseckiego. "Dzieciom sprzedaje się środek farmakologiczny będący syntetycznym odpowiednikiem estradiolu, czyli hormonu, który działa za pośrednictwem swoistych receptorów na narządy płciowe, gruczoł sutkowy, podwzgórze, przysadkę warunkując drugo- i trzeciorzędne cechy płciowe". - Czy to by było lepsze? - dopytywał dziennikarzy.

- Najlepiej to byłoby, jakbyśmy zastępując Adama Bodnara, któremu kończy się kadencja, zlikwidowali urząd Rzecznika Praw Dziecka. Bo czy on naprawdę jest potrzebny komuś oprócz Zbigniewa Ziobry? Skoro dziecko to człowiek, a co do tego nie mamy wątpliwości, to Rzecznik Praw Obywatelskich może zajmować się równie dobrze prawami dzieci. Tylko jak widać, nie jest łatwo znaleźć rozsądnego rzecznika - komentuje jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy.

"Rzecznik Praw Obywatelskich, który byłby ulubieńcem władzy to nie byłby dobry Rzecznik"
Źródło: TVN24

Czy on jest w ogóle potrzebny?

Gdy w tym tygodniu Mikołaj Pawlak podsumowywał rok 2019, wyliczał, że zajmował się około 2 tysiącami nowych spraw i ponad 1400 sprawami z lat minionych. Chwalił rządzących m.in. za rozszerzenie programu Rodzina 500 plus na wszystkie dzieci bez kryterium dochodowego. Ale podkreślał też, że nadal “nie w pełni jest zabezpieczone podstawowe prawo każdego dziecka - prawo do życia”. I przypominał, że występuje w tej sprawie przed Trybunałem Konstytucyjnym. Mikołaj Pawlak poparł wniosek posłów, dotyczący zbadania zgodności z ustawą zasadniczą przepisów dopuszczających tzw. aborcję eugeniczną.

- Przestrzeganie praw dziecka to nasz podstawowy obowiązek. W pierwszej kolejności powinniśmy przestrzegać prawa do życia - mówił. I dodawał: - Gdybym nie bronił ochrony życia od poczęcia, musiałbym podać się do dymisji, bo wtedy faktycznie łamałbym prawo.

Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak przed Senatem
Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak przed Senatem
Źródło: Mateusz Marek / PAP

W mailu do nas podkreśla, że działania podejmuje niezależnie od tego, czy rodzice albo dziecko mają taki czy inny światopogląd, jakiego są wyznania ani jakie noszą włosy. "Jeśli tylko mam taką możliwość i uprawnienia, staram się pomóc każdemu. Moje biuro zajmuje się w zasadzie każdym aspektem dotyczącym praw dziecka, także innej narodowości. Udało mi się np. powstrzymać deportację dzieci Czeczenów, którzy są związani z Polską od wielu lat. Interweniowałem w sprawie szwedzkiego chłopca, którego ojciec przyjechał do Polski i poprosił o azyl, bo w Szwecji odebrano mu syna. Teraz monitoruję sprawę rodziny z Holandii, która przyjechała do nas z dzieckiem, aby się chronić przed tamtejszymi urzędnikami. Wcześniej w podobnej sprawie pomagaliśmy Rosjaninowi. Robię to bez względu na to, jakiego pochodzenia jest dziecko, jakim mówi językiem czy jakiego jest wyznania" - napisał. 

- Nie ujmuję tym działaniom, są ważne, ale mam wrażenie, że równocześnie rzecznik odpuścił sprawę dzieci systemowo - ocenia Zawadzka. - Gdzieś się pojawia w roli supermana, gasi ogień, ale nie pracuje na rzecz większej zmiany. Poprzedni rzecznik robił na przykład badania dobrostanu siódmoklasistów, którzy padli ofiarami reformy edukacji, sprawdzał, jaki wpływ reforma miała na dzieci z niepełnosprawnościami. A ten głównie rzuca światło na indywidualne przypadki i to najchętniej takie, które wpisują się w jego ideologiczną narrację - dodaje.

"Żadna krytyka mnie nie zraża"

Zapytaliśmy, czy Pawlak nie żałuje, że funkcję urzędnika zamienił na urząd, który sprawia, że wciąż poddawany jest krytyce. Odpisał nam: "Żadna krytyka mnie nie zraża - ta uczciwa, posługująca się faktami, mobilizuje do jeszcze większego wysiłku w obronie praw dziecka. Ta nieuczciwa, oparta na manipulacjach i partykularnych interesach różnych środowisk, utwierdza mnie w przekonaniu, że moje działania są słuszne i ujawniają poważne nieprawidłowości. Nieustannie będę stać po stronie dzieci, bo tak rozumiem swoją służbę. Zgodnie z prawem Rzecznik Praw Dziecka ma stać na straży ochrony dziecka przed okrucieństwem, deprawacją i demoralizacją. To właśnie robię, a moim celem jest wychowywanie dzieci na dobrych i prawych ludzi".

Objęcie funkcji RPD nazywa "zaszczytem i misją". A nam przypomina: "Rocznie do mojego biura trafiają tysiące bardzo poważnych spraw dotyczących realnych problemów dzieci, zarówno rodzinnych, jak też związanych z edukacją, służbą zdrowia i wieloma innymi dziedzinami życia. Każda z nich jest szczegółowo analizowana i jeśli tylko ja lub moi współpracownicy dostrzegamy zagrożenie naruszenia praw dziecka, podejmujemy wszelkie działania leżące w kompetencji Rzecznika lub staramy się zainteresować tą sprawą inne instytucje, w tym prokuraturę".

Gdy pytamy o największy sukces, odpowiada: "O sukcesach poczytam po zakończonej kadencji, bo teraz jest czas na pracę. Na pewno uważam za swoje znaczące dokonanie zmianę podejścia do indywidualnych spraw dotyczących rodzin - tak aby specjaliści Biura Rzecznika Praw Dziecka mogli jak najczęściej bezpośrednio pomagać najmłodszym i walczyć o ich prawa przed sądami czy w innych instytucjach, którym zdarza się zapominać o szanowaniu praw dzieci".

Czytaj także: