|

Opozycja protestuje, rząd namawia UE, zgody brak. Ciężarówki z towarami wciąż jadą na wschód

Kolejka tirów przed granicą polsko-białoruską
Kolejka tirów przed granicą polsko-białoruską
Źródło: TVN24

Polska zamknęła przestrzeń powietrzną dla samolotów z Rosji, ale rosyjskie tiry nadal jeżdżą po polskich drogach i wiozą na wschód towary z Europy. Kilka dni po ataku Rosji na Ukrainę szef największego w Polsce stowarzyszenia w branży transportu drogowego rozmawiał przez telefon z szefem komisji transportu rosyjskiej Dumy. Przekazał mu, że Polska nie przygotowuje się do zamknięcia granicy dla rosyjskich towarów. - Byliśmy w szoku - mówi przedstawiciel branży.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Czwartek, 17 marca. Do przejścia granicznego z Białorusią w Bobrownikach ciągnie się kilkunastokilometrowa kolejka tirów. Kontrolowane są głównie ciężarówki na rosyjskich i białoruskich tablicach rejestracyjnych. Na odprawę trzeba czekać ponad 40 godzin.

W tym samym czasie okazała siedziba Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych przy warszawskim rondzie Radosława świeci pustkami. Na korkowej tablicy informacja o dodatkowych wymaganiach wizowych Rosji, na stolikach aktualne wydanie czasopisma "Przewoźnik". Głównym tematem ostatniego numeru gazety wydawanej przez ZMPD jest wywiad z prezesem Zrzeszenia. Rozmowa zaczyna się od informacji, że prezes Jan Buczek został po raz piąty wybrany na trzyletnią kadencję do prezydium Międzynarodowej Unii Transportu Drogowego (IRU) z siedzibą w Genewie.

"Uzyskał 283 głosy, o 45 więcej od kolejnego kandydata. To piąte wybory, w których otrzymuje najwięcej głosów" - zachwala swojego prezesa czasopismo ZMPD. Organizacja działa od 65 lat, ma trzy przedstawicielstwa za granicą: w Brukseli, Moskwie i w Brześciu na Białorusi.

Dwa tygodnie później, 30 marca, kolejka w Bobrownikach, jak informuje "Gazeta Wyborcza", ma już 37 kilometrów, a na odprawę trzeba czekać około 67 godzin. Ale przejechać przez granicę z towarem do Rosji wciąż można.

Dlaczego? Do tego jeszcze wrócimy. Na razie zatrzymajmy się przy Janie Buczku i organizacjach, w których pełni kierownicze funkcje.

Kolejka tirów przed granicą polsko-białoruską
Kolejka tirów przed granicą polsko-białoruską
Źródło: TVN24

"Akcja wojskowa"

Międzynarodowa Unia Transportu Drogowego (IRU) - założona w 1948 roku organizacja pozarządowa - pisze o sytuacji w Ukrainie na swojej stronie internetowej, unikając słowa "wojna", stroni też od informacji, kto w tej wojnie jest agresorem. Zamiast tego używa określeń brzmiących podobnie do rosyjskiej propagandy: "kryzys w Ukrainie" i "akcja wojskowa".

"Od niemal dwóch tygodni, odkąd kryzys się zaczął, IRU aktywnie współpracowało z rządami, władzami i instytucjami UE, aby wspierać transport humanitarny i pomagać kierowcom, którzy utknęli w Ukrainie" - czytamy na stronie IRU.

Inne sformułowanie jest tak ogólne, że może dotyczyć zarówno ukraińskich ofiar, jak i rosyjskich agresorów, którzy mają problemy z zaopatrzeniem: "Okazując solidarność wszystkim ludziom dotkniętym kryzysem w Ukrainie, kierowcy, pracownicy i firmy z sektora logistycznego robią wszystko, aby zaopatrzyć dotknięte regiony w podstawowe potrzeby humanitarne".

Na stronie jest sporo praktycznych informacji dla kierowców. Można dowiedzieć się, że wszystkie przejścia graniczne na granicy polsko-ukraińskiej są otwarte, ale - jak ostrzega IRU - "pojazdy z towarami pochodzenia rosyjskiego mogą zostać skonfiskowane przez ukraińskie organy celne".

Kierowcy mogą także dowiedzieć się, że granica rosyjsko-ukraińska "pozostaje zamknięta". Nie dowiedzą się jednak, z jakiego powodu.

Organizacja informuje też, że zwróciła się w apelem do rządów państw regionu o "bezstronne stosowanie przepisów celnych wobec wszystkich kierowców i pojazdów, niezależnie od narodowości, pochodzenia towarów i miejsca rejestracji pojazdu".

Pytamy Jana Buczka, członka prezydium IRU, o konsekwentne unikanie na stronie organizacji informacji o wojnie i o sformułowania zbieżne z rosyjską propagandą. Odpowiada, że w IRU trwają na ten temat dyskusje.

Wypracowaliśmy w IRU pogląd, że tam, gdzie jest wymiana towarowa, tam jest współpraca między krajami, a tam, gdzie jest współpraca, tam szansa na pokój. Na własne oczy przekonujemy się, jak to jest trudne, bo tak okrutne działania militarne dotyczą naszych sąsiadów, naszych przyjaciół, a ofiary wśród ludności cywilnej w Ukrainie są przerażające.
Jan Buczek

Telefon od rosyjskiego deputowanego

4 marca, dziewiąty dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk prowadzi zdalną naradę z przedstawicielami branży transportowej. Wśród zaproszonych są też przedstawiciele branży transportowej, wśród nich Jan Buczek, szef największego w Polsce zrzeszenia.

Jej przebieg znamy z kilku źródeł, jednym z nich jest inny przedstawiciel branży transportowej. - Jan Buczek oświadczył, że już rozmawiał z szefem komisji transportu rosyjskiej Dumy. Z jego wypowiedzi wynikało, że Polska i Rosja nie powinny sobie robić problemów. Nie wiedzieliśmy, w czyim imieniu Buczek rozmawiał z rosyjskim deputowanym. Byliśmy w szoku - opisuje nasze źródło.

O wypowiedź szefa ZMPD podczas narady pytamy rzecznika resortu infrastruktury. "W ramach szerokiej dyskusji z udziałem prezesów zrzeszeń przewoźników drogowych i związków pracodawców transportu drogowego głos zabrał także prezes ZMPD, który informował, że odbyła się rozmowa, o którą Pan pyta. W jej trakcie rosyjski rozmówca wyrażał zainteresowanie sprawą ewentualnego zamknięcia polskiej granicy dla transportu drogowego" - odpisuje nam Szymon Huptyś. "Zgodnie z informacją przekazaną przez prezesa ZMPD, w trakcie rozmowy nie zajął on stanowiska odnośnie do zamknięcia polskiej granicy dla rosyjskiego transportu" - zaznacza Huptyś.

Jan Buczek pytany przez tvn24.pl tłumaczy, że Jewgienij Moskwiczow, który oprócz swojej politycznej aktywności jest też prezesem stowarzyszenia rosyjskich przewoźników, zadzwonił z pytaniem, czy trwają przygotowania do zamknięcia granicy dla przewoźników. Buczek odpowiedział, że nie, bo - jak tłumaczy - nie było na ten temat wówczas żadnych oficjalnych komunikatów.

- Z uwagi na okoliczności rozmowa miała brutalny przebieg. Nie chciałbym cytować słów, które wypowiedziałem, bo były niecenzuralne. A dotyczyła sytuacji naszych kierowców i obaw przed zamknięciem granicy. Z mojej strony nie padła żadna deklaracja - podkreśla Buczek.

Wypowiedź szefa ZMPD podczas narady wzbudziła wśród uczestników spotkania w ministerstwie konsternację, ale on sam podkreśla w rozmowie z tvn24.pl, iż był "zaszokowany, że Rosjanie wiedzą o kuluarowych rozmowach toczonych w ministerstwie".

- Wiedziałem, że o tej sprawie [zamykania granic - red.] kilka dni wcześniej rozmawiano w ministerstwie. Powiedziałem o tej rozmowie [z Moskwiczowem] podczas spotkania z przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury, by zwrócić uwagę na to, że takie delikatne sprawy powinno się poruszać w mniejszym gronie. Wcześniej nieraz dochodziło w naszym środowisku do sytuacji, że Rosjanie znali treść naszych kuluarowych rozmów - tłumaczy Buczek.

grodzki
Tomasz Grodzki o sankcjach. Wypowiedź z 14 marca 2022
Źródło: TVN24

"Wszyscy padliśmy ofiarą tej wojny"

Pytany, czy jest zwolennikiem zamknięcia granicy dla rosyjskich i białoruskich ciężarówek, odpowiada, że jest to dobry kierunek rozważań, ale konkretne decyzje nie należą do przewoźników.

- Politycy chcieliby, by to przewoźnicy zamknęli granice. Wszyscy padliśmy ofiarą tej wojny, przewoźnicy również. Staramy się znaleźć złoty środek - wyjaśnia szef ZMPD. I dodaje: - Kontrole na przejściach granicznych są wyjątkowo drobiazgowe, mają na celu wykrycie przewozu towarów zabronionych przez sankcje wymierzone w Rosję. Podjęcie decyzji o wstrzymaniu wykonywania przewozów do Rosji powinno być poprzedzone wnikliwymi analizami skutków, które mogą być daleko idące. Konsekwencje będziemy musieli wziąć na swoje barki.

Były współpracownik Buczka mówi o nim: - Zawsze miał dobre relacje ze wschodem, widać też było, że dobrze zna szefa komisji transportu Jewgienija Moskwiczowa. Rosjanie mają ogromny wpływ na IRU, a Buczek został wybrany do prezydium tej organizacji z ich poparciem. 

Jan Buczek zapewnia, że nie wie, kto na niego głosował, bo "wybory są tajne". - Jestem rosyjskojęzyczny, bo studiowałem w ZSRR. Przez niektórych przedstawicieli zachodnich organizacji branżowych byłem kiedyś odbierany jako człowiek wspierający wschód, ale teraz odbiór jest zupełnie inny, gdyż niejednokrotnie krytycznie odnoszę się do praktyk administracji państw wschodnich. Dzisiaj ta optyka uległa zmianie, bo widzą mój obiektywizm - dodaje.

Pytany, czy jest zatrudniony w organizacji i czy dostaje w niej pensję, zaprzecza. Tłumaczy, że dostaje jedynie diety za udział w posiedzeniach w Genewie.

Przeczy temu protokół rozprawy sądowej, który widzieli reporterzy tvn24.pl.

Każde zeznanie w sądzie poprzedzone jest pouczeniem przez przewodniczącego składu sędziowskiego, że za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna. Na rozprawie w czerwcu 2020 roku - jak wynika z dokumentu - Buczek zeznał: "Pobieram z IRU wynagrodzenie, jestem tam zatrudniony na umowę o pracę w związku z wykonywaniem funkcji".

Gdy przytaczamy treść protokołu Janowi Buczkowi, odpowiada, że tak nie powiedział w sądzie. Informuje, że przebieg rozprawy każe mu sądzić, że ktoś chciał go pogrążyć. Podobnie ocenia rozmowę z reporterem tvn24.pl.

Kontrole na granicy

O tym, że kontrole na granicy są drobiazgowe, przekonuje - podobnie jak Jan Buczek - biuro prasowe Ministerstwa Finansów, które nadzoruje pracę Krajowej Administracji Skarbowej, której częścią są służby celne.

By ocenić skalę, pytamy resort o trzy wybrane dni marca. Chcemy wiedzieć, ile spośród ciężarówek, które wjechały z Polski na Białoruś, zostało rozładowanych przez celników w celu sprawdzenia, czy nie przewożą towarów zakazanych nałożonymi na Rosję sankcjami.

MF odpowiada, że "w okresie 7-9 marca 2022 roku odnotowano 1 776 pojazdów ciężarowych na białoruskich i rosyjskich numerach rejestracyjnych, przekraczających przejścia graniczne z Białorusią".

"198 pojazdów przemieszczało się bez ładunków. Wszystkie pojazdy zostały skontrolowane w ramach wzmożonej kontroli wynikającej z sytuacji na Ukrainie z czego 580 pojazdów zostało dodatkowo wytypowanych do fizycznych rewizji celnych w ruchu towarowym. We wskazanym okresie nie wystąpiły przypadki prób wywozu towarów objętych sankcjami wobec Białorusi i Rosji" - podkreśla resort.

Nieoficjalnie w źródle zbliżonym do Ministerstwa Finansów słyszymy jednak, że celnicy mogliby zrobić więcej. - Mogą każdego zatrzymać i drobiazgowo skontrolować, nakazać rozładunek, to może trwać długo, ale musi być wola polityczna, a oni się jeszcze nie obudzili - oceniał w połowie marca nasz rozmówca. 

Innego zdania jest Jacek Kapica, były wiceminister finansów i były szef służby celnej. Według niego celnikom nie można zarzucić bierności w sytuacji, gdy sankcje dotyczą ściśle określonych towarów. - Służba celna ma prawo kontrolować zawsze wtedy, gdy ma podejrzenia, że są przewożone towary objęte sankcjami. Wtedy może skontrolować i zatrzymać do wyjaśnienia, ale inne towary mogą jechać. Nie możemy się z tego powodu oburzać - zaznacza Kapica.

Protest przeciwko transportom towarów do Rosji i Białorusi
Protest przeciwko transportom towarów do Rosji i Białorusi
Źródło: TVN24

Politycy opozycji nawołują

Na sznury tirów na rosyjskich i białoruskich rejestracjach wjeżdżające z Polski na Białoruś zwrócili uwagę ukraińscy uchodźcy. Na polsko-białoruskiej granicy przez kilka dni trwał protest, jego uczestnicy blokowali przejazd białoruskich i rosyjskich ciężarówek. Ale jeszcze przed tym protestem wśród polityków rozpoczęła się dyskusja na temat możliwości ograniczenia transportu rosyjskich (ale też białoruskich) tirów.

Posłowie opozycji zwrócili uwagę, że (w przeciwieństwie do transportu drogowego) międzynarodowe umowy gwarantujące rosyjskiemu lotnictwu przelot nad Polską zostały wypowiedziane błyskawicznie - bez czekania na przykład na odpowiednie rozporządzenia Komisji Europejskiej. W tym wypadku rządowe rozporządzenie było gotowe już w dobę po ataku Rosji na Ukrainę, unijne - dopiero trzy dni później.

- Ta sama podstawa prawna powinna posłużyć do wypowiedzenia umów na tranzyt drogowy - uważa poseł Michał Szczerba (PO).

Wypowiadanie międzynarodowych umów szczegółowo regulują artykuły ustawy z 2000 roku.

Ścieżka wygląda w ten sposób, że zainicjować "przedłużenie obowiązywania umowy", "zmianę" lub "zawieszenie" może właściwy minister - w tym przypadku minister infrastruktury. Zgodnie zaś z artykułem 25 tej ustawy następnie decyzję podejmuje prezydent (jeśli była to umowa ratyfikowana) lub rząd.

W przypadku tirów chodzi o umowy między Polską a Rosją i Białorusią o "międzynarodowych przewozach drogowych". To na podstawie zawartych w nich przepisów obydwa rządy dyskutują każdego roku o liczbie zezwoleń na transporty.

W ostatnim numerze "Przewoźnika" wydawanego przez zrzeszenie Jana Buczka jeden z tekstów jest zatytułowany "Szybkie rozmowy z Rosją".

"Utarło się przekonanie, że strona rosyjska w rozmowach podczas pracy komisji mieszanej ds. międzynarodowych przewozów drogowych jest partnerem trudnym. Tym razem rozmowy poszły sprawnie, obie strony zgodziły się przedłużyć zasady wymiany wypracowane w ub. r." - czytamy w artykule.

W wyniku tych rozmów pod koniec ubiegłego roku negocjacje między polskim Ministerstwem Infrastruktury a rosyjskim odpowiednikiem tego resortu zakończyły się na liczbie 220 tysięcy zezwoleń.

- Od wybuchu wojny sytuacja się zmieniła. Nie ma żadnych wątpliwości, że ciągnące non stop transporty wspomagają działalność armii agresora. Nie rozumiem, dlaczego nie ma realnych działań rządu, by to ograniczyć - mówi poseł Szczerba.

szczerba
Michał Szczerba o TIR-ach na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: TVN24

Niejasna linia Komisji Europejskiej

Elżbieta Bieńkowska, była wicepremier i była unijna komisarz ds. rynku wewnętrznego, komentuje w rozmowie z tvn24.pl: - Komisja Europejska w sprawie zamknięcia granicy ma niejasną linię, bo to Rada Europejska ustala reżim sankcji i jednomyślnie podejmuje takie decyzje. Według urzędników KE, z którymi rozmawiałam, zamknięcie granicy z Białorusią samodzielnie przez Polskę jest mało realne, bo można by to łatwo omijać, przykładowo jadąc przez inne państwa członkowskie. Poza tym rozbijałoby to też jedność w Europie w kwestii nakładania sankcji, na której nam zależy.

