Na początku maja ktoś wyrzucił setki zużytych strzykawek do kanału Olszynka w okolicach Mosiny pod Poznaniem. Niebezpieczne odpady wydobyli strażacy. - W tej sprawie wszczęto śledztwo - informuje Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
O sprawie setek strzykawek wrzuconych do kanału Olsztynka pod Mosiną na początku maja zawiadomił nas internauta. "To są przecież niebezpieczne odpady medyczne. Trzeba się z nimi obchodzić bardzo ostrożnie, bo są skażone. Przypomnijmy sobie, jak w czasie COVID-19 pracownicy firm komunalnych nie chcieli wywozić śmieci, bo były tam wyrzucane testy wykrywające koronawirusa. A tu, pod Mosiną, ktoś celowo wyrzucił do wody całą górę strzykawek i rękawiczek medycznych. To nie są żarty! To są odpady, które są oznaczane takim charakterystycznym znaczkiem 'biohazard' i podlegają specjalnym procedurom. Po użyciu powinny trafić do spalarni odpadów medycznych, a nie do kosza na śmieci, śmietnika na osiedlu, a tym bardziej do rzeczki płynącej w pobliżu. Wyrzucenie tych odpadów do wody powinno skończyć się wysoką karą, dla kogoś, kto to zrobił" - napisał.
Ustalają, kto za to odpowiada
O sprawie powiadomiono wtedy wszystkie służby. Na miejscu pracowała policja i sanepid, a strzykawki wyłowili z wody strażacy. W Mosinie sprawą zajmowało się Centrum Zarządzania Kryzysowego, a Wody Polskie, zarządca kanału, powiadomiły prokuraturę.
- Zostało wszczęte śledztwo w sprawie odpadów medycznych ujawnionych w zbiorniku wodnym - powiedział w piątek Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Śledztwo dotyczy nieodpowiedniego postępowania z odpadami. Sprawcy grozi za to nawet 5 lat więzienia. - Śledczy będą ustalać, kto i kiedy porzucił odpady medyczne w zbiorniku - wyjaśnia.
"Jak nisko można było upaść"
Strzykawki pływające w kanale i leżące na brzegu zauważył jeden z mieszkańców wsi Drużyna. - 3 maja biegałem swoją tradycyjną trasą z Pecnej do Borkowic, gdy zauważyłem te strzykawki. Trudno było je przeoczyć. Część z nich pływała, część leżała na brzegu, a część już na dnie. Oprócz nich pływało jeszcze kilka plastikowych kółek, jak od wózków inwalidzkich - mówił tvn24.pl.
Kanał Olszynka jest płytki. - Ma pół metra, może metr głębokości. Widać było więc, co leży na jego dnie - wyjaśnia.
Zdjęcia znad kanału wysłał do "Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej". "Chciałbym, żeby mieszkańcy tej gminy nie przechodzili obojętnie obok barbarzyństwa, jakie dane było mi dzisiaj zaobserwować. (...) Liczę, że po nagłośnieniu sprawy przez redakcję osoba, która dokonała tego czynu, zastanowi się, jak nisko można było upaść. Bo na przyznanie się do tego czynu nie liczę" - napisał.
– Jeszcze tego samego dnia wysłałem pismo przez ePUAP do Wód Polskich, zarządcy tego kanału, z informacją o moim odkryciu – mówił tvn24.pl mieszkaniec wsi Drużyna.
Na nogi postawiono wszystkie służby
Wody Polskie odebrały zgłoszenie 4 maja. - Na miejsce zdarzenia udali się pracownicy Nadzoru Wodnego w Kościanie. Zarówno na powierzchni wody, na brzegach, jak i na dnie stwierdzono obecność dużej liczby strzykawek, igieł, elementów kroplówek, ampułek po lekach, a także elementy sprzętu prawdopodobnie rehabilitacyjnego, co jednoznacznie wskazuje na medyczne pochodzenie odpadów - wyjaśniała Beata Zoła, rzecznik prasowy Wód Polskich w Poznaniu.
Pracownicy Wód Polskich powiadomili policję, Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną i Państwową Straż Pożarną. W gminie Mosina sprawą zajęło się Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Jeszcze tego samego dnia odpady wydobyli z wody strażacy. - Akcja nie była skomplikowana. Te kilkaset zużytych strzykawek zostało wydobyte naszym sprzętem, głównie łopatami i zabezpieczone w specjalnych pojemnikach, takich, jakie stosowane są w szpitalach – mówił młodszy brygadier Kamil Witoszko z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu.
- Odpady medyczne zostały zabezpieczone jako dowód w sprawie przez policję, która wszczęła w tej sprawie postępowanie - wyjaśniał Jarosław Dobicki, kierownik Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Mosinie.
- Próbujemy ustalić osobę lub osoby, które są za ten czyn odpowiedzialne - mówiła młodszy aspirant Marta Mróz z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Ze wstępnych ustaleń policji wynikało, że wrzucone do wody odpady nie stanowiły masowego zagrożenia epidemiologicznego. - Pamiętajmy jednak, że były to otwarte, zużyte strzykawki. Nie wiemy, z jakimi substancjami mamy tu do czynienia - podkreślała Mróz.
Wody Polskie po przeprowadzeniu szczegółowych oględzin i zabezpieczeniu terenu o sprawie powiadomiły prokuraturę.
Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Gazeta Mosińsko-Puszczykowska