Od szpitala w Zielonej Górze dzieliło ją jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, wtedy zobaczyła na drodze policyjny patrol. Kobieta zatrzymała się i poprosiła o pomoc. W aucie miała małe dziecko z czterdziestostopniową gorączką. Trzeba było działać szybko.
Funkcjonariusze z krośnieńskiej drogówki patrolowali ulice w miejscowości Pław (woj. lubuskie). Nagle podjechała do nich kobieta. W samochodzie oprócz niej znajdowało się małe dziecko. - Miało czterdziestostopniową gorączkę i wymagało pilnego udzielenia pomocy. Kobieta poprosiła naszych policjantów o eskortę do Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Zielonej Górze - wskazuje kom. Justyna Kulka, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Krośnie Odrzańskim.
Funkcjonariusze szybko poinformowali o sytuacji dyżurnego, a następnie ruszyli w kierunku oddalonej o 24 kilometry Zielonej Góry. Po kilkunastu minutach byli na miejscu. - Dziecko trafiło pod opiekę lekarza. Wiemy, że wszystko zakończyło się dobrze i po badaniach powróciło do domu z mamą - dodaje Kulka.
"Nie zapomnę im tego do końca życia"
Podobna sytuacja miała miejsce w Pile. Tam również zdenerwowana kobieta poprosiła policjantów o pomoc, ale w dojeździe do domu. Co się stało? - Kobieta oznajmiła, że musi jak najszybciej dojechać do domu rodzinnego, znajdującego się w pobliskiej miejscowości, ponieważ jej tata prawdopodobnie dostał udaru. Co więcej, mężczyzna ten miał mieć pod swoją opieką dwójkę małych dzieci - relacjonuje st. sierż Magdalena Mróz, rzeczniczka pilskiej policji.
Policjanci od razu podjęli decyzję o eskorcie. Włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe i ruszyli we wskazanym kierunku. Udało się zdążyć na czas. "Mój tata dzięki szybkiej interwencji policjantów przeżył. Nie zapomnę im tego do końca życia"- takie słowa podziękowania trafiły do Komendanta Powiatowego Policji w Pile.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Biura Ochrony Wizyjnej Miasta Zielona Góra