W zielonogórskim Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów miało dochodzić do zaniedbań w opiece nad pacjentami. Prokurator przyznaje: - Dokumentacja paraliżowała. Śledztwo prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci kilku osób.
Prokuratura w Zielonej Górze przygląda się tamtejszemu Domowi Pomocy Społecznej dla Kombatantów. Do śledczych trafiło kilka zawiadomień dotyczących funkcjonowania placówki. Sprawa prowadzona jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci kilku osób, ale również narażenia osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź spowodowania ciężkiego uszczerbku zdrowia.
Zawiadomienie złożył między innymi przyjaciel jednej z pensjonariuszek, 93-letniej pani Zdzisławy. Mężczyzna, twierdzi, że to niedopatrzenie pracowników DPS przyczyniło się do śmierci kobiety. O swoich przypuszczeniach opowiedział dziennikarzom "Gazety Wyborczej".
"Nikt się nie przejmował"
O zaniedbaniach, do których miało dochodzić anonimowo opowiedziała dziennikarzom TVN24 także jedna z opiekunek z DPS. Potwierdziła, że niektóre procedury medyczne wdrażane były zbyt późno, niedostatecznie pilnowano czy pacjenci przyjmują leki, zaniedbywano opiekę nad obłożnie chorymi, którzy mieli poważne odleżyny.
- Były wysadzane osoby, które miały takie odleżyny że aż im się krew lała. Jedna pani aż płakała, krzyczała, żeby jej nie wysadzać. W tym momencie trzeba było najpierw się tymi ranami zająć, a żeby to zrobić - to było na złość opiekunom, żeby jeszcze im dołożyć im roboty - to było kazane wysadzać wszystkich. Jak wcześniej wszyscy leżeli cały miesiąc, to nikt się nie przejmował tym, że zaraz nie będą mogli ruszać rękami i nogami, bo to wszystko będzie zastane - mówi TVN24 kobieta.
"Dokumentacja, która paraliżowała"
Prokuratura ma już kilka zgłoszeń dotyczących zaniedbań w DPS. - Część informacji zawarta w anonimach potwierdziła się. Śledztwo prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci kilku osób, ale również narażenia osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub uszczerbku na zdrowiu – mówił w piątek Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Śledztwo jest rozwojowe – co do tego prokuratura nie ma wątpliwości. A to dlatego, że wciąż zgłaszają się kolejne osoby, które dzielą się swoimi relacjami dotyczącymi pracy ośrodka. Wszystkie te informacje są weryfikowane przez śledczych.
Przesłuchiwani są świadkowie, gromadzona jest dokumentacja medyczna zarówno z Domu Pomocy Społecznej, jak i Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, ponieważ część pacjentów placówki została tam przetransportowana.
- Uważam, że już na tym etapie postępowania materiał dowodowy, który zgromadziliśmy, jest poważny i bulwersujący. (…) Jedna z osób, która złożyła zawiadomienie, dołączyła do niego dokumentację fotograficzną i nie ukrywam, że dokumentacja ta paraliżowała – powiedział TVN24 Fąfera.
Reporterka TVN24 pokazała kilka tych zdjęć dyrektorowi DPS. - Prokuratura prowadzi śledztwo, dlatego trudno mi komentować tę sprawę. Chcę powiedzieć, że należy ją dogłębnie zbadać - powiedział Roman Działa, dyrektor Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów w Zielonej Górze.
"Jeśli były zaniedbania, wyciągniemy konsekwencje"
Przed Domem Opieki Społecznej dla Kombatantów w Zielonej Górze odbyła się w czwartek pikieta. Jej uczestnicy twierdzili, że podopieczni placówki nie mają zapewnionej odpowiedniej opieki. Domagano się również odwołania kierownictwa.
Dyrektor placówki wskazał, że przebywa w niej około 170 pensjonariuszy, którym 47 osób zapewnia "usługi bytowe", a 71 osób - usługi opiekuńcze.
- Mamy zatrudnioną kadrę w takiej ilości, jaką mamy zatwierdzoną liczbę etatów i jeżeli któryś z pracowników jest nieobecny, to na ten czas zatrudniony jest ktoś na jego zastępstwo - mówi Roman Działa.
Dyrektor podkreśla też, że podczas pandemii również dysponował pełną kadrą. - W okresie pandemii ten stan zatrudnienia był taki sam. Oczywiście były też sytuacje takie, że na przykład kobiety, które z powodu zamknięcia szkół musiały opiekować się dziećmi, nie mogły pracować. W takich sytuacjach też zatrudniliśmy osoby w miarę możliwości na zastępstwa – dodaje.
Pieczę nad placówką sprawuje zielonogórski magistrat. Dyrektor departamentu edukacji i spraw społecznych także twierdzi, że do tej pory nie było mowy o żadnych nieprawidłowościach.
- W zakresie praw pracowniczych nie doszło do żadnych naruszeń. W zakresie czystości również nie doszło do naruszeń. (…) Nigdy urząd miasta ani osoby nadzorujące domy społeczne w Zielonej Górze nie były za bezkarnością. Jeżeli odpowiednie organy uznają, że doszło do pewnych zaniedbań, to na pewno wyciągniemy konsekwencje wobec osób, które się ich dopuściły – powiedziała TVN24 Wioleta Haręźlak, dyrektor departamentu edukacji i spraw społecznych Urzędu Miasta w Zielonej Górze.
Prokurator rejonowy w ramach prowadzonego postępowania karnego wystąpił do wojewody lubuskiego z pismem interwencyjnym o wdrożenie kontroli doraźnej i wojewoda lubuski przychylił się do tego wniosku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24