Premium

Babcia na dwa etaty. "Powinna się zająć wnuczkiem z uśmiechem na twarzy" kontra "należy płacić, choćby symbolicznie"

Zdjęcie: Shutterstock

Pani Teresa ma astmę, cukrzycę, reumatyzm i problemy z kręgosłupem. Wnukami opiekuje się od 6 rano do 20 wieczorem. Również w soboty, niedziele i święta. Już trzy razy zrezygnowała z wyjazdu do sanatorium. "Bo nie miałby kto zająć się dziećmi". Gdy dzwonię do pani Basi, właśnie odbiera pakiet startowy na 44. Maraton Warszawski. Basia nie tylko biega, ale też występuje w kabarecie i w filmach. Mówi o sobie, że "jest dziewczyną z teledysku Maty". I podkreśla, że "ona jeszcze nie ma zamiaru pakować się do trumny".

POLSKA SIĘ STARZEJE. ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY TEGO WYDANIA MAGAZYNU TVN24 >>>

Panią Teresę i panią Basię łączy jedno - obie są babciami. Jednak owe babciowanie postrzegają zupełnie inaczej. Jedna poświęca wnukom kilkanaście godzin dziennie, całkowicie nieodpłatnie. Druga postawiła pewne warunki, także finansowe. "Bo czas kosztuje". 

Ale tego, że czas seniorów kosztuje i że opieka nad małym dzieckiem to momentami ciężka harówka, niektórzy rodzice zdają się nie zauważać. 

- Jeśli dziadkowie nie pracują, to zająć się wnukiem rok czy dwa to nie jest żaden wyczyn. I powinni to robić z uśmiechem na twarzy - pisze jedna z mam na zadane przeze mnie pytanie na internetowym forum dla młodych matek. 

Ale są i takie mamy, które otwarcie przyznają, że wypłacają babciom pensję za opiekę nad wnukami. I nie wyobrażają sobie inaczej. - Powiedziałam teściowej, że jeśli się nie zgodzi na przyjęcie wynagrodzenia, to nie pozostanie nam nic innego, jak oddanie małego do żłobka lub zatrudnienie kogoś obcego do opieki. A to już się teściowej nie podobało, bo szkoda jej wnusia - mówi mi Natalia, mama osiemnastomiesięcznego chłopca.

Z tymi żłobkami i opiekunkami to znowu też nie taka prosta sprawa. W ogóle sprawa nie jest prosta. A ile rodzin, tyle różnych sytuacji życiowych, rozwiązań i pomysłów na to, jak kwestię babcinej opieki nad dziećmi rozwiązać. 

Opieka nad wnukiem ma płeć

Nie istnieją dane, które pozwalałyby stwierdzić, ile babć i dziadków sprawuje w Polsce faktyczną opiekę nad swoimi wnukami. Ale warto odwołać się do badań zagranicznych. W 2018 roku Giorgio Brunello i Lorenzo Rocco ankietowali 13 000 babć i dziadków z dwunastu europejskich krajów. Wyniki badań wykazały, że 60 proc. respondentów angażuje się w opiekę nad swoimi wnukami, z czego 30 proc. z nich poświęca temu co najmniej 30 godzin miesięcznie. Co ciekawe i co w dużej mierze wynika z uwarunkowań kulturowych, ale także z systemów opieki społecznej w poszczególnych państwach europejskich - częściej wnukami zajmowali się mieszkańcy południowych krajów aniżeli północnych.

Wyniki ankiety wskazały na jeszcze jeden istotny aspekt - opieka nad wnukami jest silnie upłciowiona i sprawują ją głównie kobiety. - Również brytyjskie badania z 2020 roku (Demographic Research) pokazują, że mimo iż babcie i dziadkowie pozostający w związku (niekoniecznie małżeńskim) deklarują podobne zaangażowanie w opiekę nad wnukami, to ostatecznie starsze kobiety podejmują więcej prac opiekuńczych (gotowanie, opieka w chorobie dziecka, pomoc w odrabianiu lekcji czy odprowadzanie i odbieranie z przedszkola czy szkoły) i robią to częściej niż ich życiowi partnerzy. Niemniej jednak taki sam poziom zaangażowania był odnotowywany w przypadku czynności związanych z relaksem i czasem wolnym wnucząt - mówi doktor Magdalena Rosochacka-Gmitrzak - socjolożka starzenia się i gerontolożka społeczna z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także członkini zarządu Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę", które zajmuje się aktywizowaniem osób starszych i prowadzi działania na rzecz poprawy jakości ich życia. 

- Tendencja ta jest uwarunkowana społecznymi oczekiwaniami wobec starszych kobiet, które są postrzegane jako bardziej "odpowiednie" niż mężczyźni w kontekście pracy opiekuńczej - dodaje Magdalena Rosochacka-Gmitrzak. 

Babcia na dwa etaty

Pani Teresa ma 57 lat. Na co dzień zajmuje się dwójką małych dzieci: dziewiętnastomiesięczną wnuczką i czteroletnim wnukiem. - Jest ciężko. To dla mnie męczące. Zwłaszcza że mam dość duże problemy zdrowotne - przyznaje. 

Pani Teresa ma astmę, cukrzycę i reumatyzm. Choruje na niedoczynność tarczycy, która skutkuje przewlekłym zmęczeniem. Skarży się również na bóle kręgosłupa. Mimo to każdego dnia, od rana do wieczora, sprawuje opiekę nad dwójką małych dzieci. - Dzisiaj na przykład zajmowałam się wnuczkiem od 6 rano do 20 wieczorem - mówi Teresa. - Córka pracuje w szpitalu. Jej dyżur trwa 12 godzin. Ale wraz z dojazdem do pracy i z powrotem do domu nie ma jej jakieś 14 godzin - dodaje. I te 14 godzin przypada właśnie pani Teresie. I nie jest to praca od poniedziałku do piątku. Ale też w soboty, niedziele i święta. "Bo córka pracuje w szpitalu". 

Pytam pani Teresy, jak się z tym wszystkim czuje. - Lubię swoje wnuki. No i mogę im pomóc. Ale dla mnie to jest za duże obciążenie. Zwłaszcza że zdrowie już kiepskie. Żeby to chociaż było co drugi dzień, to miałabym trochę czasu dla siebie - mówi Teresa. 

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam