Czołgi Leopard 2 powstały, by zatrzymać spodziewaną sowiecką inwazję na terenie podzielonych żelazną kurtyną Niemiec. Znalazły nabywców w 20 państwach, co współcześnie czyni z nich najbardziej rozpowszechnioną zachodnią konstrukcję. Do Polski trafiły z magazynów Bundeswehry. Były dla nas pierwszymi po II wojnie światowej czołgami niezaprojektowanymi w ZSRR. Najpierw MON rozmieściło je w południowo-zachodniej Polsce, by potem przerzucić połowę do Warszawy. Druga połowa latami czekała na przedłużającą się modernizację. Teraz, razem z innymi zachodnimi czołgami, trafią w ręce Ukraińców, by wreszcie robić to, do czego zostały stworzone, czyli odeprzeć rosyjski atak.
Po tygodniach nacisków okazało się, że presja ma sens. Rząd w Berlinie zadeklarował w środę, że przekaże Ukrainie, walczącej od 11 miesięcy z rosyjską agresją, kompanię swoich czołgów Leopard 2. Co więcej, ogłosił, że nie będzie sprzeciwiał się przekazaniu Leopardów 2 znajdujących się w arsenałach innych państw. To ważne, bo w międzynarodowym obrocie uzbrojeniem i sprzętem wojskowym standardem są klauzule w kontraktach, które mówią, że nabywca nie może bez zgody sprzedającego przekazać broni stronie trzeciej. Tymczasem Leopard 2 to produkt niemieckiej zbrojeniówki.
Jednocześnie Stany Zjednoczone ogłosiły, że wyślą Ukrainie 31 swoich czołgów Abrams, czyli odpowiednik ukraińskiego batalionu. Już wcześniej Wielka Brytania zapowiedziała uzbrojenie Ukrainy w kilkanaście czołgów Challenger 2 własnej konstrukcji (plus kilkadziesiąt haubic samobieżnych). Natomiast Francja jeszcze decyzji nie podjęła, ale - jak przyznał prezydent Emmanuel Macron - nie wyklucza oddania Ukrainie pewnej liczby swoich czołgów Leclerc, a na początku stycznia ogłosiła, że przekaże Ukrainie pojazdy AMX-10 RC, czyli stosunkowo nieduże i lekko opancerzone wozy kołowe uzbrojone w armatę kalibru 105 milimetrów, dlatego nazywane więc niekiedy "lekkimi czołgami".
Abramsy, Challengery 2, Leopardy 2 i być może także Leclerki - to pierwsze skonstruowane na zachodzie czołgi, jakie trafią w ręce ukraińskich czołgistów. Do tej pory walczyli na wozach zaprojektowanych przez inżynierów w Związku Sowieckim, po części zmodernizowanych.
Kompania do kompanii
Czołgi Leopard 2 przekaże Ukrainie koalicja państw, do której należy Polska. Według Berlina celem jest sformowanie dwóch batalionów. Jeden taki oddział w siłach zbrojnych Polski lub Niemiec liczy 50-60 czołgów. Na razie Niemcy zadeklarowały przekazanie liczącej 14 wozów kompanii Leopardów 2 w wersji A6. Polska - jak mówił 11 stycznia prezydent Andrzej Duda - również wyśle kompanię, tyle że czołgów w wersji A4.
W NATO kompania to 14 czołgów - trzy plutony po cztery wozy plus sekcja dowodzenia, czyli czołgi dowódcy kompanii i jego zastępcy. Do tego etat kompanii przewiduje także inne pojazdy - ciężarówki, samochody osobowe, ambulans i przede wszystkim wóz zabezpieczenia technicznego. Ten ostatni zazwyczaj jest opancerzony i zbudowany na czołgowym podwoziu. Nie ma jednak armaty, jedynie karabiny maszynowe do samoobrony, za to posiada dźwig, lemiesz i inne wyposażenie, które pozwala albo wykonać drobne naprawy w warunkach polowych, albo odholować uszkodzony czołg do lepiej wyposażonego warsztatu.
Polska broń już jest w Ukrainie
Leopardy nie będą pierwszym polskim wsparciem wojskowym dla Ukrainy. Oficjalnie wiadomo, że Ukraińcy odpierają rosyjski najazd m.in. przy pomocy karabinków Grot, przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Grom i Piorun, samobieżnych 155-milimietrowych haubic Krab i czołgów - zaprojektowanych w ZSRR T-72 i ich polskiej modernizacji, czyli PT-91 Twardy. To rzadko uzbrojenie prosto z fabryki, najczęściej używane. Czasami stosunkowo nowe, jak Kraby, na które pierwszy kontrakt Wojsko Polskie podpisało w grudniu 2016 roku, o wiele częściej starsze - szczególnie czołgi. Do tego doliczyć trzeba amunicję w bliżej nieznanej ilości.
Nieoficjalnie wiadomo, że z Polski na Ukrainę trafiły także samobieżne działa 2S1 Goździk kalibru 122 milimetry i bojowe wozy piechoty BWP-1. Nieznana jest oficjalnie liczba przekazanych przez Polskę T-72 i PT-91. Są źródła, które mówią o więcej niż 200 czołgach, są też takie, które twierdzą, że było ich więcej niż 300. Na pomoc w postaci posowieckich czołgów zdecydowały się też inne państwa, na przykład Czechy, a nawet Maroko.
Nie ma Leoparda 2 bez Abramsa
Wydawało się, że Berlin da Leopardom zielone światło już w ubiegłym tygodniu, gdy w bazie w Ramstein zebrali się przedstawiciele 50 państw, które wspierają Kijów uzbrojeniem. Przed naradą kanclerz Olaf Scholz zastrzegł jednak, że Niemcy nie zgodzą się na przekazanie Leopardów, dopóki USA nie podejmą decyzji w sprawie wysłania tam czołgów Abrams. To spowodowało impas - na szczęście tylko kilkudniowy - bo jeszcze na początku stycznia Pentagon twierdził, że to jeszcze nie czas na wysłanie Ukrainie Abramsów, ponieważ są one zbyt skomplikowane i zbyt paliwożerne. Nawet w środę rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu John Kirby powiedział "Faktom" TVN, że "parę miesięcy będzie musiało trwać", zanim amerykańskie czołgi trafią na Ukrainę.
Nie wiadomo, kiedy zobaczymy Leopardy 2 w rękach Ukraińców walczących z Rosjanami. Wiadomo, że na przeszkolenie potrzebny jest czas. Punktem odniesienia mogą być polscy czołgiści z brygady w warszawskiej dzielnicy Wesoła. Gdy w 2017 roku, w warunkach pokojowych, przesiadali się z Twardych na Leopardy 2, jeździli na dziewięciotygodniowe kursy. Teraz Ukraińcy, w warunkach wojennych, pewnie będą szkolili się krócej, ale niektórych rzeczy nie da się ominąć. Im gorzej wyszkoleni czołgiści, tym częściej psujące się czołgi.
Leopard 2 i Abrams - wspólny początek
Stanowisko Berlina po raz kolejny splotło losy Leoparda 2 z Abramsem. Obie konstrukcje mają wspólny początek, a ich ścieżki rozwoju technicznego (a od niedawna także losy w Wojsku Polskim) wielokrotnie się przecinały.
Leopard 2 to skonstruowany w Niemczech Zachodnich czołg podstawowy (ang. main battle tank, MBT). Tak określane są wozy bojowe powstałe po II wojnie światowej, gdy zanikł podział na czołgi średnie, ciężkie i lekkie. Leopard 2 reprezentuje trzecią generację tego typu broni. To najnowsza, powszechnie występująca w siłach zbrojnych, choć tu i ówdzie wchodzą na uzbrojenie wozy generacji nazywanej "kolejną" lub rzadziej "czwartą". Spośród tych najnowszych największą uwagę zwraca rosyjski T-14 Armata, pierwszy z bezzałogową wieżą i wszystkimi czołgistami w kadłubie. Jego wprowadzenie na uzbrojenie regularnych jednostek rosyjskiej armii wciąż się jednak opóźnia, choć nie brakuje też doniesień, że wkrótce może pojawić się na froncie w Ukrainie.
Wracając do Leoparda 2, cechą charakterystyczną czołgów podstawowych trzeciej generacji jest po pierwsze kompozytowy pancerz. Mimo że nie jest tak gruby jak ten odlany lub zespawany ze stali, jak to było w starszych wozach, to cechuje się większą wytrzymałością. Po drugie, trzecią generację wyróżniają systemy kierowania ogniem. Pozwalają celnie strzelać, nawet gdy czołg jest w ruchu poza utwardzonymi drogami, a to między innymi dzięki stabilizacji armaty i zastosowaniu komputera balistycznego. Wszystko po to, by trafić przeciwnika już pierwszym strzałem.
Leopard 2 powstał po fiasku programu MBT-70, czyli czołgu podstawowego przewidywanego do wprowadzenia do służby w latach 70. XX wieku. Od połowy lat 60. projekt rozwijały wspólnie Stany Zjednoczone i Republika Federalna Niemiec. Rewolucyjna jak na tamte czasy konstrukcja miała być uzbrojona w 152-milimetrową armatę stanowiącą jednocześnie wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych. Załoga miała liczyć trzech żołnierzy: dowódcę, kierowcę i działonowego, czyli tego, kto naprowadza armatę na cel i prowadzi ogień. Wszyscy mieli zajmować miejsca wewnątrz wieży. Tymczasem czołgi podstawowe poprzedniej, czyli drugiej generacji, były uzbrojone w armaty kalibru 105 milimetrów (NATO) lub 100, a potem 115 mm (ZSRR). Ich załogi liczyły po czterech żołnierzy, w tym ładowniczego odpowiedzialnego za dostarczanie pocisków do armaty. Jego w MBT-70 miał zastąpić automat.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam