Pierwszy sygnał o tym, że w stawach Morka w Kępnie dzieje się coś niepokojącego, pojawił się 25 lipca. Tego dnia straż miejska otrzymała zgłoszenie, z którego wynikało, że jeden z łabędzi nietypowo się zachowuje. Ptak był osowiały i siedział na brzegu.
- Strażnicy odłowili tego łabędzia i zawieźli do lecznicy, z którą mamy umowę. Tam podano mu leki. Kiedy ten młody osobnik poczuł się lepiej, został wypuszczony na terenie stawów. Niestety, w poniedziałek (28 lipca) zaobserwowano pierwszego martwego łabędzia. Być może to był ten leczony ptak, ale nie mamy pewności - powiedział nam Marek Oreś, naczelnik wydziału gospodarki odpadami i ochrony środowiska w z Urzędu Miasta i Gminy w Kępnie.
Od tego momentu liczba martwych ptaków wzrosła do kilkunastu. O sprawie poinformowano Powiatowy Inspektorat Weterynarii. - Niezwłocznie podjęto działania mające na celu wykluczenie chorób zakaźnych zwierząt zwalczanych z urzędu to jest: wysoce zjadliwej grypy ptaków oraz rzekomego pomoru drobiu. Wyniki z dwóch pobrań z okresu tygodnia nie wykazały występowania wyżej wymienionych chorób w populacji ptaków w okolicach stawów Morka - przekazał inspektor Adrian Dukiewicz z zespołu ds. zdrowia i ochrony zwierząt.
Sprawie przyjrzy się policja
W wyjaśnianie okoliczności padnięcia dzikich ptaków włączyło się również starostwo. - Starosta zlecił sekcję dorosłego łabędzia, z której wynika, że jego wątroba była w bardzo złym stanie. To wskazuje na to, że najprawdopodobniej ten ptak był podtruwany albo otruty. Lekarz wykonujący sekcję wykluczył również, by doszło do zatrucia wody w stawie. Podejrzewamy, że to, co wpłynęło na stan zdrowia łabędzia, znajdowało się gdzieś na lądzie - wskazuje Oreś.
W związku z tymi wstępnymi ustaleniami społeczna straż rybacka w Kępnie, która nadzoruje stawy i odłowiła pierwszego martwego ptaka, złożyła zawiadomienie w komendzie policji.
- Mogę potwierdzić, że wędkarze znaleźli truchła łabędzi oraz kaczek. Zostały zabezpieczone i będą jeszcze badane. Otrzymaliśmy zawiadomienie, zostało złożone w naszej komendzie. Prowadzone są czynności wyjaśniające oraz mające na celu ustalenie, czy faktycznie doszło do zatrucia - przekazał mł. asp. Filip Ślęk z Komendy Powiatowej w Kępnie.
"Jak przekazałem burmistrzowi te wieści, to aż przysiadł"
W Kępnie łabędzie cieszą się szczególnie dużą popularnością. Dlatego wieści o tym, że jedynej rodziny łabędzi, która się tam osiedliła, już nie ma, poruszyły zarówno urzędników, jak i mieszkańców.
- Jak przekazałem burmistrzowi te wieści, to aż przysiadł. My mamy w naszym herbie łabędzia niemego. Dla nas to wyjątkowy symbol miasta i gminy. Nasz komunikat o tym zdarzeniu brzmi jak nekrolog, bo jest nam tak bardzo przykro - tłumaczy Oreś i dodaje: - Oczywiście nasze działania byłyby takie same bez względu na to jakie zwierzęta spotkałby taki los, ale w tej sytuacji czujemy się podwójnie zobligowani.
Mieszkańcy nie przebierają w słowach. Pod komunikatem o sytuacji w stawach, pojawiło się już kilkadziesiąt komentarzy. "Ludzie to najgorsze zło na tej planecie" - napisała Eunika. "Co komu przeszkadzały te łabędzie. Brak słów, co za ludzie" - skomentowała Magdalena. "Będąc na grillu z klubu seniora podziwialiśmy tę rodzinę jak troskliwie opiekowała się młodymi. Trzeba złapać tego truciciela lub trucicieli i naprawdę surowo ukarać" - dodała Regina.
Urząd miasta też zamierza dołożyć swoją cegiełkę w tej sprawie. Poproszono powiatowego lekarza weterynarii o przygotowanie próbek wątroby i treści żołądków martwych ptaków. Materiały mają trafić do Instytutu Weterynarii w Puławach, gdzie zostaną przeprowadzone badania toksykologiczne.
- Nie dopuszczam do siebie możliwości, że ktoś byłby w stanie celowo otruć te ptaki. Łudzę się, że to jakiś nieszczęśliwy przypadek. Na razie czekamy na wyniki badań, a potem będziemy analizować kolejne kroki - skwitował naczelnik.
Chcesz podzielić się ważnym tematem z Wielkopolski? Skontaktuj się z autorką tekstu: aleksandra.arendt@wbd.com
Autorka/Autor: Aleksandra Arendt-Czekała
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CHUA KOK BENG MARCUS/Shutterstock