- Teoretycznie poszczególne państwa członkowskie mają możliwości prawne pozwalające na ochronę ich granic - mają wyłączność w egzekwowaniu prawa i teoretycznie mogą użyć klauzuli bezpieczeństwa państwa, by zamknąć granicę. Jest to jednak mało realne, bo taka decyzja uderzyłaby w europejską jedność i mogłaby być kontestowana - dodaje była wicepremier.

Wcześniej minister infrastruktury Andrzej Adamczyk deklarował, że tiry są skrupulatnie kontrolowane przez Krajową Administrację Skarbową, tak by do Rosji i na Białoruś nie trafiały towary objęte sankcjami Unii Europejskiej.

- Żeby zamknięcie polskiej wschodniej granicy z Białorusią i Rosją było skuteczne, muszą zostać zamknięte również przejścia graniczne na Litwie z Białorusią i Rosją, na Łotwie z Rosją. Musi po prostu być zamknięta cała wschodnia granica Unii Europejskiej. I jest to decyzja Brukseli, że przewoźnicy nie pojadą na wschód - wyjaśniał minister.

W podobnym tonie wielokrotnie wypowiadał się premier Mateusz Morawiecki. Dwa tygodnie temu informował m.in., że rząd namawia do wprowadzenia dalszych ograniczeń w handlu wobec Rosji i czeka w tej sprawie na głos Komisji Europejskiej. - Każdy tir na granicy polsko-białoruskiej jest sprawdzany, czy nie przewozi towarów podwójnego zastosowania - zapewniał wówczas szef rządu.

morawiecki
Mateusz Morawiecki o ciężarówkach jeżdżących na Białoruś
Źródło: TVN24

Wcześniej wicerzecznik PiS Radosław Fogiel powiedział, że Polska oczekuje od UE zamknięcia transportu kołowego do Rosji i na Białoruś. Z kolei pytany o tę kwestię szef kancelarii premiera Michał Dworczyk oceniał, że takie rozwiązanie, aby było skuteczne, powinno być przyjęte na poziomie unijnym, tak by granice dla transportów dla Rosji i Białorusi zostały zamknięte przez wszystkie państwa pograniczne - kraje bałtyckie czy Finlandię.

fogielr
Fogiel: konieczne zamknięcie transportu kołowego do Rosji i na Białoruś
Źródło: Polskie Radio

Rzecznik rządu Piotr Mueller tłumaczył: - Sankcje dotyczące ograniczania wymiany handlowej są podejmowane na podstawie decyzji Rady Europejskiej, bo zgodnie z traktatami takie decyzje podejmuje Unia Europejska na mocy kompetencji przekazanych. Dlatego premier Mateusz Morawiecki wielokrotnie apelował, aby takie działania podjąć. Jednak, ponieważ nie ma zgody na to na poziomie UE, to szukamy takich rozwiązań i takich furtek prawnych, aby ograniczyć taką działalność.

Dodał, że wykorzystanie innych rozwiązań jest możliwe tylko wtedy, gdy będzie to wspólna decyzja innych krajów regionu, bo w innym wypadku ten ruch będzie się odbywać przez inne kraje, np. przez Litwę.

Zadanie na nowy rok

Szymon Huptyś, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury, zapewnia nas, że resort "podejmuje działania zmierzające do wykluczenia lub ograniczenia praw członkowskich" Rosji w Międzynarodowym Forum Transportu.

Hans Michael Kloth, rzecznik Forum, pytany przez nas o starania polskiego resortu, odpowiada, że wiele państw należących do tej organizacji żąda zawieszenia lub wykluczenia Rosji.

"W sprawie stanowiska polskiego rządu proszę się zwrócić do Ministerstwa Infrastruktury" - napisał nam Kloth.

W czasopiśmie "Przewoźnik" jest rubryka satyryczna, w której retuszowane na styl obrazkowy zdjęcia okraszone są dopiskami w dymkach. Komiks otwiera zdjęcie prezesa Jana Buczka, który "mówi" w dymku: "Jak odróżnić wrogów od przyjaciół? To zadanie na nowy rok".

Czytaj także: