21 ratowników medycznych z Sulechowa złożyło wypowiedzenia. Powód? Niskie stawki godzinowe i brak chęci dialogu ze strony dyrekcji. Podobne sytuacje mają miejsce w innych miastach.
Z ratownikami, którzy wypowiedzieli umowy w Sulechowie, prowadzono negocjacje, ale nie zakończyły się one sukcesem. Ich aktualna stawka godzinowa to 28 złotych brutto, do którego dochodzi 10 złotych ministerialnego dodatku. Ratownicy chcą otrzymywać 55 złotych za godzinę pracy.
Jak przekazała TVN24 dyrektorka szpitala w Sulechowie, wypowiedzenia z trzymiesięcznym okresem złożyli wszyscy ratownicy zatrudnieni na kontraktach, umowach cywilnych. W sumie 21 ratowników medycznych. Wielu z nich już nie pracuje, są na zwolnieniach lekarskich. Pozostało ośmiu ratowników zatrudnionych na umowę o pracę. To oni zabezpieczają teraz cały region.
Dyrekcja na przyszły tydzień zapowiedziała kolejne spotkanie z ratownikami.
Wypowiedzenia także w Gorzowie
To już drugie grupowe wypowiedzenie umów przez ratowników medycznych województwie lubuskim - wcześniej doszło do takiej sytuacji w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie wypowiedzenia złożyło 41 osób.
Lubuski Urząd Wojewódzki zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą. Jak podkreśla biuro prasowe wojewody, do tej pory nie było sytuacji, żeby karetka nie wyjechała do osoby potrzebującej. A jeśli doszłoby do sytuacji, że zabrakłoby karetek, to zostaną one skierowane z innych powiatów.
Ratownicy protestują w całym kraju
Ratownicy medyczni protestują przeciwko niskim wynagrodzeniom i złym warunkom pracy w całym kraju. - Ratownicy odchodzą z pracy, rozwiązują umowy albo gruntownie się badają i idą na zwolnienia lekarskie - opisywał przed tygodniem sytuację Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych. To forma protestu, którego celem jest walka o lepsze warunki pracy i wyższe wynagrodzenia. Ratownicy czują, że zarabiają za mało, choć ich praca wiąże się z narażaniem swojego życia i zdrowia, ponoszą odpowiedzialność za życie całego społeczeństwa.
Ostrzegają, że we wrześniu może dojść do sytuacji, gdy karetki nie wyjadą do pacjentów, bo nie będzie miał kto w nich dyżurować. - Postanowiliśmy odpocząć, wykorzystać możliwości kontraktowe i tak się złożyło, że wszyscy na początku września chcą odpocząć - zapowiadał przed tygodniem Michał Fedorowicz, ratownik medyczny z Warszawy.
Sytuację ratowników medycznych komentowała na antenie TVN24 Anna Rokicińska z portalu cowzdrowiu.pl. Podkreślała, że "nie może być tak, że człowiek, który ratuje ludzkie życie, pracuje na wysokich obrotach, przy dosyć wysokim poziomie stresu i zarabia 3700 złotych brutto". - Oni muszą więcej zarabiać i czuć się godnie wynagradzani. Nie mogą biegać i pracować na kilka etatów - dodała.
Od 1 lipca funkcjonuje znowelizowana ustawa o ustaleniu minimalnego wynagrodzenia w ochronie zdrowia. - Stało się coś ciekawego, bo z dniem 1 lipca zaczęła obowiązywać ustawa o minimalnym wynagrodzeniu, a jednocześnie przestał funkcjonować dodatek w takiej formie, w jakiej był. Został przekazany do dyspozycji pracodawcom - tłumaczył na antenie TVN24 Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych.
- Ministerstwo daje pieniądze i mówi, że pracodawcy mają nam te pensje zwiększać, a pracodawcy mówią, że nie otrzymali tak wysokich środków, żeby te pensje można było zwiększyć. Pośrodku są ratownicy medyczni, którzy w tym momencie w wielu miastach po prostu zdecydowali zadbać o swoje zdrowie - dodał.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock