Prokuratura poinformowała o zaostrzeniu zarzutów dla 42-latka, męża 29-letniej kobiety i ojca dwóch dziewczynek, których ciała znaleziono w domu w Puszczykowie pod Poznaniem. Zmiana dotyczy zarzutów dotyczących zabójstwa córek. Zdaniem śledczych mężczyzna działał ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna tłumaczył prokuratorom, że do zbrodni doszło, bo żona miała do niego pretensje, a on "chciał pozbyć się problemu".
18 listopada w jednym z domów w Puszczykowie znaleziono ciało 29-letniej kobiety i jej dwóch córek. W związku ze sprawą zatrzymano ojca dzieci i męża kobiety, 42-letniego Serhija T. Zatrzymanemu przedstawiono trzy zarzuty zabójstwa w zamiarze bezpośrednim.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Łukasz Wawrzyniak poinformował we wtorek PAP, że śledczy zmienili kwalifikację zarzutów dotyczących zabójstwa dwóch dziewczynek. - Postanowiliśmy zakwalifikować to jako działanie ze szczególnym okrucieństwem z uwagi na dosyć brutalny naszym zdaniem sposób popełnienia przestępstwa - powiedział prokurator. Wyjaśnił, że zmiana kwalifikacji podwyższy dolną granicę odpowiedzialności karnej podejrzanego - grozi mu teraz od 15 lat pozbawienia wolności do dożywocia.
Prokuratura o zabójstwie w Puszczykowie
20 listopada - dwa dni po odnalezieniu zwłok kobiety i jej córek - mężczyzna został przewieziony do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Wawrzyniak informował wtedy, że mężczyźnie przedstawiono trzy zarzuty zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Podejrzany przyznał się do ich popełnienia. Sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla podejrzanego, o co wnioskowała prokuratura.
Jak podał prokurator, zarówno podejrzany, jak i jego ofiary to obywatele Ukrainy. Do zbrodni miało dojść kilka dni przed odnalezieniem ciał. - Przyjmujemy, że było to w nocy z 13 na 14 listopada - powiedział Wawrzyniak.
- Według naszych ustaleń śmierć tych wszystkich trzech ofiar nastąpiła w wyniku uduszenia poprzez trzymanie szyi rękoma - takie są te wstępne ustalenia. Oczywiście cały czas to śledztwo trwa - podkreślił prokurator.
Prokuratura: przyznał, że chciał pozbyć się problemu
- Podejrzany przyznał, że kłócił się z żoną o to, że on nadużywa alkoholu, że ma długi, że nie pracuje. I w nocy z 13 na 14 listopada po jednej z kłótni postanowił zabić żonę, kiedy spała już z córkami na górze. Poszedł do pokoju, tam najpierw udusił żonę, potem kiedy jedna z dziewczynek się obudziła, również udusił tę dziewczynkę i kolejną córkę - takie są jego wyjaśnienia. (...) podczas przesłuchania zachowywał się spokojnie, bez emocji. Dopiero kiedy prokurator zadał mu pytanie na koniec przesłuchania, czy żałuje, to wówczas mężczyzna się rozpłakał - zrelacjonował prokurator.
Jak powiedział Wawrzyniak, "ci państwo się kłócili". - On sam twierdzi, że chciał pozbyć się problemu, skoro żona miała do niego pretensje - przekazał prokurator.
W domu rodziny był także nastoletni chłopiec - syn kobiety. - Mężczyzna twierdzi, że to nie było jego dziecko i dlatego nie chciał zabijać - opisał Wawrzyniak.
42-latek na drugi dzień po zbrodni powiedział chłopcu, że jego matka i dwie siostry są w szpitalu chore na COVID-19. Zabronił też wchodzić dziecku na piętro, gdzie doszło do zabójstwa, tłumacząc, że jest tam substancja, która ma zniwelować wirusa. - Chłopiec w ogóle cały czas żył w przeświadczeniu, że jego siostry i matka są w szpitalu. Mężczyzna powiedział mu potem, krótko, że mama i córki zmarły - powiedział rzecznik prokuratury.
18 listopada mężczyzna pojechał do jednej z poznańskich galerii handlowych, gdzie zgłosił się do ochroniarza i powiedział, że zabił żonę i córki.
Wiadomo, że mężczyzna przyjechał do Polski w 2018 roku, jego żona dołączyła do niego rok później.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24