Prokuratorzy we wtorek przesłuchali 71-letniego Zbysława C., który w ubiegłym tygodniu w Poznaniu zadał śmiertelne ciosy pięcioletniemu przedszkolakowi. - Wcześniej biegli uznali, że jego stan zdrowia pozwala na udział w czynnościach prokuratorskich - przekazał Łukasz Wawrzyniak z poznańskiej prokuratury okręgowej. Podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Zbysławowi C. grozi dożywocie. Podczas wtorkowego przesłuchania w prokuraturze stwierdził, że nie pamięta przebiegu tragedii. - Z tego powodu mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Stwierdził jedynie, że "nigdy by nikogo nie zabił" - przekazał prokurator Wawrzyniak.
W rozmowie z tvn24.pl rzecznik prokuraury okręgowej dodał, że przed przesłuchaniem 71-latek został uznany przez biegłych psychiatrów za zdolnego do uczestniczenia w zaplanowanych przez prokuraturę działaniach.
- Oczywiście oczekujemy jeszcze na opinię na piśmie w tym zakresie - przekazał prokurator Wawrzyniak.
Śmierć pięcioletniego Maurycego
Do tragedii doszło w środę, 18 października, na poznańskim Łazarzu. Zbysław C. zaatakował pięcioletniego Maurycego, który wraz z innymi przedszkolakami szedł na wycieczkę na pocztę. Chłopiec został przewieziony do szpitala. Jednak jego życia nie udało się uratować.
W piątek sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował wobec napastnika trzymiesięczny areszt. Mężczyzna nie brał udziału w posiedzeniu aresztowym. Tego samego dnia lekarze zdecydowali, że mężczyzna może opuścić szpital. Został przewieziony na oddział szpitalny aresztu śledczego.
Zbysław C. - jak przekazała policja - nie był nigdy karany ani notowany. Mieszka w jednej z kamienic w pobliżu miejsca, gdzie doszło do ataku. Policja nie stwierdziła, by mężczyznę łączyły jakiekolwiek więzy rodzinne z którymkolwiek z dzieci z przedszkolnej grupy, w której szedł Maurycy.
Prokuratura przekazała, że napastnik leczył się neurologicznie. - Cierpi na schorzenia neurologiczne, które spowodowały jakieś zmiany organiczne w mózgu - mówił po tragedii prokurator Łukasz Wawrzyniak. Dodał, że "chodzi tutaj o jakieś zaburzenia somatyczno-psychiczne". Okazało się, że zachowanie mężczyzny niepokoiło okolicznych mieszkańców już dzień przed atakiem na chłopca.
"Stwierdził, że wszystkich zabije"
Dzień po ataku prokuratorzy przekazywali, że stan zdrowia Zbysława C. nie pozwalał na wykonywanie czynności z jego udziałem. Wawrzyniak wyjaśnił później, że zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami można wydać postanowienie o przedstawieniu zarzutów bez konieczności przesłuchania podejrzanego. I tak stało się tym razem.
- Prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutu zabójstwa Zbysławowi C. - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. I dodał: - Dotyczy zarzutu zabójstwa tego chłopca poprzez zadanie ciosu i spowodowanie obrażeń skutkujących śmiercią.
- Udało nam się ustalić sekwencję wydarzeń przed tym tragicznym zdarzeniem - mówił prokurator po tragedii.
Jak opisywał, mężczyzna najpierw zaczepiał sklepową, ale kobieta nie obawiała się jego zachowania. Potem - jak wynika z ustaleń śledczych - zaczepiał mężczyznę. - Ten pan też go zignorował - podał Wawrzyniak. Następnie 71-latek podszedł do grupki przedszkolaków i "stwierdził, że wszystkich zabije". - Uderzył, zaatakował, zadał cios - relacjonował Łukasz Wawrzyniak.
Dodał, że zdarzenie miało charakter "bardzo dynamiczny". - On przechodził od jednej osoby do drugiej. Zobaczył, że jest grupka dzieci i po prostu zaatakował - mówił prokurator. Jak przekazał, wszystko wskazuje na to, że chłopiec był przypadkową ofiarą.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24