Policjanci zatrzymali mieszkankę Zielonej Góry. W niedzielę w jej mieszkaniu wybuchł pożar. Kiedy podczas ewakuacji funkcjonariusze pytali, czy oprócz niej ktoś jeszcze przebywał w środku, twierdziła, że była tam sama. - Później odnaleźliśmy jedno z jej dzieci za łóżkiem, a dwójkę w szafie - relacjonuje rzeczniczka policji. We wtorek postawiono kobiecie zarzuty.
Ogień pojawił się w niedzielę, chwilę po godzinie 18 w jednym z mieszkań przy ulicy Harcerskiej. Na szczęście pożar był nieduży: palił się tylko materac. Kiedy sąsiadka zauważyła dym wydostający się z okna, wezwała na miejsce straż i policję. - Okazało się, że kobieta, która przebywała w tym mieszkaniu była nietrzeźwa. 33-latka miała 2,7 promila alkoholu - relacjonowała wtedy Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze.
Po tym, jak wyszła z budynku, została zapytana przez policjantów o to, czy ktoś jeszcze znajduje się w mieszkaniu. Zaprzeczyła. Funkcjonariusze i strażacy dla pewności postanowili jednak sami przeszukać wszystkie pokoje. - Odnaleźli jedno z jej dzieci za łóżkiem, a pozostałą dwójkę w szafie - informuje Stanisławska.
Dzieci trafią do rodziny zastępczej
Kobieta opuściła osiedle w kajdankach, radiowozem przetransportowano ją do izby wytrzeźwień. Dzieci w wieku od trzech do dziewięciu lat, zgodnie z decyzją lekarza, zostały zabrane do miejskiego szpitala i przebywają tam do teraz. - O dalszym losie czwórki dzieci zdecyduje sąd rodzinny w Zielonej Górze. Czwórki - bo kobieta ma jeszcze jedno dziecko, córkę. W chwili interwencji nie było jej w mieszkaniu - mówiła we wtorek Małgorzata Stanisławska z zielonogórskiej komendy.
W środę prezes sądu w Zielonej Górze poinformowała, że na razie dzieci nie wrócą pod opiekę biologicznych rodziców. - Sąd wydał postanowienie w trybie zabezpieczenia, o umieszczeniu - na czas trwania postępowania - czwórki małoletnich dzieci w pieczy zastępczej, która ma być wskazana przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Zielonej Górze. Z uwagi na fakt, że dzieci są ze sobą bardzo emocjonalnie związane, czynności zmierzają do tego, żeby ich nie rozdzielać i mogły być razem ze sobą - poinformowała Prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze Małgorzata Budrewicz-Macholak.
Grozi jej pięć lat więzienia
Zatrzymana 33-latka od niedzieli trzeźwiała. Małgorzata Stanisławska dopiero we wtorek rano przekazała, że kobieta została przesłuchana. Policja postawiła jej zarzuty z artykułu 160 Kodeksu karnego, który mówi o obowiązku opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo.
33-latce grozi do pięciu lat więzienia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: newslubuski.pl