Premium

"Do tej pory był Izrael kontra terroryści. Teraz się okazuje, że są jeszcze Palestyńczycy"

Zdjęcie: Tayfun Coskun/Anadolu via Getty Images

Nie pamiętam, aby do tej pory na świecie odbywały się protesty propalestyńskie na tak dużą skalę. Dużo ciekawsze od tego, ile osób wyszło na ulice, jest to, że po tylu miesiącach od ataku ten temat nie umarł. Teraz zajmowanie się Palestyną nie jest już tylko aktywizmem - ocenia dr Ewa Górska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Czy bunt młodych przeciwko wojnie skróci drogę do pokoju?

PRZYPOMINAMY NAJLEPSZE TEKSTY MIJAJĄCEGO ROKU W TVN24.PL. PONIŻEJ JEDEN Z NICH. ZOBACZ TEŻ INNE, KTÓRE WYBRALIŚMY >>>

Po domach zostały tylko zardzewiałe klucze. Niektórzy wieszają je na ścianie, inni noszą blisko serca, na szyi. To symbol, że nikt im nie może odebrać nadziei na powrót, choć ich domy spalono, a miejscowościom zmieniono nazwy.

Emil pokazuje mi czarno-białe zdjęcia i zerka na fragmenty mapy w jednej z arabskich książek z zaznaczonym miejscem, w którym był ich dom. I te paszporty. W 1895 roku urodził się pradziadek Emila, a w 1927 roku dziadek, który wierzył, że w Bajt Dadżan, wsi w okolicy Jaffy (dziś to część Tel Awiwu), osiądzie z rodziną na stałe.

- Moi dziadkowie byli rolnikami, a nie partyzantami. Mieli pomarańczowy sad. W kwietniu 1948 roku do ich wioski wpadła syjonistyczna organizacja paramilitarna Hagana. Żydowscy bojownicy mieli wypędzić wszystkich mieszkańców, a potem podpalili wioskę. Nikt nie wrócił już do swojego domu - opowiada Emil Al-Khawaldeh, Polak i Palestyńczyk. - Na szczęście w porównaniu do innych miejscowości nie doszło tam do masakry, jak na przykład w Tanturze.

I tak rozpoczęła się największa, zdaniem Palestyńczyków, tragedia dziejowa: Nakba, czyli katastrofa. Podczas powstawania państwa Izrael w 1948 roku około 750 tysięcy Palestyńczyków zostało wysiedlonych, około 400 palestyńskich wsi zniszczono.

Paszport dziadka EmilaArchiwum rodzinne

"Wierzyli, że jeszcze wrócą"

- Istnieją bardzo mocne przesłanki, by uznać, że podczas powstawania państwa Izrael dochodziło do czystek etnicznych. Kluczowym aspektem jest tu kwestia celowości i zamiaru - mówi Michał Wojnarowicz, analityk ds. Izraela i Palestyny w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. - Palestyńczycy twierdzą, że był to wykalkulowany odgórnie plan uczynienia z Palestyny terenu wyłącznie dla Żydów. Strona izraelska te oskarżenia odrzuca, argumentując, że jeśli dochodziło do celowych wysiedleń, to były one elementem większej operacji militarnej, na przykład próby przebicia się do Jerozolimy. Rezultaty tych działań były ostatecznie takie, a nie inne, a większość terytorium, na którym powstał Izrael, było wcześniej zamieszkiwane przez ludność palestyńską - dodaje analityk.

Podczas wypędzenia ludności w Bajt Dadżan kobiety i dzieci oddzielono od mężczyzn. Dziadek Emila miał wtedy 21 lat, a babcia niecałe 20. Kobieta, będąc już w zaawansowanej ciąży, z roczną córką na rękach, nie wiedząc, czy jej mąż wciąż żyje, uciekła do obozu dla uchodźców w Al-Karamie w Jordanii. Syna urodziła jeszcze w powozie konnym. Małżeństwo odnalazło się dopiero w Jordanii.

- Dziadkowie żyli w obozie przez kolejne 19 lat. Wierzyli, że jeszcze wrócą do Bajt Dadżan. W obozowym namiocie urodził się mój tata. Gdy wybuchła wojna sześciodniowa [w 1967 r. - red.], musieli opuścić obóz, bo w Al-Karamie doszło do walk pomiędzy Organizacją Wyzwolenia Palestyny a Izraelem. Wtedy przenieśli się do stolicy Jordanii, Ammanu. Dopiero tam, po latach, zaczęli mieć normalne życie i kupili dom. Ale w 1970 roku wybuchła wojna domowa w Jordanii pomiędzy Palestyńczykami i Jordańczykami i czołgi jordańskie zniszczyły ścianę ich upragnionego domu - dodaje Emil.

Emil jest już trzecim pokoleniem uchodźców palestyńskich. Klucza do rodzinnego domu swoich dziadków nie ma, pozostały tylko pożółkłe paszporty, wycinki z książek i stare fotografie. Czasem przegląda na Facebooku grupy potomków mieszkańców Bajt Dadżan, którzy próbują stworzyć wspólną mapę - obraz wsi, której nie ma od lat.

W połowie lat 80. tata Emila rozpoczął studia we Wrocławiu. W akademiku zakochał się w jego mamie i założyli polsko-palestyńską rodzinę. Dbali o to, aby dzieci pamiętały, kim są: Polakami i Palestyńczykami, chociaż nigdy w Palestynie żadne z nich nie było. Od momentu, gdy armia izraelska wkroczyła do Strefy Gazy, Emil coraz mocniej odczuwa swoją palestyńską tożsamość.

"Jestem Polakiem, jestem Palestyńczykiem, jestem człowiekiem" - tę deklarację od kilku miesięcy wykrzykuje na propalestyńskich manifestacjach. O niepodległość Palestyny walczy tymi narzędziami, które ma: wykorzystuje media społecznościowe i historię swojej rodziny. Przekonuje, że wojna pomiędzy Izraelem a Palestyną, którą obserwujemy na ekranach telewizorów i smartfonów, nie rozpoczęła się 7 października 2023 roku. I, jak zaznacza, w tej walce nie jest osamotniony.

Protest w Krakowie, 28 października 2023
Protest w Krakowie, 28 października 2023TVN24

Sprzeciw i solidarność

Jak podaje organizacja Armed Conflict Location and Event Data Project, tylko w pierwszych siedmiu tygodniach po wybuchu wojny w ponad 118 krajach odbyły się co najmniej 7283 manifestacje solidarności z Palestyną. W tym samym okresie na całym świecie zorganizowano 845 protestów proizraelskich. Do demonstracji solidarności z Izraelem doszło po masakrze, jakiej 7 października 2023 roku dokonali terroryści z Hamasu na izraelskiej ludności, m.in. mordując pokojowo nastawionych mieszkańców kibuców, w tym dzieci. Zginęło około 1 200 Izraelczyków, a około 250 osób uprowadzono jako zakładników do Strefy Gazy.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam