Sekretarz stanu w MSWiA Jakub Skiba odpowiedział na list przedstawiciela rządu RFN, który kilka dni temu wyraził zdziwienie, iż strona polska zrezygnowała ze współpracy z niemieckimi strażakami przy zabezpieczeniu Przystanku Woodstock. Wiceminister zalecił, aby straż pożarna raz jeszcze dokonała analizy bezpieczeństwa festiwalu. Poprosił również, aby nasi zachodni sąsiedzi skupili się na zabezpieczeniu granicy, tak, by do Polski nie przedostali się terroryści.
Tegoroczna koncepcja zabezpieczenia Przystanku Woodstock, ze względu na nadanie mu statusu imprezy o podwyższonym ryzyku, sprawiła, że resort spraw wewnętrznych zrezygnował z pomocy m.in. niemieckich strażaków.
W środę pisaliśmy, że głos w tej sprawie zabrał Dietmar Woidke, koordynator rządu RFN ds. polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej, a jednocześnie premier Brandenburgii. W piśmie do sekretarza stanu Jakuba Skiby, koordynatora współpracy polsko-niemieckiej w rządzie RP, zadeklarował chęć wsparcia swojego landu przy zabezpieczeniu Przystanku Woodstock.
Woidke wyraził zdziwienie, że strona polska uzasadnia odmowę pomocy potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym, ale podkreślił, że byłby bardzo zadowolony, gdyby temat współpracy transgranicznej został jeszcze raz rozważony przez odpowiednie osoby odpowiedzialne za służby porządkowe.
Odpowiedź z Polski
W czwartek wiceminister Skiba odpowiedział przedstawicielowi niemieckiego rządu.
- Przystanek Woodstock organizowany jest na terytorium RP i jako taki podlega procedurom ustanowionym w polskim prawie. Zgodnie z przepisami ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych organizator jest odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo w miejscu i czasie jej trwania - czytamy w liście skierowanym do Dietmara Woidke.
Dalej Skiba tłumaczy, że ze względu na ryzyko terrorystyczne, służby będą opierały się na krajowym systemie ratowniczo-gaśniczym, który ma zapewnić odpowiedni poziom profesjonalizmu i współdziałania. Wszystko to - jak pisze sekretarz stanu - związane jest z nadaniem Przystankowi statusu imprezy masowej podwyższonego ryzyka.
Jakub Skiba wyraził też zaniepokojenie nadaniem sprawie "wymiaru politycznego i międzynarodowego", ale stwierdził, że zadaniem zarówno jego, a także jego niemieckiego odpowiednika jest "sprowadzenie tej kwestii do wymiaru praktycznych rozwiązań".
Straż rozważy?
- Dotychczas formułowane opinie Państwowej Straży Pożarnej nie zakładały konieczności zwrócenia się o pomoc do strony niemieckiej ze względu na dysponowanie odpowiednim zapleczem ratowniczym i prewencyjnym - przyznał wiceminister, ale dalej pisze:
- Biorąc jednak pod uwagę wyrażaną przez stronę niemiecką gotowość do współpracy oraz wspólną troskę o zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom naszych krajów w regionach nadgranicznych zwróciłem się do PSP o dokonanie ponownej pogłębionej analizy potrzeb. Jednocześnie PSP określi obszary, w których uzasadnione byłoby skorzystanie z takiej pomocy, mając na uwadze dobrosąsiedzkie stosunki i doświadczenia z lat poprzednich - zapewnia.
Gdyby na tym skończył się list, można by pomyśleć, że Skiba chce sprawę rozwiązać w sposób jak najbardziej dyplomatyczny. Wrażenie to psuje nieco ostatni akapit, w którym wiceminister zwrócił się z prośbą do Woidke o zapewnienie odpowiedniej ochrony granicy polsko-niemieckiej.
- Ma to istotne znaczenie dla wykluczenia ryzyka ewentualnego przemieszczania się osób generujących zagrożenie terrorystyczne na stronę polską, w związku z sytuacją społeczną i demograficzną na niemieckich terenach przygranicznych w kontekście obecnego kryzysu migracyjnego - zakończył, niejako zamykając dyskusję dotyczącą obecności niemieckich służb na festiwalu.
PSP sobie poradzi
O komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do Pawła Frątczaka, rzecznika komendy głównej straży pożarnej. Jak mówi, taka analiza, o którą poprosił wiceminister Skiba, już została wykonana.
- Raz jeszcze sprawdzona została kwestia zabezpieczenia i doszliśmy do wniosku, że nasze zasoby są wystarczające. Siły niemieckie, to miało być 6 wozów i 20-30 ludzi. One byłby siłami pomocniczymi. Nie ma potrzeby, żeby były przez nas wykorzystane, gdyż mamy wystarczającą liczbę naszych strażaków. Podsumowując, nic się nie zmienia w porównaniu z tym, co zostało postanowione wcześniej - mówi Frątczak.
"Spirala żądań"
Jerzy Owsiak poinformował na Facebooku, że 23. Przystanek Woodstock obędzie się zgodnie z planem w dniach 3-5 sierpnia. Dodał jednak, że być może po raz ostatni w tym miejscu.
Owsiak zaznaczył, że festiwal zarejestrowano jako imprezę "podwyższonego ryzyka", tak jak w zeszłym roku. Zwrócił uwagę, że żadna inna impreza odbywająca się w tym czasie w Polsce nie ma takiego statusu.
- Podwyższone ryzyko mamy tylko my - stwierdził. Wyjaśnił, że taka decyzja powoduje, że "musimy zatrudnić jeszcze kilkaset osób, które będą pilnowały Przystanku Woodstock", co zwiększa koszty ochrony.
- My już nie wyrobimy, nie damy rady. Ta spirala żądań wobec tylko naszego festiwalu od dwóch lat jest masakryczna - przyznał Owsiak. - Urzędowo nie dajemy rady. To jest po prostu "przybicie do ściany" - dodał.
Kostrzyn już czeka
W Kostrzynie nad Odrą czuć już Woodstock. Do miasta zjeżdżają kolejni festiwalowicze, by zająć najlepsze miejsca na polu namiotowym. Buduje się miasteczko festiwalowe, no i przede wszystkim najważniejsze w tym wszystkim - sceny.
Przystanek Woodstock zabezpieczać będzie około 1500 policjantów, ponad 200 strażaków, a także dziesiątki ratowników medycznych. Tradycyjnie będą ich wspierać wolontariusze z tzw. pokojowego patrolu.
Jak zwykle Przystanek Woodstock jest podziękowaniem dla wolontariuszy za ich pracę podczas finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Organizowany od 1995 roku festiwal odbywa się dzięki pieniądzom z datków i od sponsorów, jest bezpłatny dla uczestników. Od 2004 roku miastem gospodarzem jest Kostrzyn nad Odrą. Rokrocznie bawi się na nim kilkaset tysięcy ludzi.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock